Polski sędzia na mundialu: Błędy to ludzka rzecz!

- To niesprawiedliwe uproszczenie, że dobrzy sędziowie są tylko w Europie - mówi ?Gazecie" Maciej Wierzbowski, jedyny polski sędzia na mundialu.

Polski sędzia na mundialu: Błędy to ludzka rzecz!

- To niesprawiedliwe uproszczenie, że dobrzy sędziowie są tylko w Europie - mówi "Gazecie" Maciej Wierzbowski, jedyny polski sędzia na mundialu.

Maciej Wierzbowski sędziował na linii mecze Kamerun - Arabia Saudyjska, Irlandia - Arabia Saudyjska i Japonia - Turcja. Wypadł dobrze, bo FIFA wyznaczyła go do asystowania Duńczykowi Kimowi Miltonowi Nielsenowi w półfinałowym meczu Brazylia - Turcja.

Łukasz Pałucha: Podczas mundialu na sędziów spadła ostra krytyka. Zasłużenie?

Maciej Wierzbowski: Owszem były błędy, ale na negatywną ocenę duże znaczenie miał fakt, że te największe zdarzyły się w meczach z udziałem Włochów i Hiszpanów, czyli uznanych futbolowych firm mających medialny posłuch w świecie. Podejrzewam, że gdyby pokrzywdzonymi były Chiny, Nigeria czy Polska sprawa sędziowania nie byłaby tak nagłośniona. Oczywiście pomyłek nie da się wyeliminować - to ludzka rzecz.

Może więc lepiej posiłkować się techniką i rozstrzygnąć sporne sytuacje za pomocą zapisu wideo?

- Ale kto będzie oceniał, że dana sytuacja była kontrowersyjna i trzeba ją zobaczyć na wideo? Piłkarze?

W ten sposób rozstrzygane byłyby tylko najbardziej kontrowersyjne sytuacje - czy należy podyktować rzut karny, czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową itp.

- Można zacząć od rozpatrywania fauli w polu karnym, fauli kwalifikujących się na czerwoną kartkę i pozycji spalonych. To jednak nie wystarczy. Z czasem, grając przeciwko piłkarzowi znanemu z precyzyjnego wykonywania rzutów wolnych, rywale domagać się będą zbadania domniemanego faulu popełnionego tuż polem karnym, a w decydujących momentach meczu nawet przyznania rzutu rożnego. W ten sposób mecz przerywany 30-40 razy stanie się nudny i trudny w odbiorze.

To może chociaż wyeliminować z mistrzostw egzotycznych sędziów z Egiptu czy Trynidadu i Tobago oraz postawić na najlepszych w tym fachu Europejczyków?

- Uważam, że wszędzie są dobrzy arbitrzy, nie tylko w Europie. Zaimponowali mi sędziowie z Ameryki Południowej. Tam futbol jest religią, na trybunach zasiadają tłumy, dlatego przyzwyczajeni są do pracy pod dużą presją. Coraz więcej dobrych sędziów wywodzić się będzie ze Stanów Zjednoczonych. To niesprawiedliwe uproszczenie, że dobrzy sędziowie są tylko w Europie.

Sędziował Pan spotkanie Japonii z Turcją. Czy towarzyszyła mu większą presja, większa nerwowość?

- Spotkanie Japończyków było moim trzecim na mundialu, tremę miałem tylko przed pierwszym meczem: Arabia Saudyjska - Kamerun. Po nim uznałem, że jestem już na tyle doświadczony, że poradzę sobie w każdej sytuacji. W ogóle nie rozmyślałem o tym, że sędziuję gospodarzom.

Jak spędził Pan czas przed tym pierwszym meczem?

- Zakwaterowani byliśmy w ośrodku koło małego miasteczka Kisarazu oddalonego godzinę drogi od Tokio i Jokohamy. Na pierwszy mecz z powodu odległości do Saitamy wyjechaliśmy dzień wcześniej. W hotelu nie zagryzałem palców z nerwów, ale razem z pozostałymi arbitrami oglądaliśmy w telewizji mundialowe mecze. Pobudka o godz. 8 rano, śniadanie, a potem wszystko toczyło się już bardzo szybko, nie pozwalając na zbyt długie myślenie o debiutanckiej tremie.

Stworzyliśmy na mundialu zgraną grupę z innymi sędziami. Jej liderem był Włoch Pieruligi Collina. Tylko na zdjęciach wygląda groźnie.

Rozmawiał Łukasz Pałucha

W piątek o godz. 14 na stronie www.gazeta.pl/czat odbędzie się czat z Maciejem Wierzbowskim

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.