Wybierz sportowe przeżycie roku

Ubiegły rok pełen był sukcesów polskich sportowców. Nasi reprezentanci przywieźli z zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi aż 6 medali. W historii zapisali się też polscy siatkarze, którzy zostali mistrzami świata i piłkarze, którzy po raz pierwszy wygrali z Niemcami. W dodatku w najlepszym momencie, gdy nasi rywale przyjechali do Warszawy w glorii nowo kreowanych mistrzów świata. Zagłosuj w sondzie poniżej, co było dla Ciebie największym sportowym przeżyciem roku. Wyniki zostaną ogłoszone podczas Gali Sportu i Biznesu, która towarzyszy XIII edycji Dni Marketingu Sportowego - największej w Polsce konferencji poświęconej biznesowi sportowemu. Tegoroczna edycja będzie miała miejsce w dniach 12-13 marca, w Centrum Olimpijskim w Warszawie.
Lukasz Kubot tańczy kankana, Robert Lindstedt postanawia niczemu się nie dziwić Lukasz Kubot tańczy kankana, Robert Lindstedt postanawia niczemu się nie dziwić AP/Aijaz Rahi

Spełnione marzenia Łukasza Kubota

- Marzenia się spełniają, tylko trzeba czekać na swój moment - mówił po zwycięstwie w Australian Open Łukasz Kubot, pierwszy polski mistrz wielkoszlemowy od 36 lat.

Kubot i Szwed Robert Lindstedt pokonali w deblowym finale Australian Open Amerykanina Erica Butoraca i Ravena Klassena z RPA 6:3, 6:3.

Finał zagrali po mistrzowsku. Serwisy, returny, woleje - niemal wszystko funkcjonowało perfekcyjnie. Po ostatniej piłce padli sobie w ramiona, wzruszyli się. Dla obu to największy sukces, 36-letni Szwed do deblowych finałów Wielkiego Szlema dochodził trzykrotnie, ale wszystkie dotąd przegrał. 31-letni Polak w 2013 r. sięgnął ćwierćfinału singla w Wimbledonie, ale w wielkoszlemowym finale grał po raz pierwszy.

Po ostatniej piłce Polak wskoczył na trzymetrowe ogrodzenie i wdrapał się na trybuny, żeby wyściskać się z czeskim trenerem Janem Stocesem, z którym pracuje po kilka godzin każdego dnia, a także podziękować szwedzkim sławom sprzed lat - Jonasowi Björkmanowi i Thomasowi Enqvistowi, którzy w Melbourne wspierali polsko-szwedzki duet.

Zwycięstwo Kubota to pierwszy seniorski tytuł wielkoszlemowy dla Polski od 1978 r., gdy Wojciech Fibak sięgnął w Australii po tytuł w parze z Kimem Warwickiem. Wcześniej deblowy tytuł w roku 1939 r. zdobyła w Paryżu Jadwiga Jędrzejowska. Singlowego Szlema żaden z naszych rodaków dotąd nie wygrał.

- Moja ulubiona wokalistka Anita Lipnicka śpiewała: "Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń" - mówił po wygranej Kubot. - Marzenia się spełniają, tylko trzeba czekać na swój moment. Tenis jest sportem, w którym nie szykujemy się na ważne zawody raz na cztery lata, mając świadomość, że musimy w nich dobrze wystąpić. Co tydzień jest szansa, bez względu na to, czy jest to challenger, turniej rangi ATP 250, czy impreza wielkoszlemowa. Zawsze trzeba być przygotowanym i wykorzystać swoje pięć minut. Wierzę, że do człowieka, który ciężko pracuje, szczęście zawsze wraca.

Fragment korespondencji Marka Furjana z Melbourne

Zdjęcie adidas koszulka tenisowa męska BARRICADE POLO S15686 Zdjęcie PACIFIC Rakieta tenisowa Speed Zdjęcie Yonex Obuwie tenisowe SHB-60
adidas koszulka tenisowa męska PACIFIC Rakieta tenisowa Speed Yonex Obuwie tenisowe SHB-60
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info

Dwa złota Kamila Stocha

Kamil Stoch zdobył dwa złote medale olimpijskie w ukochanej zimowej dyscyplinie Polaków. Na średniej skoczni, gdzie triumfował najpierw, zwyciężył pomimo bólu głowy i stanu podgorączkowego. - Naprawdę myślałem o tym, czy nie zrezygnować ze skakania, aby się wyleczyć na dużą skocznię. No, ale na szczęście lekarze przywrócili mnie do życia, a walka z chorobą pozwoliła zapomnieć, że przede mną konkurs  - opowiadał po zwycięstwie nasz mistrz, który w każdej serii oddał najdłuższe skoki. I piękne stylowo: dwóch sędziów przyznało mu notę 20 - idealną. Gdy w drugiej serii Stoch wybił się z progu wiadomo było, że wyłącznie jakieś złe fatum zabrałby mu złoty medal.

Gdy narty uderzyły o zeskok, na wieży trenerów Łukasz Kruczek wyrzucił ręce w górę, patrzył w niebo i się śmiał. Gdy Stoch wreszcie stanął i czekał na wyświetlenie wyników, podbiegli na niego Maciek Kot i Jan Ziobro, którzy skakali wcześniej. Kto wygrał, było oczywiste, ale mimo to wszyscy czekali, aż wyświetlą się cyferki. W końcu się zaświeciło - 103,5 metra, 278 punktów. Kot i Ziobro porwali Stocha na ramiona i ponieśli po zeskoku, z gratulacjami przybiegł Simon Ammann, czterokrotny mistrz olimpijski, który w Soczi marzył, aby zakończyć karierę medalem. A kibice z Polski skandowali: "Kamil Stoch! Kamil Stoch!".

Skoczek z małego podzakopiańskiego Zębu, mistrz świata w Val di Fiemme na dużej skoczni, pokonał Słoweńca Petera Prevca, Norwega Andersa Bardala. Stoch był lepszy od Słoweńca aż o 12,7 punktu. Podwoił swoją przewagę z pierwszej serii. Osiągnął niemal taką, jaka Prevca dzieliła od... dziesiątego skoczka w konkursie!

Sześć dni po pierwszym triumfie Stoch zdobył złoto na dużej skoczni. Tym razem przyszło mu to jednak dużo trudniej. - Strasznie zepsułem drugi skok. Był zbyt agresywny, za mocno skierowany do przodu. Walczyłem o przetrwanie w powietrzu, robiłem wszystko, co mogłem, aby wyciągnąć z niego jak najwięcej, no i się udało. Pierwsza myśl na zeskoku: będzie ciężko. Nie wiedziałem, co się stanie, na którym miejscu wyląduję. Wiedziałem, że będzie ciężko. Nie powinno się tak robić, jak ja zrobiłem, bo kończy się torturą. Mordęgą dla zawodnika - opowiadał Stoch po zwycięstwie.
Być może doszło tutaj do drobnego wyłomu w monolicie psychicznym mistrza, choć przecież ostatnio zjeżdżał często z rozbiegu jako ostatni, i zdołał się przyzwyczaić, że jako lider Pucharu Świata zdołał się przyzwyczaić do ataków rywali. Trener Łukasz Kruczek mówił później, że wyliczył już sobie wcześniej noty i był spokojny o drugi tytuł. Ale powiedzmy sobie szczerze, bardzo trudno byłoby zachować spokój, gdyby zawodnik po pierwszej serii ma tylko 2,8 pkt przewagi i psuje drugi skok, zaraz po znakomitym locie wicelidera Noriakiego Kasai.

Kiedy wreszcie zaświeciły się cyferki, Kot i Ziobro zgodnie z tradycją wzięli mistrza na ramiona i obeszli zeskok, a do wszystkich powoli docierało, że Stoch odleciał w narciarski kosmos.
Na trybunach czekała na Kamila żona Ewa, która przyjechała z Polski rano w dniu konkursu - zupełnie nieoczekiwanie, bo oboje nie planowali jej przyjazdu - i wyskoczyła ze skrzyni anonsowanej jako specjalna przesyłka z Polski. Był to klucz do zwycięstwa, i proszę sobie z tego stwierdzenia nie dworować. - Całkowicie odciągnęło to moją uwagę od konkursu - powiedział Kamil.

Drugiego w konkursie Kasaiego Stoch wyprzedził o 1,7 pkt. Trzeci był Peter Prevc.

Fragmenty korespondencji z Soczi Radosława Leniarskiego

Zdjęcie Hannah Kurtka narciarska Ruckus II Zdjęcie Narty Majesty Dirty Bear Zdjęcie NORDICA BUTY NARCIARSKIE CRUISE 80
Hannah Kurtka narciarska Narty Majesty Dirty Bear NORDICA BUTY NARCIARSKIE
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info

Złoty strażak Zbigniew Bródka

Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch przed igrzyskami w Soczi mieli wszystko, czego potrzeba profesjonalnemu sportowcowi przygotowującemu się do walki o najwyższe cele. Zbigniew Bródka apelował o pomoc, bo nie miał pieniędzy na przygotowania. Dzięki charakterowi i determinacji dokonał rzeczy niemożliwej - przerwał hegemonię Holendrów, dla których łyżwiarstwo szybkie to sport narodowy. Zwyciężył w Soczi w biegu na 1500 m. Drugiego na mecie Holendra Koena Verweija wyprzedził o 0,003 s.

Bródka wychował się w Domaniewicach, wiosce leżącej przy trasie z Łodzi do Łowicza. W szkole podstawowej jego talent wypatrzył Mieczysław Szymajda. Pierwszy trener mistrza opowiada, że wychowanek miał kapitalne predyspozycje do sportu. Jako dziecko był najlepszy w większości konkurencji lekkoatletycznych, nie zrażały go ciężkie treningi. - Podczas obozów w Zakopanem wychodziliśmy w góry rano, a wracaliśmy o 20 - opowiada trener.

Mistrz z Soczi nie został jednak lekkoatletą, choć dobrze radził sobie w biegu na 3 km z przeszkodami, ani triatlonistą, choć świetnie pływał i jeździł na rowerze. Został łyżwiarzem, choć w liczących tysiąc mieszkańców Domaniewicach nie ma sztucznego lodowiska, dzieci trenujące w UKS Błyskawica muszą liczyć na mróz. Do najbliższego lodowiska sztucznego w Łodzi miał 41 km, do toru łyżwiarskiego w Tomaszowie Mazowieckim - dwa razy dalej. - Gdy był mróz, wylewaliśmy wiadrami wodę na boisko szkolne i jeździliśmy na łyżwach - opowiada Szymajda.

W klubie nie było też tzw. długich łyżew, więc Bródka zaczynał ściganie na hokejówkach. I wybrał short track, czyli wyścigi na normalnym lodowisku. Był w krajowej czołówce, lecz bez większych szans na rywalizację z najlepszymi na świecie. Dopiero Wiesław Kmiecik, szkoleniowiec reprezentacji, namówił go na zmianę łyżew krótkich na długie, tzw. panczeny.

Bródka robił błyskawiczne postępy. Znalazł się w kadrze na igrzyska w 2006 r. Do Turynu nie pojechał przez kontuzję. Bardzo to przeżył, ale się nie załamał. - To nie w jego charakterze. Po niepowodzeniach analizuje je i wyciąga wnioski - opowiada Szymajda. Cztery lata później w igrzyskach w Vancouver zajął dopiero 27. miejsce na 1500 m.

Kiedy przed rokiem zdobywał Puchar Świata, kibice dowiedzieli się, co odróżnia go od rywali - wiosną i latem normalnie pracuje. - Po studiach w Opolu mógł być nauczycielem albo strażakiem. Wybrał to drugie - mówi Szymajda. Służy w jednostce w Łowiczu. Od kwietnia do października jeździ do pożarów i wypadków. Koledzy twierdzą, że w samochodzie siedzi zwykle w drugim rzędzie. Cenią go także za to, że podczas dyżurów świetnie gotuje. Po sukcesie w Soczi twierdził, że bez wyrozumiałości pracodawców nie byłoby medalu.

Domaniewice od Łowicza, gdzie pełni służbę, dzieli 16 kilometrów. Bródka dojazd do pracy wykorzystuje na trening. - Jeździ do pracy rowerem albo na rolkach - wyjaśnia Szymajda. Gdy nie przebywa w strażnicy, ćwiczy w klubie Błyskawica, w którym w sumie jest 34 zawodników. Nie trenuje na lodzie, bo w Polsce latem to niemożliwe. Jako jedyni z liczących się w łyżwiarstwie krajów nie mamy krytego toru.

autor: Jarosław Bińczyk

Zdjęcie SPOKEY ŁYŻWY FIGUROWE BIRDWING Zdjęcie Tempish Łyżwy Hokejowe Vancouver Zdjęcie Spokey Łyżwy hokejowe Dynamic
SPOKEY ŁYŻWY FIGUROWE Tempish Łyżwy Hokejowe dziecięce
Spokey Łyżwy hokejowe
Porównaj ceny ? Sprawdź ceny ? Porównaj ceny ?
źródło: Okazje.info
Justyna Kowalczyk podczas dekoracji - po biegu na 10 km stylem klasycznym. Igrzyska Olimpijskie w Soczi 2014 Justyna Kowalczyk podczas dekoracji - po biegu na 10 km stylem klasycznym. Igrzyska Olimpijskie w Soczi 2014 KUBA ATYS

Justyna wygrała ze złamaną stopą

Wzruszyła się za metą, popłakała na podium podczas dekoracji medalowej, ale najbardziej ścisnęło się jej gardło, gdy dziękowała trenerowi.

To było ponad godzinę po padnięciu na śnieg, gdy Justyna Kowalczyk ukończyła bieg na 10 km z najlepszym czasem. Już grały inne emocje. Siedziała za stołem konferencyjnym i żarty jej się trzymały: podawała czapkę jednemu z reporterów, by ją mógł założyć i zdjąć przed nią, gratulując. Odwracała się ze śmiechem do Therese Johaug, pytając, czy swoich wywiadów nie może udzielać ciszej, by nie przerywać innym. Ale jak przyszło do podziękowań dla Aleksandra Wierietielnego, coś pękło.

Ledwo je dokończyła. Mówiła, jak nie stracił w nią wiary przez ostatnie trzy tygodnie, choć miał prawo, gdy cały czas coś sobie w drodze na igrzyska robiła. Złamała stopę, o czym wszyscy wiedzą, ale też odmroziła palce na zgrupowaniu w Santa Caterina i otarła ścięgno Achillesa już w Soczi, co zdradziła dopiero za metą. To prześwietlenie stopy zrobiła przecież nie tylko dla tych, którzy ją krytykowali po biegu łączonym, nie tylko dla siebie, ale też dla niego.

Wszystkie medale olimpijskie, już pięć, zdobyli razem. Do tego siedem z mistrzostw świata. Jedno za drugie wskoczyłoby kiedyś w ogień. Trener na igrzyskach w Turynie bił kijkami operatora, który chciał sfilmować, jak Justyna wstaje z noszy po omdleniu na trasie 10 km. Ona była gotowa kłócić się z każdym, kto mu zarzucił, że robi jej zbyt ciężkie treningi albo nie jest dość nowoczesny. Z czasem pojawiło się zmęczenie sobą, różne priorytety, trochę jak z dojrzewającym dzieckiem i rodzicem, gdy mimo że więź wciąż jest nie do zerwania, to przybywa sporów. Ale wytrwali razem do igrzysk i mają złoto. Po jednym z najtrudniejszych biegów na 10 km, jakie się zdarzyły w wielkiej imprezie. Rozgrywanym w ciężkim śniegu, w pełnym słońcu, w majowej temperaturze i na pętli z tak forsownym podbiegiem, że na drugim okrążeniu wiele narciarek wyglądało tam jak na Alpe Cermis: sunęły pod górę siłą woli, choć ręce i nogi już nie chciały robić tego, co kazała głowa.
Marit Bjorgen tam straciła szanse nie tylko na złoto, ale na medal w ogóle.
- Było ciężko jak nigdy. Ale dla mnie, im trudniejsze warunki, tym lepiej, więc dziękuję, słońce - mówiła Justyna. Wiedziała przed biegiem, że musi pójść na całość: wygraj albo przepadnij. Dlatego, że trasa była dla niej za łatwa w pierwszej części, bardziej sprzyjająca rywalkom i musiała tę różnicę zatrzeć atakiem. I dlatego, że skoro już zaczęła kolejny spór z tymi wszystkimi, którzy weszli jej na odcisk w sprawie formy, stopy, profesjonalizmu itp., to trzeba było zadać decydujący cios na trasie. Poza trasą, bez medalu, nie dałaby rady ich przekrzyczeć.

Korespondencja z Soczi Pawła Wilkowicza

Zdjęcie Armada Narty AR7 Zdjęcie Diamir Wiązania skitourowo-freeridowe FREERIDE PRO Zdjęcie HEAD BUTY NARCIARSKIE DREAM 100 MYA
Armada Narty AR7 Diamir Wiązania skitourowo-freeridowe HEAD BUTY NARCIARSKIE DREAM
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info

Rafał Majka najlepszy góral

Rafał Majka - najlepszym góralem Tour de France. Wygrał podczas największego kolarskiego wyścigu świata dwa górskie etapy. Najpierw po samotnej wspinaczce zwyciężył w Risoul, a potem triumfował na etapie do Saint-Lary-Soulan.

Nie tylko same zwycięstwa były ważne, ale także ich styl. Na 17. etapie gdy do mety zostało osiem kilometrów, a największy rywal Polaka w klasyfikacji górskiej Joaquim Rodríguez nie chciał współpracować, Majka puścił oko do kamery i wrzucił wyższy bieg. Może szepnął też: adieu. Chwilę później był już na mecie.

21 lat temu pierwszy na Saint-Lary Pla d'Adet, najtrudniejszy etap tamtego Tour de France, wjechał Zenon Jaskuła. Wyrwał kilkaset metrów przed metą, zostawiając w tyle Miguela Induraina i Tony'ego Romingera. Majka nie miał aż tak utytułowanych rywali, ale przecież jego w tym tourze w ogóle miało nie być. Został wciągnięty do drużyny w ostatniej chwili, by zastąpić podejrzewanego o wykroczenie dopingowe Czecha Romana Kreuzigera.

- Za rok czy dwa Rafał może wygrać cały Tour de France, a nie tylko etapy czy klasyfikację na najlepszego górala. Że teraz jest tylko pomocnikiem Contadora? Sam Contador wygrał Wielką Pętlę, a przed startem mówiono, że jadąc w grupie z Armstrongiem, będzie tylko pomocnikiem. Bjarne Riis [dyrektor sportowy grupy Tinkoff-Saxo] nie jest głupi. Jemu nie robi różnicy, który z jego kolarzy wygra. Grupa postawi na tego, kto będzie mocniejszy - mówi Zenon Jaskuła, trzeci w Wielkiej Pętli w 1993 roku.

- Ten facet może być gwiazdą. Ma charakter i styl - mówił Greg LeMond, trzykrotny zwycięzca TdF.

Zdjęcie Axer Kask rowerowy Liberty Zdjęcie Rower Kellys Scarpe 2013 Zdjęcie ZIENER Kurtka rowerowa męska Checker
Axer Kask rowerowy Liberty Rower Kellys Scarpe 2013 ZIENER Kurtka rowerowa męska
Sprawdź ceny ? Porównaj ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info
Chyba nikt nie spodziewał się, że mecz z mistrzami świata zakończy się dla Polaków zwycięstwem - i to 2:0! Bohaterem meczu okazał się Wojciech Szczęsny, który z poświęceniem bronił polskiej bramki. Fotoreporter Kuba Atys uchwycił jego widowiskową paradę. Warszawa, 11.10.2014 r. Chyba nikt nie spodziewał się, że mecz z mistrzami świata zakończy się dla Polaków zwycięstwem - i to 2:0! Bohaterem meczu okazał się Wojciech Szczęsny, który z poświęceniem bronił polskiej bramki. Fotoreporter Kuba Atys uchwycił jego widowiskową paradę. Warszawa, 11.10.2014 r. Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Polska wygrywa z Niemcami

Polacy wygrali pierwszy w historii mecz z Niemcami (po 12 porażkach i sześciu remisach), a Arkadiusz Milik został pierwszym od 43 lat polskim piłkarzem, który pokonał niemieckiego bramkarza w meczu o punkty (poprzednim był Robert Gadocha).

Tak silnego rywala Biało-Czerwoni nie pokonali od 1982 r. W dodatku pokonali Niemców, którzy niemal nie przegrywają. W Warszawie skończyli bez punktu dopiero drugi mecz eliminacji mistrzostw świata i Europy w XXI wieku i pierwszy raz od półfinału mundialu w 2010 r. nie strzelili gola w meczu o stawkę.

Drużyna Joachima Löwa próbowała pokonać Wojciecha Szczęsnego aż 22 razy, oddała 8 celnych strzałów, ale po zwycięstwie 2:0 trudno się czepiać polskich obrońców. Zwłaszcza, jeśli dodamy, że Arkadiusz Milik strzelił gola po dośrodkowaniu prawego defensora Łukasza Piszczka. Waldemar Fornalik nie mógł się zdecydować, kogo wystawiać na środku obrony, u Nawałki nie ma wątpliwości, przed bramkarzem stają Łukasz Szukała i Kamil Glik. Przeciwko Niemcom obaj byli bezbłędni

Do meczu z Niemcami reprezentacyjna kariera Wojciecha Szczęsnego była koszmarem. W kadrze debiutował już pięć lat temu, ale tylko trzy razy wybiegał na boisko w meczu o stawkę. Z Grecją na otwarcie Euro 2012 popełnił błąd, spowodował rzut karny i dostał czerwoną kartkę. Nie uchronił od porażki z Anglią (0:2), w meczu z Gibraltarem (7:0) nie miał nic do roboty. W Warszawie przeżył wieczór perfekcyjny. Nie puścił gola, kilka razy ratował zespół, zdarzało się, że pomagało mu szczęście (Niemcy trafili w poprzeczkę).

Ten mecz miał jeszcze jednego bohatera. Sebastian Mila wszedł na ostatnie 13 minut, strzelił bramkę na 2:0 i przypieczętował historyczne zwycięstwo reprezentacji Polski. - Tego piłkarza nie mieliśmy na kartce. Nie wiem, kim jest - mówił po meczu reprezentant Niemiec Thomas Mueller.

Zdjęcie BPOL103: Polska - koszulka polo Nike Zdjęcie CADID70: Mundial 2014 - piłka Adidas Zdjęcie Lanki NIKE HYPERVENOM PHADE FG-R JR 599073 690
Polska - koszulka kibica polo
Mundial 2014 - piłka Lanki NIKE HYPERVENOM
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Porównaj ceny ?
źródło: Okazje.info

Polska mistrzem świata

Nasi siatkarze po czterech dekadach znów wygrali mundial. W rewelacyjnym stylu zdetronizowali Brazylię, panującą od 12 lat drużynę wszech czasów.

Inauguracyjnego seta Polacy oddali, ale rozentuzjazmowany katowicki Spodek nie ucichł. Przywykliśmy już, że im bardziej zdają się pokonani, tym potężniejsi wstają. Nie zdeprymowało ich nawet roztrwonione prowadzenie 17:10. Znów reagowali, jakby byli pozbawieni układów nerwowych.

I kolejne sety wygrywali. To był fantastyczny, szarpiący za emocje finał, pełen wirtuozerskich akcji, które nie chciały się skończyć. Rozszalał się nawet żółtodziób Mateusz Mika, który wpadał na tym turnieju w głębokie kryzysy. Moment, by wylansować się na gwiazdę, wybrał idealny.

Brazylijczycy przeżyli już wszystko. Triumfowali na mundialach w 2002, 2006 i 2010 roku, zawsze dominowali absolutnie. Owszem, na każdym turnieju pojedynczy mecz przegrywali - jak we wtorek z Polską - ale potem wracali na boisko wściekli, a zarazem nadludzko skupieni. Zwłaszcza w meczach finałowych rozszarpywali rywali na strzępy. Dwa ostatnie wygrywali do zera.

Aż zderzyli się z Polską. Drużyną prowadzoną przez trenerskiego nowicjusza Stéphane'a Antigę, który w finale stanął naprzeciw żywego pomnika. Bernardo Rezende z reprezentacjami żeńską i męską zdobył 52 medale, w tym 31 złotych. Trener wszech czasów. Gdyby Brazylia utrzymała władzę na czwartych MŚ z rzędu, byłaby to passa bez precedensu w dziejach.

Dla Polski to dopiero drugie mistrzostwo świata we wszystkich grach zespołowych. Poprzednie też zdobyli siatkarze. W 1974 roku.

Bohaterowie Huberta Wagnera sięgali wówczas szczytu w Meksyku. Bohaterowie współcześni triumfowali w odrywającym się od ziemi katowickim Spodku, na turnieju w polskich halach, który rozpoczął się od frekwencyjnego rekordu świata - 63 tys. widzów oglądających inauguracyjny mecz z Serbią. I zebrał entuzjastyczne recenzje od wszystkich zagranicznych gości. Polska to jedyny kraj na świecie, który siatkówkę zamienia w efektowny show.

Nasza reprezentacja też wreszcie przeskoczyła wszystkich. Nie było popularnych w siatkówce kombinacji, które wyciągają gospodarzy za uszy. Na mistrzostwach Polacy zderzyli się i z broniącą złota Brazylią, i z mistrzami olimpijskimi Rosjanami, i z tegorocznymi triumfatorami Ligi Światowej Amerykanami, i z medalistami ostatnich mistrzostw Europy Serbią oraz Włochami. Bardziej zasłużyć na podium się nie da.

autor: Rafał Stec

Zdjęcie ASICS GELVOLLEY ELITE 2 MT Obuwie do siatkówki (AS142A075-A11) Zdjęcie DPOL55: Polska - koszulka Adidas Zdjęcie Koszulka meczowa męska 2014 BOCIEK F47510MB
ASICS GELVOLLEY ELITE 2 buty siatkarskie
Adidas koszulka kibica Koszulka meczowa męska
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info
Michał Kwiatkowski Michał Kwiatkowski DANIEL OCHOA DE OLZA/AP

Michał Kwiatkowski mistrzem świata

Michał Kwiatkowski został w Ponferradzie pierwszym polskim mistrzem świata zawodowców. To był idealny finisz najlepszego roku w historii polskiego kolarstwa.

- Jeeeeest! Mistrz świata! - krzyczeli ze łzami w oczach trenerzy, mechanicy i inni członkowie polskiej ekipy w Hiszpanii, rzucając się Kwiatkowskiemu na szyję za metą.

24-letni Polak zaatakował 7 kilometrów przed finiszem, na ostatnim podjeździe 254-kilometrowej trasy. Odskoczył na 10 sekund i na zjeździe utrzymał przewagę, choć rywale gonili zaciekle. Końcówkę pojechał tak świetnie, że na ostatnich metrach pozwolił sobie na odrobinę nonszalancji - zwolnił, podniósł ręce do góry, obejrzał się za siebie i pocałował orła na piersi. Gdy robił to wszystko, za jego plecami - dosłownie kilka metrów dalej! - z całych sił na pedały wściekle naciskała grupka pościgowa innych faworytów. Ale okazało się, że Kwiatkowski wszystko wyliczył co do sekundy (dosłownie!). Dopiero gdy orzeł był już wycałowany, a meta przejechana, dogonił go Australijczyk Simon Gerrans i Hiszpan Alejandro Valverde. Po złoto się jednak spóźnili, zostało srebro i brąz.

- Dedykuję to zwycięstwo mojej dziewczynie Agacie, rodzinie i wszystkim fanom kolarstwa w Polsce, ale przede wszystkim kolegom z reprezentacji, bez nich nie byłoby sukcesu - mówił na mecie wzruszony Kwiatkowski. Był wymieniany w szerokim gronie faworytów, bo lubi jednodniowe klasyki i ma za sobą bardzo udany sezon, ale w wyścigu tak prestiżowym i trudnym jeszcze nie triumfował.

Rozmawiając z dziennikarzami, Kwiatkowski co chwila kręcił głową i ocierał zły, nie mogąc chyba uwierzyć, że przez kolejny sezon we wszystkich wyścigach będzie jeździł w tęczowej koszulce mistrza globu.

Polskiego kolarza do medalu popchnęła doskonała współpraca ekipy. Kwiatkowski od początku do ostatnich kilometrów miał obok siebie przynajmniej jednego kolegę z dziewięcioosobowej drużyny (Maciej Bodnar, Michał Gołaś, Bartosz Huzarski, Przemysław Niemiec, Maciej Paterski, Michał Podlaski, Paweł Poljański, Bartłomiej Matusiak). Kilku z nich w ogóle nie dojechało do mety, bo stracili dużo energii, likwidując ucieczki, by przepchnąć lidera do przodu. Na ostatnich kilometrach przy Kwiatkowskim byli już tylko Gołaś i Paterski. Tuż po minięciu mety mistrz świata szukał ich wzrokiem, żeby podziękować. - Popłakałem się ze szczęścia, gdy Piotr Wadecki powiedział mi przez słuchawki, że Michał wygrał. Ostatni kilometr przejechałem ze łzami w oczach - opowiadał Gołaś.

Wadecki, selekcjoner reprezentacji, okazał się świetnym taktykiem, bo gdy na 150 km przed metą Polacy ciągnęli cały peleton, na Twitterze można było przeczytać polskie narzekania, że za wcześnie albo po co. Okazało się, że wykonali świetny manewr, bo tempo było wysokie, uciekinierzy zbytnio nie harcowali, a Kwiatkowski mógł przeprowadzić decydujący atak.

Jakub Ciastoń

Zdjęcie NORTHWAVE RĘKAWICZKI ROWEROWE MTB AIR MAN LONG Zdjęcie ROGELLI MARANELLO - kurtka rowerowa SOFTSHELL Zdjęcie SIDI Buty szosowe HYDRO GORE
NORTHWAVE RĘKAWICZKI ROWEROWE ROGELLI MARANELLO - kurtka rowerowa SIDI Buty szosowe HYDRO GORE
Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ? Sprawdź ceny ?
źródło: Okazje.info
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.