Dziś święta wojna w Glasgow

Jeszcze się przekonacie, że Żurawski to nie był dobry, lecz wspaniały transfer - odgraża się trener Celticu Gordon Strachan. W derbowym szlagierze z Glasgow Rangers, boju wykraczającym daleko poza futbol, posadzi jednak Polaka na ławce rezerwowych. Pewne miejsce w bramce ma za to Artur Boruc.

W sklepiku z klubowymi pamiątkami nieopodal Celtic Park koszulka z nazwiskiem byłego snajpera Wisły wisi na eksponowanym miejscu, podobnie jak bluza Boruca. Fani do portfeli sięgają jednak niechętnie. - Żurawski? Poszło może kilkadziesiąt t-shirtów, na pewno nie więcej niż sto - słyszę. Pytam, kto wśród ostatnio pozyskanych graczy jest najpopularniejszy. Nakamura, wszędobylski Japończyk ściągnięty niedawno z włoskiej Regginy. Ale za nim ciągną pielgrzymki rodaków.

- Ludzie się ociągają, patrzą na tę koszulkę z mieszanymi uczuciami, bo "siódemka" to dla nas święty numer. Nosił go Henrik Larsson, idol, jaki zdarza się raz na kilkanaście lat. Żurawski musi na niego zasłużyć, ale nie martw się, nikt go tu jeszcze nie skreśla - tłumaczy mi snujący się pod stadionem Allan. Minę ma smętną, bo na derby nie idzie. Pracuje, będzie słuchał transmisji w radiu.

Larsson strzelił dla Celtiku 242 gole, z czasem pojawiły się t-shirty, na których nazwisko Szweda zastąpiło słowo "Bóg". Żurawski do siatki jeszcze nie trafił, a wiadomo, jaki jest los napastnika - kibice szybko zaczynają wyliczać mecze z zerowym kontem i jeśli kiepska passa się przedłuża, to nie pomoże nawet świetna gra. Polakowi naliczyli już cztery, a świetnej gry też nie ma. Trener ściąga go po godzinie walki.

Allan mówi jednak prawdę. Kibice Celtiku nie wyglądają na zniecierpliwionych, choć śledzą każdy krok Żurawskiego, zaglądają mu nawet w przeszłość. Ich wiedza jest imponująca. Młodzi siedzący na położonym w sercu miasta George Square rzucają statystykami ("w poprzednim sezonie strzelił dla Wisły 25 goli w 26 meczach"), oglądali wideo z wyczynami Polaka ("widzieliśmy, na co go stać"), wiedzą nawet, że i w Krakowie potrzebował czasu, by poczuć się dobrze i zacząć szaleć pod bramką rywala (wymieniali mejle z kibicem z... Poznania). Niepokoją się, że Żurawski nie zdobył bramki dla Polski w sparingach z Serbią i Izraelem, bo sprawdzili, kiedy ostatnio (ponad rok temu) nie trafiał w reprezentacji dwa razy z rzędu! - Nie było źle, miał dwie asysty - pocieszam ich.

Judasz był tylko jeden

Dziś to wszystko może stracić jakiekolwiek znaczenie. Jeśli Żurawski strzeli zwycięskie gole, zostanie bożyszczem tłumów. W przypadku derbów Glasgow frazes o "świętej wojnie" brzmi prawdziwiej niż kiedykolwiek, zwłaszcza, że rywalizację między katolikami (Celtic), a protestantami (Rangers) od lat podsycają władze klubów. Wiedzą, że zapewnia im zyski liczone w milionach funtów.

- Wejdziesz na stadion, minie kilka sekund i na całym ciele poczujesz nienawiść, jaką do siebie czujemy - siwiejący już fan wypowiada te słowa z nieskrywaną dumą. - Za mojego życia i życia moich dzieci ta wojna się nie skończy. Byłeś kiedyś w Belfaście? Różnica jest taka, że tu nikt nie podkładał bomb, choć trupy się zdarzają. Na szczęście nie na stadionie - tłumaczy dziennikarz "Timesa".

Barw Rangers i Celtiku nie można zakładać w knajpach i szkołach. Ci pierwsi przez przeszło siedem dekad nie zatrudniali katolików. Żurawski marzył o Barcelonie i bataliach z Realem Madryt? Nawet tam czasem trafia się - jak mawiają fani - "zdrajca" w rodzaju Luisa Figo, który przeniósł się z Katalonii do stolicy Hiszpanii. W Glasgow jedyny przypadek bezpośredniego transferu między Celtikiem i Rangers zdarzył się w... XIX wieku. Potem tylko dwóch piłkarzy zakładało koszulki obu drużyn - ostatnim był Maurice Johnston, gwiazdor Celtiku, który w latach 80. wyjechał do Francji, po czym wrócił i zasilił Rangers. Tubylcy mówią, że to najsłynniejszy złoczyńca w dziejach miasta, że nienawiść katolików do "Judasza" nie słabnie. W marcowym meczu gwiazd sprzed lat, z którego zyski przeznaczono na cele charytatywne, Johnston chciał zagrać po jednej połowie dla każdego klubu. Nie zagrał w ogóle. Żaden fan Celtiku nie pojawiłby się na stadionie, a na ulicach wybuchłyby zamieszki.

Dziś liderem ligi jest Hearts, ale to absolutny wyjątek. Oba kluby nie mają konkurencji (mistrzostwo zdobywały 90 razy, krajowy puchar - 63 razy) i marzą o dołączeniu do bogatszej angielskiej Premier League. Pomysł upada także dlatego, że rywalizacja między nimi to sprawa narodowa. Szkockiej gospodarce przynosi 120 mln funtów rocznie, zapewnia też tysiące miejsc pracy. Uniwersyteckie badania mówią, że świętą wojnę trzeba pielęgnować jako symbol regionu, by utrzymać jej wpływ na ekonomię.

Miliony na Żurawskiego?

Nastrojowi derbów ulegają wszyscy. Piłkarze szybko sami zostają kibicami, a ci, co nie mieszczą się w meczowej "18", na wyjazdach siadają między fanami i razem z nimi zdzierają gardła. Trenerzy Strachan i Alex McLeish to serdeczni przyjaciele, w latach 80. grali razem w Aberdeen i reprezentacji Szkocji. Teraz rzucają aluzje, że stosunki między nimi się ochłodziły, Strachan twierdzi, że drinka po meczu nie wypiją, "najwyżej herbatę". Kiedy trener Celtiku siedział wczoraj między dziennikarzami, wcale nie ukrywał zdenerwowania, przeciwnie, przyznawał się "do ogromnego stresu". Presja rośnie. Prasa już zmęczyła się nieskutecznością Żurawskiego i promuje Craiga Beattiego, który nie zagrał jeszcze w podstawowej jedenastce Celtiku, ale strzelił trzy gole. W dodatku trafia także w barwach szkockiej młodzieżówki, a John Hartson, zwalisty snajper numer jeden w klubie, namaścił go jako niezwykły snajperski talent.

- Nie powiem, kto zagra. Wytrzymacie do jutra - oświadczył Strachan. Wiadomo jednak, że między słupki wstawi Boruca, który z dziennikarzami rozmawiał wczoraj dość swobodnie. Potem narzekał na swój angielski, ale chyba trochę przesadzał, zresztą połykający co drugą sylabę Szkoci starali się szeroko otwierać usta, by ułatwić mu zadanie. Oni otwartość polskiego bramkarza doceniają, polubili też jego luz, narzekali za to na niedostępność Żurawskiego. Ekswiślak wywiadów jeszcze nie udziela.

Jeśli dziś się przełamie, raczej nie będzie miał wyjścia. Fani, którym Celtic niemal codziennie zezwala na spotkania z piłkarzami, nie wypatrywali wczoraj polskiego napastnika, polujący na autografy kolekcjonerzy (niektórzy już całkiem siwi) nie mieli jeszcze kart z jego sylwetką. Kibice w samym tylko Glasgow wydają rocznie 15 mln funtów na klubowe gadżety. Kiedy ruszą po koszulki Żurawskiego?

Dla Gazety

Maciej Żurawski

Wiem, że nie zagram w pierwszym składzie, choć trener wprost tego nie powiedział. Raczej z treningu tak wynikało. Nie dziwi mnie to jednak, spodziewałem się ostrej rywalizacji w tak wielkim klubie. Mam nadzieję, że wejdę z ławki, ale się nie podniecam, bo bramki muszą przyjść. Czy w derbach? Najgorsze to mieć przeczucie, gole strzela się w najmniej spodziewanym momencie. Na szczęście czuję, że mam wsparcie trenera Strachana.

O atmosferze derbów słyszałem tyle, że nie potrafię sobie jej nawet wyobrazić. Obaw nie mam, nawet jak kibice przyjmą mnie wrogo, to i tak pewnie nie znam angielskiego wystarczająco, by ich zrozumieć. Oni mówią bardzo dziwnie, zjadają połowę słów, na szczęście języka uczy mnie Polka, który po polsku ledwie mówi, a w Szkocji mieszka od 18 lat.

Artur Boruc

Nie wiem, dlaczego, ale w ogóle się nie denerwuję. Może stres przyjdzie tuż przed meczem? Na razie to aż się dziwię, o co tyle hałasu. Wiem, że to święte derby, mówili mi, że kibice Rangers koncentrują się na debiutantach, chcą wykończyć tych, którzy nie wiedzą, czego się spodziewać. Nie boję się, zresztą ja też już ich nie lubię, to jest po równo. Naprawdę czuję pełen luz, żadnej presji. Jestem tu już miesiąc i jest coraz lepiej. Czy ja i Maciek zaprzyjaźniliśmy się z kimś? Kumplami jesteśmy wszyscy, byliśmy na kolacji z Petrowem i Vargą, ale o głębsze relacje tu chyba trudno. Liczy się profesjonalizm, wspólne cele. Celtic to miejsce, gdzie przychodzi się do pracy.

Gordon Strachan

trener Celtiku

Przyznaję, że jeśli chodzi o napastników, to mam dylemat, w klubie jest wielu klasowych. Maloney może jednak grać także na prawym skrzydele. Beattie to przyszłość całej szkockiej piłki, ale nie mam pewności, czy teraźniejszość. Owszem, strzela gole, ale co innego być w pierwszym składzie, a co innego wejść z rezerwy i grać ze zmęczonymi rywalami, którzy musieli przez godzinę biegać za Żurawskim. Maciek zmienia pozycje, dużo pracuje, niełatwo go upilnować. Cieszę się, że zagrał 90 minut w reprezentacji, że po kontuzji kostki nie ma już śladu. Nie mam żadnych wątpliwości co do jego możliwości, ufam mu całkowicie. Potrzebuje czasu, niczego więcej.

Jakim wynikiem zakończy się mecz Rangers - Celtic?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.