Rozmowa z Ludwikiem Buczyńskim, selekcjonerem pięściarskiej reprezentacji Polski

Zmiana systemu rozgrywek z ligowego na turniejowy jest korzystna dla kadry narodowej - mówi Ludwik Buczyński, trener polskich kadrowiczów, który z reprezentacją trenował przez kilka dni w Białymstoku

Artur Wnuk: Jak Pan oceni zmianę systemu rozgrywek, zamiast ligi mamy cykl turniejów i gale bokserskie. To dobra zmiana?

Ludwik Buczyński, trener kadry narodowej: Dla kadry narodowej na pewno tak, bo wcześniej niektóre terminy były zarezerwowane przez ligę. Mamy więcej możliwości startów, choć chciałbym, aby było ich jeszcze więcej. Częściej walczyć powinna zwłaszcza czołówka kadry.

Jaką kondycję ma polski boks?

- W kraju nie mamy sekcji bokserskich ani pięściarzy. Istnieją ledwie trzy wiodące kluby: Hetman Białystok, PKB Poznań oraz Gwardia Wrocław. Reszta ma po dwóch-czterech bokserów. I to właśnie ci ostatni nie mieliby okazji boksować w lidze, a teraz przyjeżdżają na turnieje i walczą.

Jak odbiera Pan przejście na zawodowstwo kilku polskich pięściarzy?

- Żal mi przede wszystkim odejścia Grzegorza Proksy i Mariusza Wacha. Byli młodzi, mogli jeszcze sporo osiągnąć w boksie amatorskim. Szkoda, bo Wach wygrywałby nam turnieje, wiązałem z nim również nadzieję na medal mistrzostw świata. A obiecująco zapowiadał się również Proksa. Mniej martwią mnie decyzje pozostałych pięściarzy, którzy boksowali kiedyś w Hetmanie. Aleksy Kuziemski jest starszym zawodnikiem, który wiele dokonał dla polskiego boksu. Swoje lata ma też Piotr Wilczewski, z kolei młodszy Artur Bojanowski już pokazał, na co go stać.

Czy mamy następców pięściarzy, którzy odeszli na zawodowstwo?

- Odejście Wacha jest np. szansą dla Grzegorza Kiełsy z Hetmana. Są inni młodzi zawodnicy, którym teraz dam szansę. Wśród tej młodzieży wyróżnia się zwłaszcza 19-letni Piotr Sielawa.

Czy młode pokolenie bokserów zaczyna dochodzić do głosu?

- Nie spieszy się z tym za bardzo (śmiech). Ale rzeczywiście mamy odmłodzoną kadrę, a atutem naszej młodzieży jest to, że są bitni.

Jak wyglądają plany kadry narodowej na najbliższe miesiące?

- W czerwcu we włoskim Caligari czekają nas mistrzostwa Unii Europejskiej, na których zabraknie najsilniejszej w Europie drużyny Rosji. Przed rokiem zdobyliśmy w zawodach trzy medale srebrne i dwa brązowe, co przy dużej liczbie państw uczestniczących w imprezie było sporym osiągnięciem. W tym roku do turnieju zaproszone zostały też gościnnie Rumunia i Ukraina - mimo że nie są w Unii. Wystąpią Turcy, którzy też są poza UE. Ale główną imprezą tego sezonu są listopadowe mistrzostwa świata w Chinach, na które chcę zabrać pięciu bokserów. Z wyników w tej imprezie będę rozliczany jako selekcjoner. Wcześniej - w następnym tygodniu - wystąpimy w Kownie na międzynarodowym turnieju. Z kolei we wrześniu na Białorusi zagramy rewanżowy mecz międzypaństwowy. Może przy okazji sparujemy z innymi ekipami, bo gospodarze planują zaprosić też inne reprezentacje.

Selekcjoner o kadrowiczach z Hetmana

Andrzej Liczik - występuje w lżejszej kategorii (57 kg), z której europejskie reprezentacje uciekają. Uważają, że zbyt silni będą bokserzy z Azji: Chin czy Korei. Dopóki będę trenerem kadry, będę stawiał na tego pięściarza.

Marcin Łęgowski - w kategorii do 60 kg ma silnych przeciwników w kadrze: Mariusza Koperskiego i Krzysztofa Szota. To spowodowało, że rywalizacja jest bardzo zacięta. Na razie z tej trójki najlepszy jest Szot. W sobotnim turnieju w Iławie Łęgowski powalczy z Szotem, który ma rosyjski styl boksowania. To ma Łęgowskiego przygotować do turnieju na Litwie.

Piotr Sielawa - wskoczył przebojem do kategorii 64 kg, ograł wszystkich kadrowiczów na turnieju Grand Prix w Poznaniu. Być może zawodnicy z kadry byli zmęczeni turniejem w Turcji, jednak Sielawa wygrał z nimi bezdyskusyjnie. Jest ciekawym bokserem. Nie ma go na zgrupowaniu, nie pojedzie na Litwę. Zdaje w tym czasie maturę.

Mirosław Nowosada - w kategorii 75 kg walczy o miejsce w kadrze z Arturem Zwaryczem. Na razie Zwarycz wygrywa z Mirkiem, jednak dla białostockiego pięściarza to nowa kategoria wagowa. W wadze 69 kg był doskonałym pięściarzem, trzeba dać mu czas, aby nabrał masy.

Krzysztof Zimnoch - w wadze ciężkiej (91 kg) ma za rywali Mateusza Malujdę oraz Marcina Pryczka. To nowa i ciekawa postać, wyrasta na lidera reprezentacji. Wszystkich zaskoczył, mnie również. Zagraniczni szkoleniowcy otwierali oczy ze zdumienia, gdy Zimnoch wygrywał z utytułowanymi pięściarzami, a niektórych posyłał na deski. Nie ma tu mowy o przypadku. Ale musi popracować nad lewym prostym, który ma spóźniony.

Grzegorz Kiełsa - po odejściu Wacha jest sam w wadze superciężkiej (+91). Cały czas się mówi o nim, że to duży talent. To wielki, zdrowy facet, ale musi robić postępy. Potencjał ma, co udowodnił przegrywając minimalnie medal na mistrzostwach świata z Aleksandrem Powietkinem, późniejszym mistrzem świata i olimpijskim. Inne kraje mają jednak w tej wadze takich bandziorów, że jeśli Grzesiu będzie gapą, to go pogonią.

Not. aw

Copyright © Agora SA