Najbardziej wyrównana liga świata

Która liga jest najbardziej wyrównana na świecie? Nie, nie chodzi mi tu o takie wynalazki, jak odkryta przez statystyków futbolu spod znaku RSSSF rumuńska liga o nazwie Divizia C, Seria a VIII-a, w której drugi zespół wyprzedził ostatni (czyli szesnasty) o trzy punkty, czy też pierwsza liga Maroka z 1966 roku, w której mistrz miał osiem punktów więcej niż czternasty (ostatni) zespół.

Oczywiście, że chodzi mi o ligę, którą interesują się miliony, czy też miliardy.

By uzyskać odpowiedź na to postawione na początku pytanie, policzyłem , jaki procent punktów pierwszego w tabeli zespołu zdobyła ostatnia drużyna w ostatnich trzech sezonach. Dla pewności obok lig piłkarskich wybrałem także te wiodące w innych sportach. Dołożyłem rodzime rodzinki i oto, co wyszło:

* Sezon 2003/04 - w sezonie 2004/05 nie było rozgrywek, bo ogłoszono lokaut.

Zdecydowanie najbardziej wyrównaną ligą świata jest baseballowa MLB! W każdym sezonie tej ligi najsłabszy zespół najmniej tracił do najlepszego. Dorobek autsajdera był zazwyczaj dwa razy większy niż w przeciętnej lidze piłkarskiej. Zresztą ciekawe, że w ostatnich trzech sezonach najbardziej wyrównaną ligą w piłce nożnej jest pozbawiona gwiazd Ligue 1, w której co roku tytuł zdobywa Olympique Lyon.

Oczywiście, dokonując swoich mało skomplikowanych obliczeń miałem swój perfidny cel. O przewadze MLB nad innymi intuicyjnie wiedziałem już wcześniej. Chciałem przedstawić w ten sposób tylko jeden z wielu powodów, dlaczego gra, która w Polsce uchodzi za nudną i dziwaczną, w Ameryce przyciąga miliony ludzi.

Pisząc o niezwykle wyrównanej rywalizacji w MLB warto też przypomnieć, że od 2000 r. żaden zespół nie zdobył dwa razy tytułu mistrz świata (jak to w Ameryce w zawodowej lidze nie wypada grać tylko o tytuł mistrza kraju czy kontynentu). W World Series (finał play off do czterech zwycięstw) wystąpiło 11 różnych zespołów.

W tym sezonie awansował dwunasty (Word Series rozpocznie się 24 października) - Colorado Rockies. I dzieje tego awansu są niesamowite. Przed sezonem bukmacherzy w Las Vegas (jedyne miejsce w USA, gdzie można legalnie obstawić wyniki sportowe) szanse zespołu z Kolorado na mistrzostwo oceniali w relacji 75:1. Jeszcze w połowie września (czyli dwa tygodnie przed końcem sezonu zasadniczego) Rockies zajmowali 4. miejsce w Zachodniej Dywizji National League z tylko teoretycznymi szansami na play off. Potrafili jednak wygrać 13 z ostatnich czternastu meczów, by w walce o play off zrównać się w liczbie zwycięstw z San Diego Padres. Po 162 rozegranych przez każdy zespół meczach o przepustce do gry o mistrzostwo musiało zadecydować spotkanie dodatkowe na neutralnym terenie. W Denver wygrali Rockies, choć w dogrywce (13. inning) musieli odrobić stratę dwóch punktów do rywali! Skończyło się 9:8, a potem Colorado zmiatało kolejnych rywali na drodze do World Series - Philadelphia Phillies (3:0) i Arizona Diamondbacks (4:0). Amerykanie śmieją się, że październik (po angielsku: october) powinien nazywać się teraz rocktober.

W World Series rywalem Rockies będą Boston Red Sox.

Warto przy tym zauważyć, że w MLB nie ma limitu na wynagrodzenia (salary cap), który ma za zadnie wyrównywać rywalizację w NHL, NBA czy NFL. Rockies wydają rocznie na wynagrodzenia 54 miliony dolarów. Z 30 drużyn ligi tylko pięć jest biedniejszych. Bogacze z New York Yankees na pensje zawodników wydają 3,5 razy tyle, ile Colorado.

A i jeszcze jedno - gdyby tak było w piłce nożnej w ciągu sezonu rozgrywano tyle samo meczów, ile w MLB - Manchester United zdobyłby w ubiegłym sezonie mistrzostwo z przewagą 25 punktów nad drugim zespołem, Lyon - 63, a Inter - 92.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.