Chińczycy przed igrzyskami w Pekinie: spróbujemy być pierwsi

Dla Chin olimpiada w Pekinie jest tylko narzędziem w wielkiej operacji propagandowej, jaką jest sprzedanie światu Państwa Środka. Już pięć spośród 14 milionów mieszkańców stolicy uczy się angielskiego, w mieście trwają akcje typu ?Reprezentuję Chiny przed cudzoziemcami, a Pekin przed innymi Chińczykami?, a zgodnie z rządowym kalendarzem pod koniec 2005 r. nie usłyszy się już w Pekinie brzydkich słów, nie będzie plucia i charczenia

Do olimpiady w Pekinie pozostały jeszcze trzy lata, ale od ubiegłego roku na placu Tiananmen elektroniczny zegar marki Omega, sponsora igrzysk, odlicza dni do ich rozpoczęcia. Chiny obiecały zrobić najlepszą olimpiadę wszech czasów. Na otwarcie chińscy himalaiści przeniosą znicz olimpijski przez Mt Everest (chińska Czomolungma). Wspinaczkę ma zasponsorować Coca-Cola, jeden z największych reklamodawców podczas igrzysk.

W Chinach wszędzie widać olimpijskie logo, olimpijską maskotkę - małpiego króla, w kioskach jest coca-cola w olimpijskim puszkach z pekińską świątynią Nieba w tle i pięcioma olimpijskimi kręgami. Kurtyna jeszcze nie poszła w górę, ale trwa już euforia.

Projekt 119, czyli strategia złoto

W Sydney w 2000 r. Chiny były trzecie w medalowej klasyfikacji, na ostatniej olimpiadzie w Atenach - drugie po Stanach Zjednoczonych. Dla Pekinu igrzyska są tylko narzędziem w wielkiej operacji propagandowej, jaką jest sprzedanie światu Państwa Środka. Odpowiada za to szef Chińskiego Komitetu Olimpijskiego, członek Komitetu Centralnego i zarazem mer Pekinu Liu Qi. Zarówno on, jak i chiński rząd dobrze wiedzą, że nic nie przynosi takiego pozytywnego rozgłosu, jak złote medale olimpijskie. Dlatego już w 2001 r. na posiedzeniu rządu przyjęto specjalną strategię, tzw. Projekt 119. Sto dziewiętnaście to liczba medali wywalczonych przez Chiny w Atenach. Dziś pisze się o "strategii złoto".

- Mamy nieograniczone zasoby ludzkie przy ograniczonych finansach - stwierdzili Chińczycy i zaczęli się zastanawiać, w jakie dyscypliny zainwestować, by nakłady szybko się zwróciły. Kiedy tylko zapadała decyzja, szły za nią pieniądze na obiekty sportowe, zagranicznych trenerów, dofinansowanie elitarnych szkół sportowych. Efekty widać było już w stolicy Grecji w 2004 r. - 60 procent medali dla Chin zdobyły kobiety. Ponieważ sport kobiecy jest niedoinwestowany na całym świecie, rząd w Pekinie uznał, że tu jest wielka szansa. Postawił też na dyscypliny mniej obstawione, jak taekwondo. W Atenach ten ruch przyniósł Chinom dwa złote medale.

W chińskim sporcie, z historycznymi kompleksami względem amerykańskiego czy rosyjskiego, panuje dziś nowy duch. W Atenach Chiny przełamały stereotyp kraju pingpongistów i gimnastyków. Na podium stanęli pierwsi chińscy kajakarze, szermierze, dżudocy. Do Grecji pojechało 407 zawodników, a przeciętna wieku wynosiła 23 lata. Celowo wysłano młodych i mniej doświadczonych, by się otrzaskali.

Za trzy lata o medale mają również walczyć chińscy biegacze i płotkarze, choć specjaliści mówią, że cztery lata to za mało, by dogonić lekkoatletyczną czołówkę. Nic nie jest jednak wykluczone. Na ostatnich igrzyskach objawił się płotkarz na 110 m Liu Xiang. - Ponieważ jestem Chińczykiem z budową typową dla rasy azjatyckiej myślę, że był to cud - powiedział rozradowany po wywalczeniu złotego medalu i wyrównaniu przy okazji rekordu świata należącego od 1993 r. do Collina Jacksona. Równie zaskakujące było zwycięstwo w biegu na 10 000 m Chinki Xing Huina, która pokonała Etiopkę.

W Pekinie wyzwaniem będzie też pływanie, bo w latach 90. szereg Chinek biło rekordy świata, ale szybko łapano je na dopingu. Dlatego Chińczycy bardzo się starali, by z Aten wyjechać z czystym kontem. Zachodnia prasa sportowa zakłada, że nawet jeśli w Pekinie będą oszukiwać, to i tak nikt ich nie nakryje.

Nowy przybysz na Olimpie

Kogo w olimpijskim świecie obchodziły dziesięć lat temu Chiny? Były nieobecne przez większość historii nowożytnych igrzysk. Najpierw z powodu wojny domowej i napaści japońskiej, potem rewolucji. Do lat 80. nie zapraszano Chin Ludowych na olimpiady, zamiast nich występował Tajwan (Republika Chin).

ChRL pojawiła się dopiero w1984 r. w Los Angeles. Zajęła tam czwarte miejsce pod względem zdobytych medali i nie pokusiła się na więcej do 2000 r. Olimpijskie ambicje poczuły w miarę otwierania się na świat w latach 90. Kandydaturę Pekin złożył w 1993 r. Dostał kosza, w 2000 r. gospodarzem zostało Sydney. Starał się dalej. 13 lipca 2001 r. w Moskwie Juan Antonio Samaranch, ówczesny szef MKOl i gorący rzecznik olimpiady dla Chin, ogłosił wybór Pekinu.

Tego wieczoru, śmiejąc się, śpiewając i wiwatując, pół miasta wyszło na plac Tiananmen. Obraz rozradowanego tłumu przyćmił inny z 1989 r., gdy na placu Niebiańskiego Spokoju czołgi rozjechały studentów, masakrując setki pokojowo demonstrujących młodych ludzi. Sceptycy mówili, że to za wcześnie, że Chiny nie spełniają światowych standardów w dziedzinie praw człowieka. Optymiści odpowiadali, że do 2008 r. Chinom nałożono "olimpijskie kajdany" i będą się pilnować.

Budujemy stadion

O tym, że Chiny będą gotowe przed czasem, krążą anegdoty. Jest 2001 r. W greckiej tawernie spotykają się przedstawiciele chińskiego i greckiego komitetu olimpijskiego. "Kiedy będziecie gotowi?"- pyta Grek. "Gdzieś w 2006 r." - pada odpowiedź. "My też". Anegdota była krzywdząca dla Greków, zdążyli na czas. Natomiast Chiny MKOl musiał przyhamować. Ostatecznie obiecały przesunąć termin ukończenia olimpijskich obiektów o rok - zostaną oddane do użytku pod koniec 2007 r. MKOl odetchnął z ulgą, bo koszt utrzymania nieużywanych obiektów jest ogromny i częściowo spada na niego.

- Za dwa lata stanie tu wioska olimpijska - mówią mi znajomi z Pekinu. Na razie jest tylko płot i plakaty z olimpijskimi obręczami. Ale na chińskich budowach pracuje się prawie 24 godziny na dobę. W 2008 r. na 80 ha zamieszka prawie 18 tys. sportowców i działaczy oraz tysiące dziennikarzy z całego świata. Ci ostatni będą tu mieli do dyspozycji studio telewizyjne, centrum prasowe, 14 obiektów sportowych na miejscu i nie dalej jak pół godziny do pozostałych. Na korki, choć to już regularne zjawisko w motoryzującym się Pekinie, nie natkną się, bo miejscowi kierowcy odstawią samochody.

Pekinowi pozostanie z olimpiady nowoczesna infrastruktura sportowa: 37 nowych obiektów, wśród nich cztery stadiony, pływalnia na 17 tys. widzów, podobnych rozmiarów park wodny, welodrom, strzelnica oraz 59 ośrodków ćwiczeniowych.

Najbardziej okazały Stadion Narodowy ma kształt ptasiego gniazda. Dzieło szwajcarskiego zespołu Herzog and Meuron jest już w budowie i pomieści 100 tys. ludzi. W ubiegłym roku zrezygnowano dla oszczędności z cudu architektonicznego, jakim miał być składany dach. Rozpoczęto budowę pływalni olimpijskiej, tzw. Kostki Wodnej - szklanego, podświetlonego sześcianu - oraz krytego stadionu koszykówki w Wukesong. Po igrzyskach stanie się częścią kompleksu handlowo-rozrywkowego. Na olimpijską infrastrukturę sportową Pekin przeznacza 2 mld dol. Nowe stadiony to tylko część Nowego Pekinu, bo przy okazji igrzysk miasto zmieni się nie do poznania.

Olśnić świat

Pekin spodziewa się przyjazdu na olimpiadę pięciu milionów cudzoziemców. Wszystko będzie tak zorganizowane, by ich olśnić i by to olśnienie trwało od przylotu na międzynarodowe lotnisko Shoudu (Pekin ma jeszcze dwa inne) do chwili wylotu.

Od 2001 r. kosztem 37 mld dol. Pekin staje się kosmopolityczną metropolią. Do tego tortu zlatują firmy chińskie i zagraniczne. Niektóre pomysły modernizacyjne zachwycają, inne przerażają. W oszołomienie wprawia jednak tempo i rozmach. Niedawno w korkach stały rowery, dziś samochody. Do 2007 r. Pekin będzie miał nowoczesny system komunikacji. Zamiast pięciu linii metra - osiem elektronicznie sterowanych. Do tego pięć obwodnic, z których drogi ekspresowe zjeżdżać będą do miasta, 20 tys. nowych autobusów przejdzie na naturalny gaz, a 70 tys. taksówek zostanie wyposażonych w GPS-y.

Przed 2001 r. Pekin był lepki od sadzy i pyłów. Dziś pod hasłem"Zielony Pekin" wyprowadzono już z centrum 200 zakładów przemysłowych i zamyka się małe kotłownie węglowe, prawdziwego truciciela. Wszędzie zakłada się trawniki, obficie podlewane, mimo że w mieszkaniach są przerwy w dostawie wody, są kosze na śmieci i ławki. A że przy przebudowie konserwatorzy zabytków nie mieli nic do powiedzenia, to już inna sprawa. Widać to na trzypiętrowej makiecie przy placu Tiananmen, prezentującej ogromną podświetloną makietę przyszłego Pekinu. Sterylnego, nowoczesnego, pełnego McDonald's i KFC. Bez wyrazu.

Miliony ćwiczą angielski

Na pekińskich osiedlach działają "kąciki angielskiego". Do 2008 r. kierowcy autobusów i taksówkarze mają znać po 100 zdań po angielsku, każdy pracownik urzędu miasta poniżej czterdziestki - po 300 zdań. Egzaminy z angielskiego muszą też zdać sprzedawczynie i kelnerki.

Spośród 14 milionów mieszkańców stolicy angielskiego uczy się już pięć milionów. Na elitarnym Uniwersytecie Pekińskim otwarto nabór na wolontariuszy igrzysk. Zgłosiła się Li, studentka politologii. - Potrzebowali 100 tys. osób. Szanse mam niewielkie, bo chętnych jest za wielu. Jeśli się uda, wpiszę sobie olimpiadę 2008 do życiorysu - mówi "Gazecie".

Ponieważ jesteśmy w Chinach, modernizacja pod olimpijskim godłem obejmuje też przemeblowanie głów. Próbuje się naprędce wytworzyć kulturę wielkomiejską w metropolii, które pod wieloma względami przypomina wielką wieś. Trwają kampanie pod hasłami "Uśmiechnięty Pekin", "Reprezentuję Chiny przed cudzoziemcami, a Pekin przed innymi Chińczykami" czy "Miły pan i miła pani w Pekinie". Zgodnie z rządowym kalendarzem pod koniec 2005 r. nie usłyszy się już w Pekinie brzydkich słów, nie będzie plucia i charczenia.

Co może popsuć efekt? Eksplozja nacjonalizmu. Przypuśćmy, że złoty medal zdobywają znienawidzeni w Państwie Środka Japończycy, a chińskim kibicom puszczają nerwy. Takie myśli nachodzą na widok chińskich manifestantów tłukących szyby w japońskich konsulatach w proteście przeciwko zakłamującym historię podręczniku szkolnym. Inny przykład. Zagraniczni kibice czy zawodnicy rozwijają transparent zakazanej grupy religijnej Falun Gong czy hasła w obronie podbitego w latach 50. Tybetu. Jak zareaguje policja? Czy transmisja zostanie przerwana?

Chcąc przekonać świat, że to już inne Chiny, gospodarze obiecali, że puszczą zachodnich dziennikarzy dokąd sobie zażyczą i pozwolą im o wszystkim pisać. Wang Wei, sekretarz Komitetu Organizacyjnego Pekin 2008, obiecał nawet na konferencji prasowej, że wolno będzie demonstrować.

Czy wygrają?

Craig Neff, zastępca redaktora naczelnego amerykańskiego "Sports Illustrated", nie kryje lęku. - Walcząc u siebie, chińscy lekkoatleci będą u szczytu formy i nie wykluczam, że nas prześcigną - podkreśla. Chińczycy, którym zależy na obrazie przyjaznego państwa, uspokajają Amerykanów. - Nie martwcie się, nie pokonamy was - zapewnił chiński minister sportu Yuan Weimin roku temu w Stanach Zjednoczonych. I szybko dodał: - Ale spróbujemy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.