Na kortach Flushing Meadows odbył się jak co roku dzień zabaw dla dzieci, w którym uczestniczyli między innymi zeszłoroczny finalista Nole, panująca królowa Nowego Jorku Serena Williams, Andy Murray i Wiktoria Azarenka. Nas tam niestety nie było, ale jako że był Nole i była impreza, więc po zdjęciach wnioskujemy, że i zabawa musiała być przednia.
W poniedziałek obyło się bez sensacji. Kto miał awansować, ten awansował, choć taki na przykład Andy Murray męczył się dłużej niż można by się było spodziewać z Robinem Haase, a 44-letnia Kimiko Date-Krumm urwała seta Venus Williams.
Czyli jest jeszcze dla nas nadzieja, kiedy już się zestarzejemy. Ligi seniorskie drżyjcie.
Tymczasem znany nam już Nick Kyrgios pokonał w pierwszej rundzie Michaiła Jużnego, a po drodze został ukarany stratą gema za przeklinanie. Nasuwa nam się nieśmiałe pytanie: skoro przekleństwa są surowo karane, to jakim cudem Andy Murray w ogóle jeszcze gra w tenisa?
Z bliższych naszym sercom akcentów turniej z werwą rozpoczęła ubrana w śliczną sukienkę w groszki Isia, wygrywając 6-1 6-0. A my znów naiwnie i zupełnie nierozsądnie nabrałyśmy nadziei.
ADAM HUNGER/REUTERS
Wtorek stał pod hasłem powrotu na US Open 5-krotnego triumfatora imprezy, Rogera Federera. Roger zaczął od uruchomienia konta na instagramie i to od razu z przytupem, bo mało kto na dzień dobry wrzuca sobie ot tak selfie z Michaelem Jordanem.
Potem była gra na pianinie (czy jest w ogóle na świecie coś, czego Roger NIE umie??).
Oraz wizyta Jordana na meczu Rogera pierwszej rundy. Spotkanie przebiegło całkowicie pod dyktando Szwajcara, który dodatkowo zadbał o rozrywkę dla swojego wyjątkowego gościa (i dla nas przy okazji też).
A tak sobie teraz może zagram. Pyk.
Wśród pań największą sensacją było odpadnięcie Dominiki Cibulkovej, która przegrała z 1208. na świecie 15-latką Catherine Bellis, która dodatkowo nie przyjęła premii (60 000 dolarów!) za awans, tłumacząc swoją decyzję chęcią zachowania amatorskiego statusu i pójścia na studia.
W środę Isia miała kontynuować tak pięknie rozpoczęty turniej, ale Chinka Shuai Peng miała inny pomysł i pokonała naszą reprezentantkę w dwóch setach 6-4 6-3.
Trzęsienie ziemi zaliczone, na szczęście po nim było już tylko lepiej.
Pierwszą rundę rozegrał w końcu ogolony Jerzy Janowicz, który w czterech setach uporał się z Dusanem Lajovicem.
W nocy zaś nie było nam dane pospać, bo dopiero o 4 nad ranem na kort udało się wyjść Stanowi Wawrince. Szwajcar pierwszą rundę przebrnął w męczarniach, w drugiej zaś prezentował się już zdecydowanie lepiej, ale że jest miłym człowiekiem, więc oddał swojemu przeciwnikowi jednego seta (prosimy pana Stanisława o podanie adresu, na który mamy wysłać teraz rachunek za nowy manicure), a następnie udzielił lekcji dobrego wychowania pewnemu niesfornemu widzowi na trybunach.
Pierwsze zwycięstwo w karierze na US Open ma też wreszcie za sobą Grigor Dimitrow. Jest radość.
Swoje trzy wcześniejsze wizyty w Nowym Jorku Bułgar kończył za każdym razem na pierwszej rundzie.
Najwyższy czas odpocząć.