W rozegranym nie tak dawno turnieju Białystok Open zawodnicy SSBO pewnie wygrywali z drugoligowymi drużynami: Trójki Ostrołęka i Juranda Ciechanów. Wydawało się więc, że w Radzyminie białostoczanie nie będą mieć większych kłopotów. Ale okazało się, że spotkanie było bardzo wyrównane.
- Nasza słabsza postawa wynikała z... matur - wyjaśnia Marcin Kosior, prezes SSBO. - Na hali, na której na co dzień trenujemy, odbywał się egzamin dojrzałości. Dlatego przez tydzień zespół nie miał zajęć na hali. To było widać w trakcie meczu.
Przez całą pierwszą połowę wynik oscylował wokół remisu. Białostoczanie grali chaotycznie, popełniali sporo błędów.
- Zabraliśmy na mecz juniorów, ale ponieważ do końca ważyły się losy spotkania, nie powąchali parkietu - dodaje Kosior. - Rywale wykorzystywali nasze indywidualne błędy. Gdy tylko odskakiwaliśmy na niewielką przewagę, któryś z naszych zawodników siadał na ławce z dwuminutową karą, które wcale nie wynikały z fauli, ale z niesportowego zachowania. Siedem razy byliśmy karani. Nie potrafiliśmy też poradzić sobie z Tomaszem Szeligą z Arcusa, który rzucił nam aż 14 bramek, z czego osiem z rzutów karnych.
W końcówce drugiej połowy białostoczanie zagrali już lepiej w obronie, czego efektem w 55. min meczu było najwyższe prowadzenie (25:20). Ale już katastrofalnie wypadły ostatnie minuty, w których SSBO dało sobie rzucić cztery gole. Na szczęście mecz zakończył się wygraną gości 25:24.
- Trudno wyjaśnić niefrasobliwość w końcówce - dodaje Kosior. - Myślami jesteśmy już przy ostatnim spotkaniu w sezonie z AZS-em Uniwersytetem Warszawa. Mamy dwa punkty przewagi, więc spotkanie zadecyduje, kto awansuje do drugiej ligi. Chociaż możemy nawet przegrać, ale różnicą mniejszą niż 13 goli i wtedy awansujemy dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań.
W innym meczu szczypiorniści TS-u Siemiatycze nie powtórzyli niespodzianki, jaką była ostatnia wygrana z SSBO (34:35). Tym razem w Warszawie przegrali z AZS-em Uniwersytetem 23:32.
- Słabiej spisali się przede wszystkim bardziej doświadczeni piłkarze, na których spoczywa ciężar zdobywania bramek - wyjaśnia Norbert Marks, trener siemiatyczan. - Dramatycznie słabo zagraliśmy w defensywie, bo w ataku jakoś sobie radziliśmy. Do przerwy przegrywaliśmy ośmioma bramkami, co ustawiło resztę spotkania. Moi podopieczni nie wierzyli w możliwość zwycięstwa. Jedynie Grzegorz Klepacki zagrał niezły mecz, zdobywając jedenaście bramek.
ARCUS RADZYMIN - SSBO BIAŁYSTOK 24:25 (12:14)
SSBO: M. Dziekoński (Kiedysz) - Borsuk 8, Lange 5, Ginter 4, Bobowski 2, E. Dziekoński 2, Nocny 1 oraz Ołdakowski 3, Krasewicz 0, Gołub 0, Myszkiewicz 0.
AZS UNIWERSYTET WARSZAWA - TS SIEMIATYCZE 32:23 (15:7)
TS: Filipiak - Klepacki 11, Derewońko 3, Czeberkus 2, Skorupko 1, Kapela 1, Mieszkowski 1 oraz Ptaszyński 2, Antoszczuk 1, Kadej 1, Mikulski 0, Lewczuk 0.
Wynik zaległego meczu: Uniwersytet - Arcus 10:0 (wo).
TABELA
Najlepsza drużyna awansuje do drugiej ligi, nikt nie spadnie
25 zespołów przez cztery dni rywalizowało w 10. Podlaskim Festiwalu Piłki Ręcznej, który odbył się w Siemiatyczach. O palmę pierwszeństwa walczyły drużyny z podstawówek, gimnazjów oraz szkół średnich. Wśród szkół podstawowych wygrały drużyny: UKS Turośni Kościelnej (dziewczęta) i UKS Sprint Ulan Majorat (chłopcy). W starszych kategoriach rywalizowali tylko chłopcy, wśród gimnazjów wygrało również UKS Sprint Ulan Majorat, a najlepszą szkołą średnią było Towarzystwo Sportowe Siemiatycze.