Gwardia Warszawa spadła z III ligi

Gwardia, zdobywca Pucharu Polski, wicemistrz Polski. Klub, w którym grało kilkunastu reprezentantów Polski, pracowali w nim byli trenerzy reprezentacji Kazimierz Górski, Ryszard Koncewicz, Janusz Wójcik, spadł właśnie do IV ligi. W piątek Gwardia zagrała ostatni mecz w tej klasie. Niewykluczone, że też ostatni w swej historii

Przychodziłem tu, jak spadali z pierwszej i drugiej ligi, przyszedłem zobaczyć, jak spadają z trzeciej - mówi Jurek, jeden z widzów piątkowego spotkania z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie. Widzów nie ma zbyt wielu. Trzydziestu, może czterdziestu. Pięćdziesięciu - jeśli doliczyć "ochroniarzy", czyli wyraźnie zainteresowanych meczem starszych panów pamiętających złote lata Gwardii, ubranych dla nadania powagi w zielone kamizelki; przedstawicieli służb sanitarnych dla odmiany odwróconych tyłem do boiska; trójkę policjantów, na tym akurat stadionie budzących nie tyle należny im respekt, co przypominający rodowód klubu.

Rozkwit

Najpierw był KS Grochów - klub powstały w czasie okupacji w położonej po stronie praskiej dzielnicy Warszawy. W 1946 roku - w ramach przymusowego patronatu - zyskał status milicyjny, po tym jak tego garbu pozbyła się (ku swojej sportowej zgubie czasów PRL-u) Polonia. W 1948 roku zarejestrowana została Gwardia. Cztery lata później gwardziści awansowali do pierwszej ligi, dokładnie w roku, gdy na długie lata opuściła ją Polonia. Gwardia stała się czwartym warszawskim klubem w ekstraklasie - po Legii, Polonii i Warszawiance.

Dalsze sukcesy nadeszły szybko: w 1954 roku zwycięstwo w Pucharze Polski, trzy lata później wicemistrzostwo Polski - mistrzostwo było o krok, ale w ostatniej kolejce warszawski zespół uległ Lechowi Poznań. Gwardia była pierwszym zespołem, który reprezentował Polskę w Pucharze Europy, czy inaczej Pucharze Mistrzów Krajowych (1955 r.). Co znaczył wówczas milicyjny sponsor! Gwardia została zgłoszona do tych rozgrywek kosztem aktualnego mistrza Polski Polonii Bytom dzięki protekcji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Przegrała jednak dwumecz ze szwedzkim Djurgardens Sztokholm.

Milicyjny patronat był podstawą sukcesów klubu. Wpływał na rozwój i sukcesy, tak jak w przypadku niespodziewanego występu w Pucharze Europy, ale dawał też stabilizację materialną piłkarzom, trenerom, ułatwiał transfery zawodników. Najskuteczniejszy zawodnik w historii Gwardii Stanisław Hachorek przeszedł do Warszawy z milicyjnego klubu z Katowic. - Dlaczego w Gwardii w latach 70. grali Antek Szymanowski i Władek Żmuda (reprezentanci Polski na mistrzostwach świata)? Dostawali przydziały na malucha albo na mieszkanie. W tamtych czasach to kusiło piłkarzy - tłumaczy Zdzisław Łazarczyk, były szef sekcji piłkarskiej Gwardii, obecnie prezes Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej.

Ale już później klub istniał nie tylko dzięki temu, że sprowadzał piłkarzy z innych, przeważnie również gwardyjskich klubów. Byli zawodnicy zaczęli szkolić młodzież, wyszukiwać zdolnych piłkarzy z Warszawy i okolic. Pierwszym wychowankiem Gwardii, który zagrał w reprezentacji Polski (lata 80.), był Krzysztof Baran. Dwaj kolejni to Dariusz Wdowczyk i Maciej Szczęsny. Ci dwaj przez długie lata grali później z sukcesami w Legii. Szczęsny jako jedyny polski piłkarz w historii zdobył pięć tytułów mistrzowskich w czterech różnych klubach (Legia, Widzew Łódź, Polonia, Wisła Kraków). Na Racławickiej ujawnił się talent Dariusza Dziekanowskiego i Romana Koseckiego. W 1983 roku Dziekanowski został sprzedany z Gwardii do Widzewa za rekordową wówczas sumę w polskim futbolu 21 milionów złotych.

Mimo już nie tak spektakularnych jak w latach 50. sukcesów, gry w pierwszej lidze, europejskich pucharach Gwardii nie udało się zdobyć jednego - sympatii. - Ten stadion zapełniał się tylko podczas derbowych meczów z Legią, z Górnikiem Zabrze, pamiętam też mecz z Motorem Lublin, wtedy także był tłum - wspomina Łazarczyk. Tłum to znaczy kilka tysięcy, nawet 12 tysięcy ludzi. Ale przeciętna frekwencja przy Racławickiej to było kilkuset widzów.

Upadek

Pierwszą ligę Gwardia opuściła w 1983 r., drugą dziewięć lat później. Największe prawdopodobieństwo, że nie wróci, pojawiła się w 1998 r. Gwardia grała baraże ze Stalą Stocznia Szczecin. W rewanżu w Warszawie prowadziła już 2:0 (w pierwszym meczu było 1:2). Wszyscy byli pewni awansu. W budynku klubowym przygotowany był już bankiet. Mecz zakończył się remisem 2:2. Później część zawodników pożegnała się z klubem, niektórzy dyscyplinarnie. - Przegraliśmy w dziwnych okolicznościach, to był początek końca - mówi obecny kierownik sekcji Jerzy Piasecki.

W jego głosie słychać przygnębienie, z żalem patrzy na wysiłki swoich piłkarzy w walce z FinishParkietem, na stratę kolejnych bramek. Ten mecz nie miał już znaczenia. Gwardia przegrała 1:4, w III lidze zajęła trzecie miejsce od końca. - Tyle wysiłku włożyłem w ratowanie tego zespołu. Jeszcze półtora roku temu była szansa na awans, ale ledwo zakończyliśmy sezon. W tym po to, żeby ratować pierwszy zespół, wycofaliśmy z ligi okręgowej drugi. Nie było nas stać na dwa. Po rundzie jesiennej wszyscy skazywali nas na spadek, ale po kilku meczach pokazaliśmy, że nie zamierzamy odpuszczać. W połowie rundy znów zaczęło coś się psuć. Staczaliśmy się aż do IV ligi - opowiada Piasecki.

Pokazuje na to, czego nie trzeba pokazywać, co kłuje w oczy. Zardzewiałe ogrodzenie, trybuny, na których nie chce się siadać, zniszczony budynek klubowy. - Przyczyną spadku według mnie jest brak zainteresowania władz klubu naszą sekcją. Brak pomysłu, jak to wszystko ma funkcjonować. Przetrwaliśmy do dziś, bo broniłem Gwardii godnością i honorem. Starałem się przezwyciężyć zło. Nie udało się - żali się i odsyła do dyrektora Jana Wernera. Były znany lekkoatleta nie przyszedł na ostatni mecz piłkarzy w III lidze. Wcześniej nie chciał wypowiadać się na temat losu drużyny. - Poczekamy do zarządu - mówi.

To posiedzenie może okazać się wyrokiem dla piłkarzy. Do 15 czerwca Gwardia musi zgłosić zespół do rozgrywek IV ligi. - Słyszę, że mogą być z tym kłopoty - mówi Łazarczyk. - Zrobię wszystko, aby zespół został zgłoszony - zapowiada Piasecki.

***

Na trybunach siedzi też grupka zagorzałych kibiców Gwardii. Nie zważają na sytuację klubu, na spadek, na możliwy całkowity upadek. "Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham Cię" - śpiewają. Są zorganizowani w klubie kibica, prowadzą przyzwoitą stronę internetową, na której były również relacje na żywo z wyjazdowych meczów Gwardii w III lidze. Na meczu odpalają race, ktoś zamacha klubowym szalikiem.

- Będziemy przychodzić i na IV ligę - zapowiadają z dumą w głosie. Wierzą w lepsze czasy. - Zawsze trzeba mieć nadzieję - mówi Darek. Po meczu stają przy ogrodzeniu i czekają na piłkarzy Gwardii. Dziękują im za grę. Po raz ostatni?

Maciej Szczęsny

wychowanek Gwardii

Najbliżej miałem na Polonię, ale ona grała wtedy w III lidze. Do Legii mnie nie ciągnęło, bo źle się kojarzyła. Tak się wtedy mówiło, że brało się do niej zawodników siłą i gwałtem. Wybrałem Gwardię. I na pewno jako młody człowiek niczego nie straciłem, a zyskałem i sportowo, i wychowawczo. Spędziłem tu piękny czas, ponad 11 lat. Miałem wspaniałego trenera i wychowawcę Adama Brzozowskiego. Był pozornie ostry, ale darzył nas przy tym ogromną sympatią. Gwardia bardzo o nas dbała. W tamtych czasach było to najlepszy w Polsce adres dla młodzieży. Klub zapewniał sprzęt, ale również obowiązkowe dożywianie. A wtedy zupa z wkładką mięsną nie była czymś, co można było codziennie dostać w domu. Jeżeli wśród chłopaków były jakieś problemy wychowawcze, zawsze znalazł się trener z odpowiednią legitymacją... Pomagał zrobić z takiego chłopaka może nie anioła, ale przyzwoitego człowieka.

Wielka szkoda, że teraz firmy sportowe muszą być na swoim rozrachunku. Ta firma odczuła to szczególnie boleśnie, brak tu było ludzi, którzy potrafiliby radzić sobie w nowej rzeczywistości. Resortowa konotacja też długi czas nie pomagała klubowi. Wielka szkoda, że na boisku, na którym trenowałem ja, Darek Wdowczyk, Darek Dziekanowski, aby wspomnieć tylko ludzi z mojego pokolenia, stoi dziś budynek, o którym jedni mówili, że mieści się w nim hotel dla pielęgniarek, a inni, że siedziba kontrwywiadu. I teraz mój syn musi trenować na boisku niedającym radości z uprawiania sportu, bo można na nim dostać pylicy płuc. To jest miara upadku sportu w Warszawie.

Tylko Legia i Polonia

Trzecią ligę opuścił również inny warszawski klub - Okęcie. Klub z Radarowej zajął ostatnie miejsce w tabeli. Sytuacja Okęcia jest równie dramatyczna jak Gwardii. W tym tygodniu zbierze się zarząd klubu i zdecyduje, czy drużyna seniorów będzie grała w czwartej lidze. Prawdopodobna jest fuzja z jednym z podwarszawskich klubów. W tej chwili w Warszawie zostały tylko dwa kluby w I lidze - Legia i Polonia - nie ma żadnego w drugiej i trzeciej lidze (nie licząc rezerw Legii). Nie wiadomo, czy w czwartej zostaną Gwardia i Okęcie, nie jest też pewny los Delty - kłopoty finansowe, prawdopodobnie o klasę spadnie Olimpia. Silne stają się za to kluby podwarszawskie, w II lidze zadomowił się Świt Nowy Dwór, szansę na awans ma Znicz Pruszków. Do trzeciej awansował Dolcan Ząbki.

Najbardziej znani piłkarze Gwardii

Krzysztof Baszkiewicz, Krzysztof Baran, Stanisław Hachorek, Antoni Szymanowski, Jerzy Kraska, Władysław Żmuda, Bogdan Masztaler, Dariusz Dziekanowski, Roman Kosecki, Dariusz Wdowczyk, Maciej Szczęsny, Edmund Zientara, Joachim Marx, Ryszard Szymczak, Stanisław Terlecki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.