Van Nistelrooy to nowy król Premier League. Kilka dni temu namaścił go sam Teddy Sheringham, kiedyś zawodnik "Czerwonych Diabłów", przed rokiem wybrany przez kolegów po fachu z Premier League na piłkarza roku na Wyspach. Teraz domaga się tego samego tytułu, tyle że od dziennikarzy (będą głosować wkrótce), dla Holendra. Ten ostatni niczyjej rekomendacji jednak nie potrzebuje, bo w tym sezonie nie ma słabych chwil. Nawet kiedy obrońcy trofeum nie błyszczą formą - tak jak w sobotę - komplet fanów na Old Trafford może spokojnie czekać, kiedy błyśnie nią van Nistelrooy.
W meczu z Aston Villa harował jak wół, łącząc role: łowcy goli, rozgrywającego i walecznego defensywnego pomocnika. Chwilami miało się wrażenie, że to on kryje obrońców, a nie oni jego. Próbował też sam konstruować akcje ofensywne, gdyż jego partnerzy wielkiego zapału do gry nie mieli. Nie mogący znaleźć sobie miejsca w zespole Juan Sebastian Veron (tym razem wystąpił jako lewoskrzydłowy) podawał zbyt mocno, Mikael Silvestre dośrodkowywał niecelnie, a David Beckham nie dostał szansy pokonania bramkarza Petera Schmeichela z rzutu wolnego. Van Nistelrooy musiał zatem cierpliwie czekać, kiedy piłka sama go "znajdzie" w polu karnym. Doczekał się w 49. minucie.
"Diabły" nie zachwyciły, ale trener Alex Ferguson nie wybrzydzał. - Kiedy dążysz do tytułu, są mecze, które musisz wygrać 1:0. Jestem zadowolony, bo teraz wszyscy popełniają błędy, ale my popełniamy ich najmniej - powiedział Szkot po 12. zwycięstwie w ostatnich 13 kolejkach. - A Ruud ma absolutnie fantastyczny sezon. Nie mogę wprost uwierzyć, że jego forma wciąż rośnie.
Więcej emocji było w słowach trenera Arsene'a Wengera, który po zwycięstwie w derbach Londynu nad Fulham 4:1 (na boisku było ośmiu Francuzów, trzech usiadło na ławkach) piał z zachwytu nad swoimi piłkarzami. - To był wielki występ, pokaz perfekcyjnej gry zespołowej - mówił. Ale i Kanonierzy mają swoje indywidualności. Główny, obok Jimmy'ego Floyda Hasselbainka, konkurent van Nistelrooya do korony króla strzelców Thierry Henry strzelił gole numer 19. i 20. i w klasyfikacji najskuteczniejszych wyprzedził Holendra.
Trzeci wybitny napastnik z Premier League - Michael Owen - w derbach miasta Beatlesów do siatki nie trafił. Wyręczył go Nicolas Anelka, któremu wróżono równie wielką karierę, ale Francuz, zamiast się rozwijać, w pewnym momencie zaczął myśleć głównie o pieniądzach i wywoływać awantury w kolejnych klubach. To jego pierwszy gol dla "The Reds" w lidze. Dwukrotnie większy dorobek ma autor bramki dla Evertonu Tomasz Radziński. Może byłby on okazalszy, gdyby nie chroniczne kłopoty zdrowotne Polaka z kanadyjskim paszportem.
ARSENAL - FULHAM 4:1 (3:1): Lauren (5.), Vieira (15.), Henry (39., 60) - Marlet (10.);
LEICESTER CITY - DERBY COUNTY 0:3 (0:1): Kinkladze (53.), Strupar (64.), Morris (89.);
LIVERPOOL - EVERTON 1:1(0:1): Anelka (72.) - Radziński (52.);
MANCHESTER UNITED - ASTON VILLA 1:0 (0:0): van Nistelrooy (50.);
SOUTHAMPTON - BOLTON WANDERERS 0:0;
WEST HAM UNITED - MIDDLESBROUGH 1:0 (0:0): Kanoute (76.);
LEEDS - CHARLTON 0:0;
SUNDERLAND - NEWCASTLE 0:1 (0:0): Dabizas (64.);
1. MU 28 57 67-35
2. Newcastle 27 55 52-33
3. Arsenal 27 54 55-31
4. Liverpool 28 53 45-25
5. Chelsea 26 44 46-26
6. Leeds 27 44 37-29
7. Aston Villa 27 38 32-30
8. Tottenham 26 35 37-35
9. Fulham 27 35 27-29
10. Charlton 27 34 30-32
11. West Ham 27 34 30-42
12. Middlesbrough 27 31 26-35
13. Sunderland 27 31 21-31
14. Southampton 27 31 31-41
15. Ipswich 26 30 34-40
16. Everton 27 29 27-34
17. Bolton 27 29 30-42
18. Blackburn 26 25 32-36
19. Derby 27 25 21-43
20. Leicester 27 17 18-49
20 - Henry (Arsenal)
19 - van Nistelrooy (Manchester United)
18 - Jimmy Floyd Hasselbaink (Chelsea)
15 - Alan Shearer (Newcastle United)
14 - Michael Owen (Liverpool)