Siatkówka. Nowy prezes AZS-u

Nieoczekiwanie doszło do zmiany na stanowisku prezesa Sportowej Spółki Akcyjnej AZS Częstochowa. Romana Lisowskiego zastąpił dotychczasowy wiceprezes Krzysztof Wachowiak

Lisowski szefował klubowi od połowy 2002 roku, kiedy przejął AZS z rąk Andrzeja Gołaszewskiego. Niedawno, po przekształceniu stowarzyszenia w Sportową Spółkę Akcyjną, Lisowski został także prezesem jej zarządu. Jak przyznaje, decyzja rady nadzorczej o odwołaniu była dla niego zaskoczeniem.

Co mogło być przyczyną odwołania dotychczasowego prezesa? Próbowaliśmy skontaktować się z przewodniczącym rady nadzorczej AZS SSA Karolem Pilichowcem, ale bezskutecznie. O tym, co się wydarzyło, nie chciał rozmawiać także nowy prezes Krzysztof Wachowiak.

Jak informuje oficjalnie AZS Częstochowa SSA: "Funkcję wiceprezesa zarządu jako oddelegowany członek rady nadzorczej objął Grzegorz Kowalczyk".

Roman Lisowski: Jestem zaskoczony

Piotr Toborek: Może Pan zdradzić, co się stało? Wie Pan, skąd taka decyzja?

Roman Lisowski: Nie wiem, skąd taka decyzja rady nadzorczej. Przyjąłem ją do wiadomości. Nie robię z tego afery, ale jednocześnie nie znam jej powodów. Tym bardziej że było to dość zaskakujące.

Nie wiąże Pan tego z faktem, że nie udało się w klubie zatrzymać Winiarskiego i Szymańskiego, za co można obwiniać prezesa?

- To już pytanie do rady nadzorczej.

Zostaje Pan w klubie czy całkiem rezygnuje z działalności?

- Jeszcze nie wiem, zobaczymy. Najpierw muszę poznać powody dla których tak się stało. Poza tym jestem jednym z większych udziałowców spółki. Zresztą to jest tak, że ja po części sam zrezygnowałem. Miałem propozycję na pewien układ, na który nie wyraziłem zgody (według naszych informacji Lisowski miałbybyc członkiem rady nadzorczej - red.)

Rozumiem, że to było zaskoczenie nie tylko dla wszystkich interesujących się siatkówką, ale i dla Pana?

- Tak, jest to dla mnie pewne zaskoczenie. Jeszcze raz mówię jednak, że przyjmuję to ze spokojem.

Krzysztof Wachowiak: Bez komentarza

Piotr Toborek: Co się wydarzyło w AZS-ie?

Krzysztof Wachowiak: Nie chciałbym się w tej kwestii wypowiadać. To byłaby niezręczność. Taka była decyzja rady nadzorczej.

Co oznacza zmiana prezesa, jakie zmiany Pan wprowadzi?

- Myślę, że na pewno nie na gorsze. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku.

Przyzwyczailiśmy się, że prezesi to biznesmeni. Pan jest dyrektorem szkoły, ale z drugiej strony od wielu lat związanym z siatkówką. Co to oznacza?

- Spójrzmy na to tak, że biznesmen, który nie orientuje się w sporcie, może wprowadzić w klubie więcej zamieszania niż pożytku. Jak pan powiedział, ja jestem blisko siatkówki od lat.

Ostatnio już jako wiceprezes odpowiadał Pan za rozmowy z zawodnikami, którzy mogliby wzmocnić AZS. Czy są już jakieś konkrety?

- Na razie nie. Prowadzimy już rozmowy z kilkoma siatkarzami. Nazwisk nie zdradzę, bo konkurencja nie śpi. Wszystko trwa dość długo, bo zawodnicy czekają na najlepsze propozycje, a im ich więcej, tym mają większy wybór. Także menedżerowie jeszcze zwlekają, szukając najlepszych ofert dla swoich zawodników. Przyznam, że koncentrujemy się na zawodnikach zagranicznych. W ubiegłym tygodniu zrobiliśmy jeszcze drugie podejście do Piotrka Gruszki. Otrzymał bardzo dobrą propozycję, nie gorszą od tych, jakie ma z innych klubów, ale otrzymaliśmy odpowiedź odmowną.

Jest Pan znany z działalności w klubie Delic-Pol Norwid. Czy teraz współpraca AZS i Delic-Polu się zacieśni ?

- Zależy, jak to rozumieć. Klub zawodowy, a takim jako sportowa spółka jest AZS, nie jest najlepszym miejscem do szkolenia czy szlifowania talentów, dlatego pod tym względem nic się nie zmieni. Z drugiej strony, źle byłoby, gdy zdolni zawodnicy z Delic- Polu trafiali do innych klubów, a nie - jeśli na to zasłużą - do AZS-u.

Komentarz "Gazety"

To co się wydarzyło w AZS budzi niepokój większy nawet niż strata Winiarskiego i Szymańskiego. Prawdopodobnie po pierwszych tygodniach działalności Sportowej Spółki Akcyjnej rozpoczęła się walka o wpływy. Nie ma się łudzić, że chodzi tu o dobro częstochowskiej siatkówki.

Piotr Toborek

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.