Właśnie mnie olśniło skąd ta słabość Webbo... odpowiedź jest banalna i wymaga popisania się (uwaga, uwaga!) naszą wielce zaawansowaną wiedzą techniczną, fizyczną, aerodynamiczną i wszelką inną -czną. Jednym słowem ścisłą. Bo w wielkim uproszczeniu bolid działa dokładnie jak samolot, tylko że odwrócony do góry nogami: siły pchają samolot do góry, a bolid - do ziemi. Ufff... to zaszalałam z tą fizyką. Wracamy do naprawdę ciekawych i istotnych kwestii, czyli do Webbo.
Zaczynamy od tego, jak latanie powinno wyglądać, czyli samolot, czapka i załoga z prawdziwego zdarzenia. W ostateczności symulator i wydarzenie PR-owe. A w centrum tego wszystkiego Mark i profesjonalne linie lotnicze.
Salto helikopterem? Proszę bardzo. Z Markiem nie bolimy się żadnych ewolucji. Weź nas tak przeee...wieź tym helikopterem! Ten, tego... się rozmarzyłyśmy...
Czyli nieudana próba startu połączona z oszczędzaniem opon w całkiem niedawnym GP Chin.
Chiny stanowiły tylko dalekie echo i nieporadną próbę powtórzenia tego, co Mark zaprezentował nam dwa lata temu - podczas GP Europy 2010 w Walencji.
Ale nawet Walencja blednie w porównaniu z lotem, jaki Webbo wykonał w 1999 podczas wyścigu Le Mans. Zapnijcie pasy i trzymajcie się mocno!
Prawdziwe salto w wykonaniu Webbo - do basenu po zwycięstwie w GP Monako 2010. Oj wskoczyłoby się, wskoczyło...