Przegląd zawodników, którzy musieli zmierzyć się w wadliwością sprzętu zaczynamy od naszego pechowca ze skoczni Kulm. Schlieri i jego nieszczęsny suwak...
Podczas zeszłorocznego Australian Open zobaczyliśmy dość nietypowy obrazek: Agnieszce Radwańskiej rozpadła się rakieta podczas odbioru serwisu. Tego dnia nie tylko piłki latały nad kortem. No, ale mina Isi przejdzie do annałów Biczfejsa Historii Powszechnej...
Sprzęt zawodzi nawet w tak zaawansowanym technologicznie sporcie jak Formuła 1. Szczególnie boleśnie przekonał się o tym Fernando Alonso podczas GP Bahrajnu 2009. Zaraz po starcie w bolidzie Hiszpana zepsuła się pompka podająca wodę, przez co kierowca nie wypił właściwie ani kropli przez półtoragodzinny wyścig (jakby tego było mało - jeden z gorętszych z sezonie). Dodatkowo pojawiły się problemy z chłodzeniem, przez co do kokpitu dostawało się gorące powietrze, miło ogrzewające plecy Fernando. W efekcie Hiszpan stracił podczas wyścigu ponad 5,5 kg, a po minięciu mety był tak odwodniony i nieprzytomny, że trzeba było go wynosić z bolidu.
Z podobnym problemem borykał się Mark Webber podczas GP Węgier 2002. Australijczyk miał tyle szczęścia, że wody brakowało mu nie przez cały wyścig i stracił tylko 2 kg.
Podczas lekkoatletycznych zawodów rozegranych we wrześniu 2005 r. w Monte Carlo naszej tyczkarce przytrafił się dość nietypowy wypadek: agrafka, którą zawodniczka miała przypięty numer do koszulki, wbiła się jej w plecy. Po oddaniu skoku Monika leżała jeszcze jakiś czas, nie mogąc wstać i nie wiedząc jednocześnie, jaka jest przyczyna bólu.
W tym przypadku sprzęt może nie zawiódł sam z siebie, niemniej się rozpadł. A że zwykle opanowany Rober Federer przyłożył do tego w znacznej mierze rękę, to już inna historia.
Hiszpański piłkarz ma notoryczne problemy z pękającymi koszulkami. A nam to zupełnie nie przeszkadza, bo tak się składa, że nie mamy nic przeciwko ukazującej się całkiem niespodziewanie naszym oczom klacie Fernando.
Podczas olimpiady w Atenach Marcin Horbacz po trzech konkurencjach pięcioboju nowoczesnego zajmował w klasyfikacji generalnej drugie miejsce i miał wielkie nadzieje na srebrny medal. Skończyło się na... ostatnim miejscu, bo Polak do jazdy konnej wylosował konia, który nie chciał skakać przez przeszkody. Sprzęt w tym wypadku ożywiony, ale niemniej i tak najwyraźniej wadliwy.
Spadające łańcuchy to nic niezwykłego na Tour de France i w ogóle w zawodach kolarskich, ale trzeba przyznać, że łańcuch Any'ego Schlecka spadł naprawdę w nieodpowiednim momencie - podczas Touru w 2010 roku, gdy Andy był tak blisko pokonania swojego największego rywala - Alberto Contadora - jak nigdy wcześniej i, przyznajmy to, nigdy później.Andy miał przewagę nad Hiszpanem, która wprawdzie topniała, mógł jednak jeszcze wygrać Tour, gdy na 15. etapie atakował Contadora... I wtedy spadł mu łańcuch. Contador odjechał w siną dal i nie dał już się dogonić, a Andy po raz kolejny musiał zadowolić się drugim miejscem i tytułem najlepszego kolarza poniżej 25. roku życia. Niektórzy sarkali, że w tej sytuacji Contador powinien był poczekać na Schlecka, ale nasze autorytety - panowie Jaroński i Wyrzykowski nie podzielali tego sarkania, więc my im wierzymy.
Podczas zawodów Pucharu Świata we włoskim Bormio Amerykanina zawiodła jedna narta, a dokładniej wiązania - narta wypięła się, a Bode jak to Bode... najspokojniej w świecie dokończył zjazd na jednej nodze. Podobno niepotrzebna brawura nie zachwyciła trenerów narciarza, którzy uznali, że Bode niepotrzebnie narażał się na ryzyko odniesienia kontuzji. Co tam trenerzy - ważne, że widzowie byli zachwyceni.
Kończymy najsłynniejszymi spodenkami polskiego sportu. Poniższy wywiad zrobił kiedyś furorę w internecie, a jego popularność nie słabnie do dnia dzisiejszego. Problemy pojawiły się podczas meczu z Wisłą, ale czy kogoś dokładna data naprawdę interesuje? Same spodenki Wasilewskiego wystarczą za wszystko.