30 bramek, hat-trick Ronaldo i dramat Ikera, czyli wtorek z Ligą Mistrzów

To się nazywa powrót w wielkim stylu droga Ligo Mistrzów!

Dramat Ikera, hat-trick Ronaldo i podejrzana cieszynka

Ale nie zaczęło się dobrze. To znaczy zaczęło się bardzo dobrze, od Ikera w bramce co nas i zdziwiło i ucieszyło, ale przypomniałyśmy sobie, że przecież tak, Iker miał bronić w Lidze Mistrzów, a Diego w Primera Division. Ale zanim zdążyłyśmy się nacieszyć Ikerem w innej pozycji niż taka:

...cios przyszedł z najmniej spodziewanej strony, bowiem od samego Sergio Ramosa, który wjechał w casillasowe żebra i biedny Iker, ze łzami w oczach, musiał po kilku minutach owijania się (a raczej bycia owijanym) bandażem opuścić boisko. Jaki smutek! Naprawdę mamy nadzieję, że to nic poważnego (bo nie ma złamania), że się zagoi do wesela (czytaj: następnej kolejki), że nasz ukochany bramkarz jeszcze się nie skończył...

Oj Sergio, Sergio, cóżeś ty narobił najlepszego? Na szczęście w samolocie rachunki zostały wyrównane...

Jeśli Królewscy mogli jakoś podratować humor swojego legendarnego bramkarza, to tylko wysoko wygrywając. I uwaga, tu wchodzą takie wyświechtane zwroty komentatorskie jak "grad goli", "wynik nie oddaje tego, co działo się na boisku" i "pppiłkarska ppperfekcja". Wynik tego nie oddaje, bo Galatasaray, przynajmniej do czasu zejścia Drogby, grało naprawdę nieźle i nie zasłużyło na takie lanie. A przy okazji Galatasaray - pamiętacie jeszcze nasze małe odkrycie z mundialu 2010, Urugwajczyka Fernando Muslerę?

No ale po kolei: w pierwszej połowie strzelił Isco (w swoim debiucie w barwach Realu w LM) i nic nie zapowiadało jeszcze szaleńczej goleady. Gareth Bale siedział sobie spokojnie na ławce używając swoich mocy psionicznych...

...a w przerwie na tablicy wyników widniało skromne 0:1. No a po przerwie się zaczęło: Benzema, Ronaldo, Ronaldo, Benzema, Ronaldo. I honorowy gol dla gospodarzy, autorstwa Umuta Buluta. Zwłaszcza ostatnia bramka Cristiano  była taka, że... no przepiękna była.

No dobrze, a teraz porozmawiajmy o tej cieszynce:

Że niby dla żony brata. Wierzycie w to?

Hokejowy wynik na Old Trafford

Dobra, zacznijmy może od tego, ze trenerem Bayeru Leverkusen jest... Sami Hyypia! Pamiętacie go z "dudkowego" Liverpoolu? Czy wtedy też był taki przystojny?

Czy po prostu bycie trenerem daje plus 50 do ciachowości ogólnej?

A United, jak to United, musiał wywoływać wśród swoich fanów frustrację, ekscytację, zgrzytanie zębów i w ogóle cały wachlarz emocji. Zaczęło się od prowadzenia dzielnego Rooneya, który postanowił przebrać się za Rambo...

...potem wyrównał Simon Rolfes, więc wkurzył się Robin van Persie i niemal natychmiast odpowiedział, ale nam w pamięci zapadną raczej pudła niż gole.

No nic, mogą sobie pudłować ile chcą, dopóki w sieci będzie więcej niż w sieci przeciwnika... wróć, na odwrót. Dopóki w sieci przeciwnika będzie więcej niż we własnej... no wiecie, o co chodzi. Potem Rooney strzelił jeszcze raz i potem jeszcze Valencia, a potem jeszcze niejaki Omer Toprak dla Bayeru.

Aha, no i jeszcze w którymś momencie Robin sprawdzał, czy jest wyższy od sędziego

Nie, chłopaki, równo jest.

Tymczasem w Kopenhadze...

Do Kopenhagi przyjechał Juventus. Juventus to drużyna włoska, a więc jak się samo przez się rozumie, perfekcyjna estetycznie:

No, prawie perfekcyjna:

Ale niestety, drogie dziewczęta, nie wystarczy przyjechać na mecz w nienagannym granatowym sweterku, białej koszuli i z nonszalancko sfalowaną grzywą muśniętych południowym słońcem włosów (tudzież, w za dużej czapie), trzeba jeszcze pograć w piłę. W tym elemencie natomiast, nieoczekiwanie lepsi okazali się gospodarze i już w 14. minucie niejaki Nicolai Jorgensen, któego pamiętamy z Euro 2012 pokonał samego Gigi Buffona. Czy możemy być złe na Duńczyków za strzelenie gola jednej z naszych ulubionych drużyn? POprzednie zdanie zawiera słowo "Duńczycy", więc nie, nie możemy. Duńczycy są zawsze piękni, brodaci, mają brzuszki...

...i nawet jeśli nie superprzystojnego, to bardzo dobrze ubranego trenera, który chyba postarał się na mecz z Juventusem i stylówą postanowił przyćmić Antonio Conte. Mamy nadzieję, że ten odgryzie się w rewanżu.

A skoro już o odgryzaniu mowa, to owszem, Juventus się odgryzł, ale tylko na 1:1. W 54. minucie wyrównał Quagiarella, ale to wszystko ze strony Juventusu. Gratulujemy Duńczykom i żywimy wobec nich jeszcze cieplejsze uczucia gdy okazuje się, że w swych szeregach mają naszych ulubionych szwedzkich drwali. Cześć. Olof.

3:0 Bayernu i Manchesteru City

W obliczu wyczynów Realu i Man United 3:0 wydaje się skromnym wynikiem, ale trzeba odnotować, że po pierwsze Alaba strzelił pierwszą bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów - już w 4. minucie meczu z CSKA, po drugie Bastian ma jakieś dziwne loki i fale nad czołem...

...po trzecie, zgadnijcie, kto to:

...po czwarte Arjen Robben, który strzelił w tym meczu gola, zaliczył 500. występ w karierze, a po piąte - fajna czapa, Javi.

Manchester City grał z Viktorią Pilzno, tą Viktorią, którą podaje się za przykład polskim drużynom - patrzcie, mówi się, tacy mali, tacy skromni, budżet jak Legii, a w Lidze Mistrzów grają. Viktoria broniła się dzielnie całe 45 minut przed atakami City, ale gdy tama puściła, to bramki zaczęły padać hurtowo - trze w 10 minut.

Dobra, wiadomo, że zamieniłybyśmy ten mecz z Lazio na trzy bramki od City, w dziesięć minut, w Lidze Mistrzów. Zwłaszcza jeśli jeden z nich wyglądałby tak:

Więcej o:
Copyright © Agora SA