Goran Jagodnik, skrzydłowy Prokomu: Przy jednym rzucie byłem faulowany, przy drugim fatalnie spudłowałem. W normalnej sytuacji byłyby cztery punkty i zupełnie inna sytuacja. Trudno, czasami wpada, czasami nie. Rywalom bardzo zależało na tym zwycięstwie i teraz mamy piąty mecz.
- Dostałem uderzenie po rękach chyba od Mollinariego, który stał ze dwa metry ode mnie. I skoro był tak daleko, to jak możliwe, że mnie zablokował. Nie ma jednak co mówić o tej sytuacji, to była jedna decyzja. Trzeba patrzeć na cały mecz. Słabo zagraliśmy szczególnie na początku trzeciej kwarty, gdy dopuszczaliśmy Turów do łatwych pozycji. Pozwoliliśmy im wrócić do meczu, załapać rytm i później ciężko się grało.
- Też myślałem, że pójdzie łatwiej, ale nie trafiliśmy raz, drugi, a oni tak. Nam nie poszło, a oni rzucili dwa-trzy razy z trudnych pozycji i od razu poczuli się pewniej. Do tego doszła publiczność, doping, i pociągnęli.
- Nie, akurat zrobiło się trochę nerwowo. To pierwsza taka sytuacja.
- Turów bardzo dobrze się na mnie przygotował. Jeden człowiek, który ma zadanie zatrzymania mnie, nawet nie patrzy na piłkę. Gdzie ja idę, tam i on, a jak już następuje przekazanie, to to samo robi następny. Mój obrońca skoncentrowany jest tylko na mnie, na niczym innym. Najważniejsze, że jest 3:1 dla nas, więc wszystko w porządku. Czwarty mecz musimy wygrać u siebie i będzie koniec.
- 95 do 5 dla nas.