Ważne pytania

W spowiedzi Piotra Dziurowicza najbardziej uderzające jest wyznanie, że "Gazecie" ujawnił tylko 10 proc. tego, co policji i prokuraturze. A przecież i tak zdetonował bombę. Przerażająca prawda o polskim futbolu równie mocno daje po głowie, co prowokuje do pytań. Nieważne - czy retorycznych, czy rozsądnych. Ważne, że na wszystkie będziemy musieli sami znaleźć odpowiedzi.

Jaki jest sens dalszego prowadzenia w Polsce rozgrywek ligowych? Wszak wciąż są w nich działacze - burdelmamy, którzy bezwstydnie trzymają kramy z meczami do handlowania; trenerzy - alfonsi, którzy doskonale wiedzą, od kogo można punkty kupić, a komu sprzedać; sędziowie - prostytutki, co to za pieniądze dziś dadzą temu, a jutro innemu; piłkarze - callboys do wynajęcia, którzy grają dla tych, kto sypie większym groszem, nigdy dla chwały. Jak podejrzani o totalną nieuczciwość nadal mogą być autorytetami?

Czy z polskiej piłki można się jeszcze w ogóle cieszyć i nią interesować? Zostawmy z boku nieuleczalnych szowinistów, którym i tak wszystko jedno, czy zawody się wygra, czy kupi - byleby ich drużyna była górą. Ale czy zwykły kibic futbolu może teraz przyjść na stadion i nie mieć żadnych wątpliwości? A kto mu odda uczucia, które zostawił na trybunach przez wszystkie lata? Piękną radość po sukcesie, za który - jak się okazuje - jego pupile po prostu zapłacili. Albo łzy po porażce, którą do dziś brał za wynik ludzkiej słabości, a która też jednak miała swoją cenę. U ilu widzów rozrywka z oglądania popisów zawodników zmieni się w obsesję podejrzeń, że już każde zagranie jest ukartowane?

Jak mają zachować się media? Bezkrytycznie pokazywać i opisywać zwycięstwa tych, którzy do tej pory wygrywali tylko dlatego, że mieli większe lewe budżety? Kreować na gwiazdy mistrzów pozaboiskowych układów? Zresetować własną pamięć i chwalić za ambicję i sportową walkę sprzedawczyków z murawy, trenerskich stołków i prezesowskich gabinetów? Robić bohaterów z tych, którzy są przestępcami?

Na ile wierzyć politykom, na których zazwyczaj można liczyć wyłącznie przed wyborami, bo później już nie? Czy święte wielopartyjne oburzenie rzeczywiście przyniesie efekty? Słowa są tańsze od meczów, nie kosztują nic - dlatego wielu chce teraz naprawiać polski futbol. I już widać, że niektórzy nie mają pojęcia - gdzie tkwi sedno. Jak Michał Kamiński z PiS, który życzy sobie, by prezesa PZPN wybierali wszyscy, którzy kupują karnety na ligowe mecze... I czy tacy jak on już jesienią nie zapomną o piłce, wszak z trybun sejmowych boisk nie widać? A futbolowe bagno naprawdę wymaga zmian systemowych i ewentualne wprowadzenie zarządu komisarycznego do PZPN to dopiero pierwszy krok.

I wreszcie najważniejsze - czy tenże PZPN jest w stanie poradzić sobie sam ze sobą? Wyobraźmy sobie, że gang robi skok na bank. Następnie w całości zapisuje się do policji i prowadzi śledztwo. A później - nadal w komplecie - przywdziewa sędziowskie togi i wydaje wyrok... Jak można ufać ludziom, którzy przeczą oczywistościom? Po zatrzymaniu pierwszego podejrzanego plotą coś o czarnej owcy, po czym gotowi są straszyć procesami każdego, kto powie o nich złe słowo. Po co nam taki związek, którego praca polega na niezauważaniu bądź w najlepszym razie bagatelizowaniu problemów? Przedwojenni oficerowie przyłapani na gorącym uczynku strzelali sobie w głowę. Dzisiejsi działacze nigdy tego nie zrobią i to nie tylko dlatego, że nie mają honoru. Oni nie mają głów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.