Mundialowe podsumowania: Dzień 8.

Czyli dzień, w którym Anglia (być może) pożegnała się z turniejem, Kolumbia wytańczyła 1/8 finału, a red. Marina po raz pierwszy podczas tego mundialu się zakochała.

Kolumbia - WKS 2:1

Ci którzy obawiali się o ekipę Kolumbii bez Radamela Falcao w składzie, zdecydowanie mogą odetchnąć z ulga. Chłopcy nie tylko nie wystawili się na pożarcie swoim rywalom, ale uzbierali komplet punktów i jako pierwsza drużyna z grupy C awansowali do 1/8 finału.

Wczoraj znowu nie dali wielu złudzeń Wybrzeżu Kości Słoniowej, postrzeganemu przecież jako jeden z najsilniejszych afrykańskich reprezentantów na turnieju. Spotkanie przebiegało pod kontrolą Los Cafeteros, którzy w drugiej połowie zdobyli obie dające zwycięstwo bramki. Znowu zabłysnął James Rodriquez, który świeci niezwykłym blaskiem jako nowa gwiazda reprezentacji Kolumbii, ale o tym już możecie poczytać w Mundialowym Ciachu Dnia.

A zatem, Kolumbio, gratulujemy! I życzymy powodzenia, bo sparują cię w tej 1/8 z kimś z grupy D, czyli albo Urugwajem albo Włochami. W najlepszym, ale najmniej prawdopodobnym wypadku, Kostaryką.

Urugwaj - Anglia 2:1

No właśnie, dlaczego w poprzednim slajdzie nie wymieniłyśmy Anglii? Ano dlatego, że wczoraj od około godziny 23.00 Synowie Albionu znajdują się jedną nogą poza turniejem. Okej, w teorii wciąż wszystko jeszcze jest możliwe, ale wiemy jak to z teorią jest i wiemy jak to we wczorajszym meczu było.

A było tak, że drużynę mierzącą jeśli nie w złoto, to co najmniej półfinał turnieju, zatrzymał piłkarz, który przed miesiącem jeszcze poruszał się za pomocą dwóch kółek i to bynajmniej nie rowerowych. Luis Suarez wrócił do gry po kontuzji kolana i od razu stał się mundialowym bohaterem. Prawie w pojedynkę wygrał Urugwajowi mecz o wszystko i przy okazji pozbawił swoich klubowych kolegów marzeń o 1/8 finału. Zdobył dwie bramki, pierwszą na otwarcie wyniku i drugą zwycięską, gdyż w międzyczasie wyrównał Rooney.

Nie ukrywamy, że smutno byłoby nam żegnać kolejnych po Hiszpanach faworytów turnieju, ale kaman! po tym co wczoraj pokazał Urugwaj chcemy i potrzebujemy więcej!

Japonia - Grecja 0:0

FIFA powinna porządnie zastanowić się przed układaniem grafiku i na przykład takie "emocjonujące spektakle" jak mecz Grecji z Japonią serwować nam trochę wcześniej, bo oglądając je w okolicach godziny pierwszej w nocy możemy zasnąć na naszej niewygodnej kanapie i obudzić się z bólem pleców jak to się stało dzisiaj.

A tak już całkiem serio, to...było naprawdę nudno. Nie dość że nie było bramek, to jeszcze akcji bramkowych jak na lekarstwo, przystojniaków też (okej, Samaras wciąż jest obłędnie przystojny, ale jeszcze nie dorobił się dziesięciu braci bliźniaków) i jednym z najciekawszym momentów spotkania była czerwona kartka. Choć właściwie to też trochę była nudna, bo wcale nie skutkiem brutalnego zagrania rozgrzewającego do bordowości stadion, ale drugiej żółtej po wślizgu Katsouranisa.

Są jednak i pozytywne strony tego remisu - pozostawienie kwestii wyjścia z grupy wciąż otwartej. WKS ma na swoim koncie trzy punkty, Japonia, Grecja po jednym, a zatem kwestia awansu rozstrzygnie się w ostatniej kolejce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.