Po porażce żużlowców Kolejarza

Opolscy żużlowcy w Rzeszowie zdobyli tylko 22 punkty. - Mimo to nie mam do zawodników pretensji - twierdzi Jerzy Drozd, prezes Kolejarza Opole

- Chłopcy pojechali w zaledwie sześcioosobowym składzie, z trzema młodzieżowcami, na dodatek nie wszyscy mieli przygotowany sprzęt - mówi Drozd. Nie widzi w tym nic złego. - Dla nas najważniejsze są baraże, bo tylko w nich jesteśmy w stanie uratować I ligę. Przygotowywanie się na mecz w Rzeszowie czy Ostrowie Wlkp. nie ma sensu, bo te ekipy i tak są od nas dużo mocniejsze, a nawet ewentualna sensacyjna wygrana nic by nam nie dała oprócz satysfakcji. A tak przynajmniej nasi młodzi żużlowcy trochę sobie pojeździli - mówi Drozd.

Mimo tak mizernego wyniku klub i tak musi wypłacić żużlowcom w sumie 10 tys. zł za zdobyte punkty.

- Pieniądze się przydadzą, bo wyremontowałem silniki za pożyczone - przyznaje Adam Czechowicz, który zdobył pięć punktów w dwóch startach. Potem miał dwa defekty, raz przyjechał czwarty. - Silniki chodził super, dwa defekty to wynik zerwanego łańcucha. A w ostatnim biegu już nie byłem w stanie dopasować motocykla do toru - przyznaje Czechowicz, który zrezygnował z remontu silnika u Antonina Kaspera i przygotował sprzęt w Zielonej Górze. - Jest ciężko, nie mamy pieniędzy, ale na baraże będziemy przygotowani na maksa. Nie mam pretensji do prezesów, bo wiem, że się starają - twierdzi Czechowicz.

Działacze Kolejarza zastanawiają się, czy mecz z Grudziądzem potraktować jako generalną próbę przed barażami. - Sporo by nas to kosztowało, ale pojechalibyśmy wtedy z Czechem Bohumilem Brhelem na wyremontowanym sprzęcie - twierdzi Drozd.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.