Ta akcja już przeszła do historii polskiej (i nie tylko) siatkówki, a powiedzonko Igły "poszedł jak dzik w żołędzie" znalazło sobie wygodne miejsce w mowie polskiej. Heroiczna i niezwykle widowiskowa obrona Michała Kubiaka w meczu z Serbami - przeżyjmy to jeszcze raz:
Nie tylko Kruszynie zachciało się w Japonii żołędzi. Autor powiedzonka zgarnął Bartka Kurka i wybrali się na zbiory w meczu z Chinami:
Trudno po tak świetnym występie całej drużyny wyróżniać kogoś indywidualnie, ale Piotrek Nowakowski udowodnił w Japonii, że aktualnie jest jednym z najlepszych zawodników na swojej pozycji na świecie. Z tej okazji postanowił trochę napsocić w wywiadzie niczego nieświadomego Kurasia:
Ale i tak prawdziwe (dwa małe) demony wstąpiły w niego wczoraj na lotnisku. A najfajniejsze w tej całej metamorfozie jest to, że mimo, iż Piotrek zaczyna się wypowiadać przed kamerą coraz śmielej, odważniej, płynniej i pewniej (i jak mądrze przy tym!), cały czas uroczo się wierci, peszy i rzuca ten swój radosny uśmieszek spod nosa.
A skoro jesteśmy już przy pamiętnych wywiadach z Pucharu Świata, nie możemy w tym miejscu pominąć absolutnie rozbrajających życzeń, które Winiar przekazał Oliwierowi za pośrednictwem Skra.tv. Miłość rodzicielka wygrała nawet ze strachem przed kamerą i fascynacją podłogami.
Wątek materiałów audiowizualnych zamkniemy absolutnie fenomenalnym autorskim programem Zbyszka Bartmana via plusliga.tv, w którym Zibi nas zachwycał, bawił, zapraszał wspaniałych gości, uczył obcokrajowców języka polskiego. Wszystkie odcinki były cudowne, ale nam chyba najbardziej spodobał się ten z udziałem Briana "Warzywa" Thortona.
Zibi CAMie - będziemy tęsknić.
Turniej w Japonii udowodnił, że nasza ławka rezerwowych jest silna jak żadna inna. Niemal w każdym meczu, gdy tylko po naszej stronie zaczynało dziać się źle, na boisku pojawili się zmiennicy i często przesądzali o końcowym sukcesie.
W meczu z Japonią swoją szansę dostał młodziutki środkowy, którego chciałybyśmy wyróżnić szczególnie. Łukasz na Puchar Świata miał jechać głównie by podnieść frekwencje na trybunach z 15 do 16 osób po naukę, ale gdy trener postawił na niego w meczu z gospodarzami, ten go nie zawiódł. Polski środek repreeesent!
Mecz z Japonią generalnie można uznać za przełomowe spotkanie turnieju. Po wpadce z Iranem wielu kibiców obawiało się następnego rywala, zwłaszcza, że miał być nim kolejny ze "słabeuszy", gospodarz turnieju. Dlaczego zwłaszcza? Cóż, Polacy słyną niestety z tego, że dostosowują się poziomem gry i koncentracji do przeciwnika i piękne zwycięstwa z mocarzami, przeplatają męczarniami i ciułaniem z rywalem teoretycznie dużo słabszym.
Początek meczu zdawał się potwierdzać te obawy, na całe szczęście po koszmarnym półtora seta, AA zrobił zmiany, Polacy odnaleźli blok i koncentracje, a Japończycy przestali istnieć na boisku.
Jak wiele emocji kosztowało naszych chłopców to spotkanie, mogłyśmy się przekonać już po końcowym gwizdku, kiedy odwdzięczyli się oni sowicie maskotce za nieustanne molestowanie i odśpiewali radosne "Mamy lidera!".
3:0 ze Stanami Zjednoczonymi to chyba nasze ulubione zwycięstwo z tego Pucharu Świata, a ogromną zasługę w tym, że poszło tak szybko i przyjemnie miał nasz rozgrywający, słusznie uhonorowany po meczu tytułem MIPa i słynną już maskotką.
Po meczu siatkarz udowodnił, że jest nie tylko wielkim rozgrywającym, ale również, że ma wielkie serce. Łukasz podrzucił misia wysoko w górę i wystawił do przyszłego szczęśliwego posiadacza, który wylicytuje go na aukcji WOŚP.
Pojedynek z Italią obfitował w zdecydowanie najwięcej negatywnych emocji na tym turnieju. Dwa przygnębiające pierwsze sety przypominały nam boleśnie o włoskim kompleksie i dostarczyły obaw, że i w Japonii nie uda się go przełamać. Na całe szczęście przydarzył nam się cudowny powrót, wielkie wejście Michała Ruciaka i triumf ostateczny, ale do samego końca każdy punkt musieliśmy wręcz wyszarpywać z rąk prowokującego rywala.
Emocje nie opadły nawet po końcowym gwizdku, a pod siatką prawie doszło do rękoczynów. Dzik znowu poszedł w żołędzie:
Szkoda, ciągle szkoda tej porażki z Brazylią, ale z perspektywy czasu jesteśmy w stanie usprawiedliwić ten spadek koncentracji po wywalczeniu tego, po co w końcu do Japonii się przyjechało. To są tylko ludzie. I za te dwa niszczycielskie sety i wybuch radości po zakończeniu drugiego partii - wybaczamy. I dziękujemy!
Właściwie to samo mogłybyśmy napisać teraz o feralnym meczu z Rosjanami. Kiedy kolejny cel - wygrana w całym Pucharze - był na wyciągnięcie ręki, chłopcy walczyli dzielnie, Rosjanie byli jednak lepsi i to oni po trzecim secie świętowali pierwsze miejsce w turnieju. Trudno. Ale takie rzeczy jak tie-break przegrany ze stanu 14:9 nie powinni się przytrafiać reprezentacji NIGDZIE I NIGDY.
Kiedyś przebolejemy.
No dobra, już przebolałyśmy. Widok cieszących się siatkarzy, pijanych sukcesem (Ciiiii), Igłę kamerującego samego siebie, Marcina Możdżonka odbierającego nagrodę dla najlepszego blokującego turnieju i Brazylię stojącą stopień niżej (hehe) wynagradzają nam wszystko.
I tak oto zbliżamy się do szczęśliwego końca, najlepszego zwieńczenia tego wspaniałego turnieju jakiego tylko można było sobie wyobrazić:
Dzię-ku-je-my!