Trening kadry w Donaueschingen: Matusiak prawie w rowie

- Go, go, go !!! - krzyczał do swoich piłkarz Leo Beenhakker na porannym treningu w Donaueschingen. Holender wyjątkowo pokazał pierwsze 15 minut treningu taktycznego. Dotychczas pozwalał tylko na oglądanie rozgrzewki.

Kadrowicze na oddalone o kilkaset metrów od hotelu boisko dostali się rowerami, busami lub wózkami golfowymi. Gdy szliśmy na trening przemknęli obok nas Wojciech Łobodziński, Michał Pazdan, Maciej Żurawski i asystenci Beenhakkera Bogusław Kaczmarek i Adam Nawałka. Wydawało się, że wolno jedzie Radosław Matusiak, ale gdy wchodził w wiraż nie opanował pojazdu, odwróciło go o 180 stopni i prawie wylądował w rowie. - Szkoda, że na boisku nie jest taki dynamiczny - żartowali dziennikarze.

Trening zaczął się od gry w dziada. W tej fazie na zajęciach nie było jeszcze Jacka Bąka i Rogera, którzy przyjechali jako ostatni. Brazylijczyk z polskim paszportem przywitał wszystkich głośnym "dzień dobry".

Chwilę później Leo podzielił piłkarzy na dwie grupy. Pierwsza - Michał Żewłakow, Marcin Wasilewski, Grzegorz Bronowicki, Jacek Bąk, Mariusz Jop, Jakub Wawrzyniak, Roger, Wojciech Łobodziński i Dariusz Dudka trenowała bez piłki. Reszta miała trening strzelecki. Po wymianie kilku podań piłkarze strzelali z ok. 18 metrów. Przez dziesięć minut ani jeden nie potrafił pokonać Łukasza Fabiańskiego lub Wojciecha Szczęsnego. Jednemu z kadrowiczów udało się nawet przebić piłkę nad wysoką na 20 metrów siatką otaczającą boisko. - Dziękujemy za przybycie i zapraszamy następnym razem - powiedział w końcu Beenhakker i zamknął trening.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.