Lech Poznań - Górnik Łęczna 3:0 (2:0)

Piłka nożna. Piłkarze Górnika Łęczna nie są już drużyną niepokonaną tej wiosny. Ich świetną passę przełamał w Poznaniu Lech. - Ponieśliśmy zasłużoną porażkę, bo ?Kolejorz? był od nas wyraźnie lepszy - podsumował stoper łęcznian Bartosz Jurkowski

W sobotę jedynym elementem, w którym Łęczna dominowała nad Lechem były rzuty rożne. Początkowo jednak nawet ich brakowało, bo oba zespoły rozpoczęły mecz w iście usypiającym tempie. Sęk w tym, że Lech zmienił swoje nastawienie po pierwszym golu, podczas gdy Łęczna - nie.

A gol był dziwaczny, bowiem doświadczony Jarosław Popiela popełnił błąd w obronie, stracił piłkę, a Piotr Reiss okazję wykorzystał (choć piłkę skierował najpierw w słupek, a dopiero potem trafiła ona do bramki). Reakcja trenera Kaczmarka - zdjął Popielę z boiska, a obaj panowie nawet nie podziękowali sobie za grę. - Razem gramy, razem wygrywamy i przegrywamy. Nikt z nas nie obwinia Jarka. On się zwyczajnie potknął w miejscu, gdzie jest zraszacz murawy - mówił po meczu obrońca Łęcznej Jurkowski.

Kilka minut potem po strzale Marcina Wachowicza piłka trafiła w boczną siatkę Górnika. Część widzów - ci, którzy nie widzieli dokładnie - zerwała się nawet z okrzykiem "jeeest!". Okrzyk ten zabrzmiał jednak po raz drugi jeszcze przed przerwą, gdy piłkę odzyskaną przez walecznego Piotra Świerczewskiego zagrał w pole karne Rafał Lasocki. Trafiła ona do Reissa i ten strzelił swego drugiego gola w meczu, co w tym sezonie zdarzało mu się tylko w Pucharze Polski.

Nic dziwnego, że gdy Reiss w drugiej połowie schodził z boiska, usłyszał gromkie brawa. Braw za udany występ doczekał się też Marcin Wachowicz - nie tylko za regularny ostrzał bramki Górnika potężnymi bombami z rzutów wolnych (raz trafił nawet w poprzeczkę), ale i za dużą aktywność w ofensywie. Wreszcie owacji i skandowania nazwiska doczekał się chyba najmniej rozpieszczany dotąd przez trybuny gracz Lecha - Paweł Bugała. Jednym z argumentów, dla których trener Michniewicz wystawił go w meczu był fakt, że Łęczna to jego dawny klub, z którym rozstał się w gniewie. Bugała wymierzył więc Kaczmarkowi karę za brak zaufania w postaci trzeciej bramki dla Lecha. W tym wypadku, co prawda, dostawił tylko nogę do piłki po akcji Zbigniewa Zakrzewskiego, ale i tak jego radość była wielka. To w końcu pierwszy gol Bugały w barwach "Kolejorza".

Z drugiej strony eks-lechita Łukasz Madej nie miał okazji udowodnić niczego Lechowi i trenerowi Michniewiczowi. "Bobo" Kaczmarek nie wystawił go w ogóle do gry. Trybuny przy Bułgarskiej były bezlitośnie złośliwe. - Znowu na ławie, hej Madej, znowu na ławie! - zawołali poznaniacy, gdy trener Kaczmarek dokonał trzeciej i ostatniej zmiany, a na murawie wciąż nie było Łukasza Madeja.

Żeby być jednak sprawiedliwym, trzeba zaznaczyć, że Górnik zrobił naprawdę niewiele, by przeciwstawić się Lechowi. Łęcznianie nie kwapili się do wzięcia inicjatywy w swoje ręce nawet, gdy przegrywali. Jak zwykle, nastawiali się na kontrataki, ale Lech atakował z rozwagą, pozycyjnie i dość wolno. Wymieniał wiele podań, utrzymywał się przy piłce, a od stanu 1:0 bardzo wyraźnie zwalniał grę. Po przerwie Górnik grał nieco składniej, ale pierwszy celny strzał oddał dopiero w 50. min.

W efekcie najgroźniejszą akcją Łęcznej była pechowa interwencja Zakrzewskiego, która omal nie zakończyła się samobójczym golem - piłka jakimś cudem minęła poprzeczkę (niebezpieczny dla Lecha był też silny Sebastiana Szałachowskiego w 69. min, po którym ładną interwencją popisał się Waldemar Piątek).

Lech Poznań - Górnik Łęczna 3:0 (2:0)

Strzelcy bramek:

Lech: Reiss (14. i 40., obie bez asyst), Bugała (58., po podaniu Zakrzewskiego)

Składy

Lech: Piątek - Jakubowski, Kuś, Mowlik, Lasocki - Scherfchen Ż, Świerczewski - Zakrzewski (84. Marciniak), Bugała, Wachowicz (68. Sasin) - Reiss Ż (77. Gajtkowski)

Górnik: Bledzewski - Pawelec, Popiela (24. Bożyk), Jurkowski, Siklic - G. Bronowicki, Wędzyński, Petrovic Ż (62. Nikitovic), Nazaruk - Szałachowski (72. Jezierski), Kubica

Sędzia: Krzysztof Zdunek (Łódź)

Widzów ok. 5,5 tys.

Dla "Gazety"

Bogusław Kaczmarek, trener Górnika Łęczna

Jaki dziś dzień mamy? 21 maja? A ja myślałem, że 6 grudnia! Mówiąc poważniej, moja drużyna była dziś porażona jakąś apatia i niemocą, dlatego sprezentowaliśmy Lechowi 2,5 gola. Trenerowi Michniewiczowi gratuluję punktów i utrzymania się.

Na pytanie: dlaczego zdjął Jarosława Popielę?

A pan nie był na meczu? Nie widział pan? Zdjąłem go, bo był słaby. Nie zmienia się tak wcześnie piłkarza z innego powodu, chyba że jest kontuzjowany.

Czesław Michniewicz, trener Lecha Poznań

Nareszcie tabela wygląda normalnie. Miło mi, że rozgrywamy 13. mecz w cyklu trzydniowym i potrafimy tak imponująco wygrać. Nasze życie ostatnio to tylko zgrupowanie-autobus-mecz i tak w kółko. A jednak zdobyliśmy trzy gole, co rzadko się zdarza. Zespół zagrał tak jak oczekiwałem i jestem już pewien, że cała nasza niemoc to kwestia nerwów. Dopóki byliśmy niepewni utrzymania, nie było gry. Teraz widać już swobodę i jeśli będziemy mieli czas, drużyna zacznie funkcjonować.

W ostatniej chwili wystawiłem Mowlika za Wójcika, bo ten ma kłopoty z gardłem i oddychaniem. Chcieliśmy też, by zagrał Kuś, bo on nadawał się do powstrzymania Kubicy. Młodemu Marciniakowi trafił się idealny mecz do debiutu. Chłopak pokazał, że się nie boi. Będziemy go jednak stopniowo wprowadzać do gry - na razie w tego typu meczach lub w sytuacji, gdy będziemy pewni utrzymania.

Artur Marciniak, debiutant w Lechu

To jeden z najmilszych dni w moim życiu, równie miło wspominam jeszcze bramkę strzeloną w eliminacjach Mistrzostw Europy drużyn młodziezowych. Mój debiut będę świętować dość skromnie, wraz z rodziną dziś wieczorem i jutro gram w rezerwach.

Sytuacja na boisku tak się ułozyła, że akurat gra w końcówce toczyła się w moim pobliżu. Jeżeli trener Michniewicz uważa, że jestem odważny i nie boję się gry, to mogę się tylko cieszyć. Postaram się udowodnić, że to prawda. Wiem, że trener wpuści mnie jeszcze na boisko, gdy sytuacja na to pozwoli. On najlepiej będzie wiedział, kiedy.

Jarosław Popiela, obrońca Górnika Łęczna

(po dłuższym zastanowieniu) Chyba rzeczywiście nie podałem ręki trenerowi po tym, jak zdjął mnie z boiska. Ale tak się złożyło, nie zrobiłem tego specjalnie. Byłem zły, zresztą każdy by był. Przegrywaliśmy, po golu, w którym miałem współudział, chciałem uczestniczyć w odrabianiu strat. Zresztą, nie ma co tego komentować. Wszyscy zagraliśmy bardzo słaby mecz. (Piłkarz na chwilę zawiesił głos i nasłuchiwał wypowiedzi trenera Kaczmarka, który na konferencji tłumaczył, dlaczego zdjął Popielę). Kontuzja? Miałem problemy z barkiem, ale nie zgłaszałem trenerowi, że coś złego się dzieje.

Bartosz Jurkowski, obrońca Górnika Łęczna

Przed meczem mój przyjaciel Ariel Jakubowski [piłkarz Lecha - red.] powiedział, że dziś przegramy, bo każda passa kiedyś się kończy. Odpowiedziałem: "Tak? To powiedz to Wiśle Kraków". Niestety, jednak przegraliśmy pierwszy raz w tej rundzie i ciężko się wytłumaczyć z takiej porażki. Może nawarstwiło się zmęczenie, ta ciągła walka o wyniki? Matkę, ojca, nawet trenera można oszukać, ale organizmu się nie da. Prezes przyszedł do nas po meczu do szatni i powiedział, że to nie było udane spotkanie.

Paweł Bugała, pomocnik Lecha Poznań (wcześniej przez wiele lat grał w Łęcznej)

W końcu zeszła ze mnie ta presja, zdobyłem gola. Długo szukałem formy w Lechu, nadal nie jest ona optymalna, ale mam nadzieję, że po tej bramce będę grał spokojniej. Nie doszukiwałbym się żadnych podtekstów, nie chciałem niczego udowadniać trenerowi Kaczmarkowi. Kontrakt w Lechu mam do końca sezonu i nie wiem, czy zostanę dłużej w Poznaniu.

Z Górnikiem wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie, dobrze taktycznie. Rywale byli wyjątkowo słabi, to chyba ich najgorszy występ w rundzie. Byli zbyt głęboko cofnięci.

Copyright © Agora SA