Mówi Paweł Skrzypek, obrońca Amiki Wronki

Piotr Merchelski: Mocno odczuł Pan starcie na początku meczu z Arturem Bugajem?

Paweł Skrzypek, obrońca Amiki Wronki: Na pewno nie da o sobie szybko zapomnieć. Już mam założone cztery szwy na łuku brwiowym. Zderzyliśmy się, ale tak bywa w ferworze walki. Nie mam mu tego za złe, bo to był przypadek. Nie sądzę, aby nogi Artura celowo szukały mojej głowy (śmiech).

Skąd tak zachowawcza gra kandydata do medalu?

- Bardzo chcieliśmy wygrać, ale też nie mogliśmy sobie pozwolić na porażkę. Ostatnio zdarzało nam się tracić głupie bramki, dlatego też więcej uwagi poświęciliśmy grze obronnej. Mieliśmy trzy-cztery okazje do zdobycia bramki, ale fatum nad nami nadal ciąży. Nie układa nam się gra. Założenia przed meczem są inne, a boisko pokazuje, że nie wszystko potrafimy wykonać.

Nie powinno być karnego dla Pogoni?

- To był przypadek. Rafał Grzelak nie miał dużej prędkości i wpadli na siebie. To nie była sytuacja na karnego. Chciał na Radka Cierzniaka wpaść i wpadł. Z naszej strony to był prosty błąd Jarka Bieniuka. Odczuliśmy natomiast, że końcówkę gramy w dziesięciu. Pogoń miała przez chwilę przewagę, jednak dwie nasze kontry ostudziły ich zapał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.