24. kolejka Premier League: Boruc bohater, "ufff" na Old Trafford i szlagier na Emirates

Pod osłoną środka tygodnia i nieco w cieniu El Clasico odbyła się kolejna kolejka Premier League, ale niech Was fakt owego cienia nie zmyli - działy się rzeczy wielkie i niezwykle emocjonujące.

Manchester United - Southampton 2:1

 

Od wielkiego "uff" na trybunach Old Trafford po ostatnim gwizdku meczu z Southampton zrobi się pewnie wczoraj małe tsunami na Oceanie Atlantyckim. Szczęśliwi ci z kibiców United, którzy poznali wynik meczu  nie znając jego przebiegu. W drugiej połowie Czerwone Diabły praktycznie nie istniały, istniał za to Boruc, który miał dwie interwencje "jak za starych dobrych czasów".

 

Od wielkiego "uff" na trybunach Old Trafford po ostatnim gwizdku meczu z Southampton zrobi się pewnie wczoraj małe tsunami na Oceanie Atlantyckim. Szczęśliwi ci z kibiców United, którzy poznali wynik meczu  nie znając jego przebiegu. W drugiej połowie Czerwone Diabły praktycznie nie istniały, istniał za to Boruc, który miał dwie interwencje "jak za starych dobrych czasów", a jedna z nich została już obwołana przez angielskie media "interwencją sezonu".

Ale uporządkujmy nieco naszą narrację. Zaczęło się od nieoczekiwanego gola dla Southampton już w 3. minucie, ale frakcja promanchesterska w redakcji zupełnie się tym nie przejęła, no bo plizz, mało to mieliśmy wielkich come backów w tym sezonie? Wkrótce zresztą zrobiło się 1:1 po golu Rooneya, a potem spółka Van Persie - Evra - Rooney dołożyła jeszcze jednego i do szatki podopieczni SAFa schodzili prowadząc 2:1.

Tyle, że w obliczu tego, co działo się po przerwie, "dowiezienie" tego wyniku bez zmian do końca jest jakimś mały cudem. Southampton rzuciło się do ataku, posiadało piłkę niczym Lord Voldemort posiadał niebezpieczne moce, rozgrywało, atakowało i obnażało nieporadność United. I tylko wykończeń im zabrakło, by zmienić wynik. No i oddajmy też De Gei co Degeańskie - kilka razy krytykowany często Hiszpan, spisał się naprawdę świetnie.

Owszem, Manchesterowi zdarzyło się mieć w owej drugiej połowie kilka swoich okazji, ale wtedy do akcji wkraczał Artur Boruc, udowadniał, że nie skończył się na "kill'em All" i niweczył bramkowe zapędy van Persiego i kolegów.

I choć ostatecznie to United wygrał i odskoczył City na całe siedem punktów - gracze Southampton mają być prawo zadowoleni z siebie, co więcej, mogą sobie nawet zamówić plakietki z napisem "Gloria victis". A Artur Boruc znów jest na ustach i nagłówkach całych Wysp Brytyjskich.


30.01.13 EPL: Artur Boruc vs Manchester United... przez ArturBorucOFFICIAL

Chelsea FC Chelsea FC Reuters

Reading - Chelsea 2:2

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że Chelsea nie radzi sobie z Czytaniem, ale byłby to wyjątkowo słaby suchar. Niebiescy bardzo długo wygrywali z Reading 2:0 po golach Maty i Lamparda, ale w samiusieńskiej końcówce meczu niejaki Adam Le Fondre zrobił dwukrotnie coś niesamowitego.


Reading 2-2 Chelsea Goals & Highlights (30.01... przez PLTV

 

No i Chelsea ma teraz spory problem, bo Manchester United uciekł jej już na 13 punktów, a i City na osiem. I humoru wcale nie poprawia rozeznanie, jak strasznie hot wygląda smutny Torres w swojej nowej fryzurze.

 

Fernando Torres

Arsenal - Liverpool 2:2

 

Szlagier Premier LEague minął nam nieco w cieniu szlagieru Primera Division, co nie znaczy, że nie był szlagierowy. Już w 5. minucie Liverpool objął prowadzenie po bramce Suareza, później długo nie działo się nic, a później nastąpiło siedem minut w ciągu których stało się bardzo, bardzo wiele.
W 60. minucie The Reds prowadzili już 2:0 po golu Hendersona gdy wtem! Bum! Giroud!, a zanim goście zorientowali się, co w ogóle zaszło, jeszcze jedno BUM - Walcott! I było już 2:2. I tak też się skończyło, mimo, że Kanonierzy przypuszczali ułańskie szturmy na bramkę Reiny.

 

Szlagier Premier League minął nam nieco w cieniu szlagieru Primera Division, co nie znaczy, że nie był szlagierowy. Już w 5. minucie Liverpool objął prowadzenie po bramce Suareza...

 

Luis SuarezAP Photo

 

...później długo nie działo się nic, a później nastąpiło siedem minut w ciągu których stało się bardzo, bardzo wiele.


W 60. minucie The Reds prowadzili już 2:0 po golu Hendersona gdy wtem! Bum! Giroud!, a zanim goście zorientowali się, co w ogóle zaszło, jeszcze jedno BUM - Walcott! I było już 2:2. I tak też się skończyło, mimo, że Kanonierzy przypuszczali ułańskie szturmy na bramkę Reiny.

 

Theo WalcottAP Photo

Norwich - Totttenham 1:1

O tym meczu piszemy tylko dlatego, żeby pokazać Wam niesamowitą, ale to naprawdę niesamowitą bramkę Garetha Bale'a, która dała Kogutom remis na 1:1. This. Is. Amazing!

Więcej o:
Copyright © Agora SA