Leszczyńska Unia wystąpiła wczoraj bez Rafała Dobruckiego, a zielonogórzanie - bez Rafała Okoniewskiego. Obaj żużlowcy mieli niedawno poważne wypadki, ale obaj pojawili się wczoraj w parku maszyn w Lesznie, co wywołało owacje na widowni. Dobrucki dochodzi do zdrowia - w sobotę był na konsultacjach w szpitalu w Kaliszu.
Już podczas prezentacji doszło do zamieszek między kibicami obu ekip. Ci z Zielonej Góry wywiesili flagę z leszczyńskim bykiem wpisanym w zakaz wjazdu. Chuligani z Leszna zerwali flagi i doszło do regularnej bitwy. Do akcji wkroczyła policja, która potem wyprowadziła ze stadionu 300-400 szalikowców ZKŻ.
Sam mecz był jednostronnym widowiskiem pod dyktando Unii. ZKŻ zawiódł kompletnie, nawet Duńczyk Nicki Pedersen w ogóle nie walczył. Na dodatek już w 2. wyścigu miał upadek - jechał wtedy za Damianem Balińskim. Motocykl Duńczyka wbił się w płot, Baliński podwiózł rywala do parkingu, a zaklinowany motocykl trzeba było wyciągać z ogrodzenia.
Zielonogórzanie zakwestionowali jakość toru i sędzia nakazał równanie. - Nie mogę utrzymać się na motocyklu przy tych dziurach - stwierdził zły Piotr Świst.
Krzysztof Kasprzak po nieudanym występie w sobotnim Grand Prix, wczoraj błyszczał na torze. - Szkoda, że Grand Prix nie odbyło się dzisiaj. Czuję się bowiem znakomicie - wzdychał. Menedżer zielonogórzan Jarosław Szymkowiak był za to kompletnie załamany. - Blamaż - stwierdził krótko. - Niektórzy w moim zespole muszą się zastanowić, co dalej robić z sobą.
Leszczynianie po meczu tryskali humorem. Adam Skórnicki wyjechał na tor i kręcił na nim kółka. - Jeśli Unia będzie wygrywała, kibice zobaczył więcej atrakcji - zapowiedział.