Klejndinst: Anglików można ograć

Anglicy w słabej formie? - O matko! Kto tak powiedział? - dziwi się trener Edward Klejndinst po powrocie ze szpiegowskiej misji na Wyspach. - To świetni piłkarze, ale ostatnio w reprezentacji nie stanowili zespołu. Dlatego pojedziemy do Manchesteru ze świadomością, że można ich ograć - twierdzi asystent Pawła Janasa.

Już tylko trzy tygodnie zostały do meczu Polska - Anglia w Manchesterze, który zdecyduje o pierwszym miejscu w grupie i bezpośrednim awansie na mundial. Edward Klejndinst w ciągu trzech dni obejrzał w Anglii cztery mecze.

Robert Błoński: Ilu rywali Pan widział w Anglii?

Edward Klejndinst: Niemal wszystkich graczy Svena Gorana Erikssona. Widziałem mecze Aston Villa - Tottenham, Liverpool - Manchester United, Arsenal - Everton i Derby - Southampton z udziałem Tomka Hajto i Kamila Kosowskiego. Z podstawowej jedenastki Anglików nie widziałem chyba tylko Owena z Newcastle oraz Beckhama z Realu Madryt.

I grających w Chelsea Terry'ego oraz Lamparda.

- No tak. Tyle że Terry był ostatnio kontuzjowany, a jak gra ten drugi... nie muszę wcale oglądać, by wiedzieć, że jest niemal doskonały. Co do Terry'ego, to jego nie widziałem, ale zobaczyłem fantastyczny powrót po kontuzji Sola Campbella. Nie dość, że w poniedziałek strzelił dwa gole dla Arsenalu po stałych fragmentach, to jeszcze był nie do przejścia pod swoją bramką. Zaimponował mi, trzeba będzie na niego uważać.

"Szpieg z Polski" nie miał żadnych problemów?

- Absolutnie. Potraktowano mnie fantastycznie. Wszędzie czekały na mnie wejściówki, a w Liverpoolu bardzo pomógł mi Jurek Dudek, który jest kontuzjowany i nie grał. Siedziałem dwa rzędy za trenerem Erikssonem. Nie udało nam się zamienić choćby słowa, a z miny szwedzkiego selekcjonera ciężko było cokolwiek odgadnąć. Zresztą wyszedł ze stadionu sporo przed końcem. Ja też musiałem wyjść tuż przed ostatnim gwizdkiem, bo inaczej nie zdążyłbym do Derby.

W sobotę interesował mnie przede wszystkim Tottenham z Defoe, Jenasem, Carrickiem i Robinsonem w składzie. W niedzielę zobaczyłem Gerrarda, Warnocka, Ferdinanda i Rooneya, a w poniedziałek Cole'a, Campbella i Phila Neville'a.

Czy rzeczywiście są w słabej formie?

- O matkooo! A skąd takie informacje? Niech pan nie żartuje. Kto tak napisał?

Angielska prasa po porażce w Belfaście!

- Przesadzili. I to grubo. Anglicy to piłkarze na najwyższym poziomie. Graczy Tottenhamu oceniam wysoko. Najwyżej chyba bramkarza Robinsona, który nie mógł nic zrobić przy straconej bramce. Był zasłonięty, ale w kilku sytuacjach bronił świetnie i ratował zespół. Już nie popełnia takich błędów jak jego poprzednik David James, który puszczał szmaty. I koniec z mówieniem, że "Anglia nie ma bramkarza". Bo ma. Jenas zagrał przeciętnie, Defoe lepiej, ale nieskutecznie. Nie mówię już o niewykorzystanym karnym, ale miał też znakomitą okazję po zgraniu Grześka Rasiaka. Był sam na sam, ale trafił w poprzeczkę. Jest jednak niebezpieczny.

A mecz na Anfield?

- Ferdinand jakoś nic wielkiego nie pokazał. To samo zawodnicy Liverpoolu.

A Rooney?

- Cztery dni przed meczem z nami nie wystąpi przeciwko Austrii - za kartki. W Liverpoolu ten były gracz Evertonu czuje się źle. Jak tylko został parę razy wygwizdany, dał się sprowokować. I przestał grać. Ale to piekielnie ciężki do upilnowania gracz. Niby stoi w miejscu przez 90 minut, ale jedną akcją może rozstrzygnąć losy meczu. I na to zwrócimy uwagę naszym zawodnikom.

W jakiej formie będą Anglicy za trzy tygodnie?

- W lepszej (śmiech). Ich porażkę w Belfaście uważam za wypadek przy pracy. Bo nic nie ujmując sympatycznej Irlandii Północnej, na osiem meczów z Anglią siedem by przegrała. Trzeba jechać do Manchesteru z respektem dla rywali, ale nie strachem przed nimi, i ze świadomością, że można wygrać. Wszystko w głowach polskich piłkarzy, muszą być o tym wszystkim przeświadczeni na 300 procent.

Czyli Anglia ma dobrych piłkarzy, ale słabą, niepoukładaną drużynę narodową?

- Tego, co widziałem w klubach, nie ma co przekładać na kadrę. Z nami na pewno zagrają lepiej niż we wrześniu, kiedy nie byli w formie. Eriksson głupi nie jest, pracował w klasowych zespołach i dawał sobie radę, miał wyniki. Teraz wie, że musi wygrać oba mecze, i już nie będzie eksperymentował, grał z jednym napastnikiem. Wróci do ustawienia 4-4-2.

A jak na tle reprezentantów Anglii wypadł Grzegorz Rasiak?

- Widziałem oba jego mecze w Tottenhamie. Powiedzenie, że zagrał poprawnie, to za mało. Robił nawet chyba więcej, niż wymaga od niego trener. Z racji swoich warunków fizycznych Grzegorz ma specyficzny styl gry. Bramkarz wybija piłkę do niego, to samo robią boczni obrońcy. On ma zgrywać piłkę do drugiego napastnika bądź pomocników. Rasiak gra jeszcze trochę mało ryzykownie, tak by nie stracić piłki. Ale musi mieć chwilę na to, by zaadaptować się do warunków w Premiership, i wkrótce zostanie egzekutorem.

Tomasz Hajto i Kamil Kosowski?

- Cieszy mnie, że są wiodącymi postaciami w Southampton. Kamil gra na lewej pomocy i choć śmiejąc się, narzeka, że mu ciężko, jest w dobrej formie. Tomek zagrał dobrze na prawej obronie. Po faulu na nim był rzut wolny, z którego padł gol. Dostał jednak dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. Przynajmniej jednej mógł uniknąć.

Czy Hajto jest w formie reprezentacyjnej?

- Zagrał dobrze - oprócz tych kartek. Ale uratował zespół kilka razy.

Ale trener Janas chciałby wiedzieć, czy jest w wystarczająco dobrej formie, by grać w kadrze?

- Na to pytanie odpowiem, ale... Pawłowi (śmiech).

To, Panie trenerze, Polska jedzie do Anglii...

- ...na pewno nie z prośbą o jak najniższy wymiar kary. Anglicy mają słabe punkty...

Jakie?

- Dziennikarzom będę mówił tylko o dobrych, o słabych powiem piłkarzom. A odpowiedź, mam nadzieję, znajdziemy na boisku.

Pojedzie Pan jeszcze na Wyspy?

- Nie, mam i tak mnóstwo materiałów. Muszę teraz to wszystko przygotować. Od 2 października zaczynamy zgrupowanie we Wronkach przed meczem z Anglią. W piątek 7 gramy w Warszawie z Islandią. Mecz na Old Trafford - 12 października. A ja cztery dni wcześniej obejrzę mecz Anglii z Austrią w Manchesterze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.