Piłka nożna. Trener Zbigniew Dobosz o barażach Rakowa

Tego rodzaju zawody jak baraże rozstrzygają się w sferze emocjonalnej. Wygra ten zespół, który wykaże większą wolę walki - mówi przed meczem w Żywcu trener Rakowa Zbigniew Dobosz

Tadeusz Iwanicki: Jak Pan motywuje zawodników przed dwumeczem z Koszarawą?

Zbigniew Dobosz: Prawda jest taka, że o zbliżających się meczach staramy się rozmawiać jak najmniej. Oczywiście, samo mówienie czy niemówienie niczego nie załatwia, ale tego rodzaju podejście jest następstwem moich doświadczeń. Wiem, że im mniej się zawodników stresuje, tym lepszy jest efekt. Z reguły tego rodzaju zawody jak baraże czy decydujące o awansie mecze rozstrzygają się w sferze emocjonalnej. Realizowanie założeń taktycznych odgrywa mniejszą rolę, chociaż również nie jest bez znaczenia. Uważam, że czekają nas mecze emocji, a wygra ten zespół, który wykaże większą wolę walki, większe pragnienie zwycięstwa. Pod tym kątem przygotowywaliśmy zespół, nie zaniedbując innych elementów - czysto piłkarskich czy przygotowania fizycznego. Na boisku zawodnicy mają pokazać to, czego się nauczyli, to, co potrafią najlepiej.

Ale mimo wszystko pojechał Pan podglądać rywali?

- Oglądałem mecze, których wyniki nie mogły niczego zmienić w tabeli. Trudno na podstawie spotkania, w którym jeden z zespołów nie jest zainteresowany wynikiem, wyciągać daleko idące wnioski. Bardzo łatwo natomiast ulec różnego rodzaju sugestiom. Kiedyś, będąc początkującym trenerem, popełniłem taki błąd i zapłaciłem z drużyną odpadnięciem z finału mistrzostw Polski juniorów. Nie będę przytaczał szczegółów, ale doskonale pamiętam tamtą sytuację. Piłkarska prawda jest taka, że mecz meczowi nie jest równy. Koszarawa ostatnio grała tak, ale z nami może zagrać inaczej.

Rywale zapewne również zrobili rozeznanie?

- W tej chwili jest to normalne. Zresztą trener Zagórski powiedział na łamach "Sportu", że ma doskonałe rozeznanie. Zna naszych piłkarzy z imienia i nazwiska. Potrafi ocenić ich zalety i wady. Nie robi z tego żadnej tajemnicy. Problem polega na tym, jak się tę wiedzę wykorzysta.

Czy Pan również uważa, że Raków najbardziej powinien się obawiać umiejętności strzeleckich Bartłomieja Sochy?

- Potwierdzę to, co wiedzą wszyscy: Socha należy do najlepszych strzelców IV ligi. Szum medialny, jaki wiosną zrobił się wokół tego zawodnika, nie był bezpodstawny. Wahał się wtedy, czy odejść z Koszarawy, ale zdecydował się zostać. Mówi się, że jeden piłkarz może rozstrzygnąć o losach meczu, ale ja nie przywiązuje większej wagi do tej opinii. Uważam, że o wyniku decyduje wysiłek jedenastu ludzi. Wygrywa i przegrywa drużyna, a nie jeden zawodnik.

***

Pierwszy mecz barażowy o awans do III ligi Raków gra z Koszarawą w Żywcu w sobotę o godz. 17. Wyjazd zorganizowanych grup przewidziany jest na godz. 12. Zbiórka na stadionie. retransmisja spotkania w niedzielę wieczorem w Tele5. Rewanż w Częstochowie - w środę, także o godz. 17.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.