Zagłębie na szóstkę: Wisła Kraków - Zagłębie Lubin 6:0

I LIGA PIŁKARSKA. Sześć bramek straconych w jednej połowie - takiego zdarzenia nie było w historii pierwszoligowych meczów Zagłębia Lubin. Kompromitującej porażki Zagłębia nic nie tłumaczy, wiosną lubińska drużyna jest największym rozczarowaniem rozgrywek

W Krakowie do przerwy Zagłębie jeszcze jakoś się trzymało. W tym fragmencie meczu Wisła nie prezentowała jeszcze jakiejś nadzwyczajnej dyspozycji, ale zdecydowanie dominowała na boisku. Od początku bardzo dobry pojedynek rozgrywał lewy pomocnik gospodarzy Marek Zieńczuk, który z łatwością ogrywał rywali. Już w 1. minucie meczu - właśnie po zagraniu Zieńczuka - w polu karnym upadł znajdujący się w dogodnej pozycji strzeleckiej Tomasz Frankowski, którego popchnął stoper Vidas Alunderis, i sędzia mógł podyktować karnego. Ale tego nie zrobił. Tuż przed przerwą ponownie po świetnym zagraniu Zieńczuka - Frankowski zdołał lekko zmienić kierunek lotu piłki, lecz minimalnie chybił.

Zagłębie w tej części pojedynku miało tylko jeden dobry moment gry - po kwadransie I połowy, gdy w przeciągu dwóch minut wypracowało sobie cztery rzuty rożne. Nieco wcześniej groźnie pod bramką Radosława Majdana zrobiło się po dośrodkowaniu Macieja Iwańskiego, lecz piłki nie sięgnął Robert Kłos.

Druga połowa zaczęła się nieźle dla lubinian - po akcji Wojciecha Łobodzińskiego niewiele zabrakło, aby Grzegorz Niciński skutecznie zamknął akcję, ale nie sięgnął piłki. - Na początku meczu graliśmy asekuracyjnie i to się opłacało, bo dosyć długo udawało się nie tracić gola. Ale już po pierwszej bramce rozkleiliśmy się totalnie - przyznał później Niciński.

Dzieło niszczenia Zagłębia rozpoczął w 53. min Żurawski, który po świetnym podaniu Zieńczuka ośmieszył w polu karnym Alunderisa oraz Pokornego i pewnie trafił do siatki. Później Wisła grała efektownie, pomysłowo, zdobywając piękne bramki, przy których Madarić nie miał nic do powiedzenia. Najpierw Zieńczuk mocno uderzył z dystansu i trafił idealnie tuż przy słupku, a w kolejnej akcji Frankowski pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Czwartego gola dla Wisły zdobył znów Frankowski, z bliska główkując po dośrodkowaniu Baszczyńskiego. Najładniejszą bramkę meczu strzelił obrońca Maciej Stolarczyk - wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Żurawskiego, dołożył nogę, a piłka jak w bilardzie odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Festiwal strzelecki zakończył Żurawski, pokonując Madaricia w sytuacji sam na sam. Zagłębie nie istniało na boisku i w drugiej połowie praktycznie nie podjęło walki.

- Sześć goli strzelonych w jednej połowie, to się jeszcze w mojej karierze nie zdarzyło - ocenił mecz uradowany, ale spokojny trener Werner Liczka.

Wisła 6 (0)

Zagłębie Lubin 0

Strzelcy bramek:

Wisła: Żurawski (53. z podania Zieńczuka, 90. z podania Kwieka), Frankowski (58. z podania Żurawskiego, 66. głową z podania Baszczyńskiego), Zieńczuk (55. z podania Cantoro), Stolarczyk (83. z podania Żurawskiego).

SKŁADY

Wisła: Majdan - Baszczyński, T. Kłos, Głowacki, Stolarczyk - Brożek (61. Mijailović), Cantoro, Sobolewski (80. Ekwueme), Zieńczuk (72. Kwiek) - Frankowski, Żurawski Ż.

Zagłębie: Madarić - Żytko, Pokorny (82. Pach), Alunderis Ż, R. Kłos - Łobodziński, Szczypkowski Ż, Jackiewicz, Iwański (68. Salamoński), Kalousek - Niciński (61. Murdza Ż).

Sędziował Piotr Siedlecki ze Szczecina. Widzów: 10 tys.

Wisła - Zagłębie

Zdaniem trenerów

Drażen Besek, Zagłębie:

Po pierwszej połowie myślałem, że coś się uda zrobić w tym meczu, ale ten okres kosztował nas bardzo dużo zdrowia, gdyż sporo się napracowaliśmy w defensywie. Przez to w II połowie zabrakło nam koncentracji i zaczęliśmy tracić bramki. Nie mieliśmy atutów, które można było przeciwstawić mocnej kadrowo Wiśle. Jeśli tylko ten zespół zdobędzie pierwszą bramkę, zazwyczaj wygrywa mecz. Przed nami kolejne ciężkie spotkania. Musimy się teraz psychicznie odbudować, żeby przed sobotnim pojedynkiem z Polonią w końcu strzelić bramkę. Nawet w tym meczu mogliśmy to zrobić, bo stworzyliśmy kilka sytuacji, ale od początku rundy mamy problemy ze skutecznością.

Werner Liczka, Wisła

Osiągnęliśmy bardzo dobry wynik, no i zdobyliśmy trzy punkty. Już pierwsza połowa była niezła. Mieliśmy w niej tylko dwa krótkie słabsze okresy, a przede wszystkim brakowało w tym czasie skuteczności. Ta przyszła po przerwie. Najważniejsze było pięć minut między 53. a 58. minutą. Czułem, że z każdą strzelaną przez nas bramką opada zawodnikom stres. Kuba Błaszczykowski po niedzielnym treningu czuł ból w pachwinie i choć chciał grać, to nie chcieliśmy ryzykować jego zdrowia. Na następny mecz powinien dołączyć do zespołu.

Co im powiedziałem w przerwie? Prosiłem tylko, żeby utrzymali to, co grali do tej pory. Najważniejszy był spokój i konsekwencja. To jedno słowo - konsekwencja - przewijało się często w szatni. Po tym zwycięstwie powinniśmy nabrać zaufania do pracy.

Dwa dni przed spotkaniami z Wisłą Płock i Górnikiem Łęczna byliśmy również w dobrych nastrojach, wydawało się, że mamy dobre podejście, a później nie udało nam się tego potwierdzić na boisku.

Dla Gazety

Grzegorz Niciński

napastnik Zagłębia

Na początku wyszliśmy troszkę bardziej asekuracyjnie, zagraliśmy defensywnie i udawało się do bodajże 52. minuty. Jedna bramka totalnie nas rozkleiła, potem była drugi i trzecia w ciągu kilku minut. Stało się, jak się stało - żałujemy tego. Przed nami ciężki mecz z Polonią Warszawa i musimy robić punkty, aby myśleć spokojnie o utrzymaniu. Wiadomo, apetyty były inne, zaczynaliśmy tę rundę od piątego miejsca, mierzyliśmy wyżej. Mieliśmy kilka spotkań nieudanych, to dzisiejsze też do nich trzeba zaliczyć. Wisła się odblokowała, my niestety nie. Trzeba zaznaczyć, że graliśmy z mistrzem Polski, obecnym i przyszłym. Jest to zespół bardzo dobrze poukładany. Nie szło im, a gdy wyszło, strzelili jedną, drugą, trzecią bramkę, a potem to już im wszystko wychodziło łatwo. Szkoda, mogło być inaczej.

Copyright © Agora SA