Tomasz Bajerski: Podgrzałem atmosferę

Filip Łazowy: Co stało się w 5. biegu?

Tomasz Bajerski: Cały czas atakowałem Mariusza Puszakowskiego i byłem bliski wyprzedzenia go, kiedy on popełnił błąd. Obejrzał się do tyłu, postawiło mu motocykl i przez to zajechał mi drogę. Upadek dał mi się we znaki. Wszystko mnie boli i nie mogłem kontynuować jazdy na normalnym poziomie.

Nie zostałeś miło przyjęty przez publiczność.

- Zgadza się. Nie wiem dlaczego tak jest. Może moja słabsza jazda w ubiegłym sezobnie była tego efektem. Ale przyznam się, że spodziewałem się takiego zachowania ze strony kibiców. Taka sytuacja na pewno mnie nie cieszy, bo przecież przez wiele lat jeździłem w barwach toruńskiego klubu.

Twoje obsceniczne gesty w ich kierunku były odpowiedzią na okrzyki?

- Tak. Publiczność nudziła się, więc chciałem podgrzać nieco atmosferę. Kibice nie spodziewali się, że jestem w stanie wygrać z Jasonem Crumpem. To ich zezłościło a ja nie pozostałem im dłużny. Z trybun poleciały różne przedmioty w moim kierunku, ale na szczęście z celnością wśród fanów nie było najlepiej.

A do zwycięstwa Lotosu zabrakło niewiele.

- Przegralismy pechowo. Jedyne co może cieszyć to, że wygramy wyżej w rewanżu i otrzymamy punkt bonusowy. Gdyby nie mój upadek to mielibyśmy większą szansę na wywalczenie dwóch punktów. Szkoda, bo pokazaliśmy w Toruniu, że nie jesteśmy słabą drużyną. Zawody jednak mogły się podobać, bo trzymały w napięciu do ostatniego wyścigu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.