Mówi Adam Wójcik, środkowy Prokomu

Nie jestem bohaterem

Grzegorz Kubicki: Po trzech meczach, które kończyły się wyraźną wygraną jednego z zespołów, znowu doczekaliśmy się emocji. Co było powodem Waszej znakomitej gry w drugiej połowie?

Adam Wójcik: Przed przerwą nie graliśmy swojej koszykówki, ale trudno powiedzieć dlaczego. Anwil postawił twarde warunki, przez dłuższy czas nie mogliśmy sobie poradzić. Ale w trzeciej kwarcie było już dużo lepiej. Piłka szybko chodziła po obwodzie, w odpowiednim momencie dostawali ją gracze podkoszowi. Przestaliśmy grać na stojąco i od razu wynik był inny. Zagraliśmy jak Liverpool w drugiej połowie finału Ligi Mistrzów z Milanem. Do przerwy też im szło ciężko, nic im nie wychodziło, ale w drugiej połowie się rozegrali, odrobili straty i wygrali. Na tym właśnie polega piękno sportu. Koszykówka to szybka gra, sytuacja błyskawicznie się zmienia, a kto złapie wiatr w żagle ten ma wielką szansę na wygraną. My ją wykorzystaliśmy.

Wyrasta Pan na bohatera finałów.

- Nie jestem żadnym bohaterem, na pewno się nim nie czuję. Cały czas powtarzam, że nie interesuje mnie, ile punktów rzuciłem, a tylko to, czy wygraliśmy. Mogę rzucić jeden punkt, mogę 15, ale najważniejsze jest to, abyśmy jako zespół rzucili więcej punktów od rywala. Początek meczu miałem ciężki, ale w drugiej połowie koledzy częściej mnie widzieli, grało się dobrze.

Kibice już się zaczynają zakładać, czy wrócicie na siódmy mecz do Sopotu, czy mistrza poznamy już w środę we Włocławku. Jak Pan sądzi?

Wszyscy życzymy sobie tego, aby rywalizacja w finale skończyła się po sześciu meczach. Z Włocławka chcemy wrócić jako mistrz Polski. Do meczu nr 6 jest kilka dni i do tej pory przerwa w finałach nam służyła. Lepiej graliśmy w pierwszych meczach, po kilku dniach odpoczynku, i mam nadzieję, że podobnie będzie tym razem.

Rozmawiał Grzegorz Kubicki

KWARTA PO KWARCIE

I KWARTA

Zaczęło się od celnego rzutu za trzy punkty Gorana Jagodnika, ale potem wyraźnie lepszy był Anwil. W 7. minucie goście wyszli na prowadzenie, głównie dzięki świetnej grze Eda Scotta, którego wspierał świetnie walczący pod koszem Gatis Jahovics. W pierwszej kwarcie Prokom trafił zaledwie jeden rzut za dwa punkty (Tomas Pacesas). Wynik: 11:14.

II KWARTA

Na parkiecie pojawił się Joe Crispin, ale świetnie krył go Darius Maskoliunas. Strzelec Anwilu nie miał miejsca na oddanie rzutu, a kiedy spróbował, piłka nie dotknęła obręczy. W Anwilu dobrze grali inni (zwłaszcza Robert Witka) i goście prowadzili 19:11. Trener Eugeniusz Kijewski wziął czas, jego zespół odrobił część start, ale cały czas prowadził Anwil. Wynik: 26:31.

III KWARTA

Rozpoczęło się od szturmu Prokomu, który rzucił pierwsze osiem punktów. Rewelacyjnie grał Adam Wójcik, który w pierwszej połowie rzucił jeden punkt, a po przerwie 20. Grał świetnie, jak w meczu nr 3 we Włocławku. A ponieważ miał wsparcie Gorana Jagodnika i Filipa Dylewicza, Prokom nie tylko odrobił straty, ale i wypracował sobie przewagę. Wynik: 54:44.

IV KWARTA

Anwil się nie poddaje, Anwil walczy do końca, na dodatek pomagają mu sędziowie, którzy każdą sporną piłkę przyznają gościom. Pięć minut przed końcem zrobiło się tylko 62:56 dla Prokomu, ale na więcej sopocianie nie pozwolili. Znowu zaczął trafiać Wójcik, ważne punkty dołożyli Maskoliunas i Tomas Pacesas i Prokom jest już o krok od mistrzostwa Polski! Wynik: 77:63.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.