Turów Zgorzelec - Prokom Trefl Sopot 88:80

Prokom nie skończył rywalizacji z Turowem w czterech meczach. Nie potrafił zatrzymać Chrisa Younga i Yanna Mollinariego, przegrał w Zgorzelcu i nadal do awansu do finału brakuje mu jednej wygranej. Kolejny mecz w czwartek w Sopocie

Kluczowy był początek trzeciej kwarty, kiedy Prokom poczuł się zbyt pewnie. Gospodarze trafili wtedy kilka rzutów, szybko odrobili straty z pierwszej połowy i uwierzyli, że mistrzów Polski można pokonać. O zaangażowaniu gości w tej części gry świadczy najlepiej fakt, że po raz pierwszy sfaulowali dopiero w ósmej minucie trzeciej kwarty. - Pozwoliliśmy gospodarzom na zbyt dużo i oni to wykorzystali. To był najważniejszy moment meczu - przyznał trener Prokomu Eugeniusz Kijewski. Co prawda jego zespół potrafił się pozbierać i tuż przed końcem meczu dogonił rywala, ale w ostatnich minutach graczom Prokomu zabrakło już sił. Po dwóch rzutach Gorana Jagodnika piłka nie doleciała nawet do obręczy, w obronie sopocianie faulowali rywali, którzy trafiali rzuty wolne. W dwóch ostatnich minutach Turów zdobył 11 punktów, wszystkie z rzutów osobistych. - Ten mecz przypominał drugie spotkanie rozgrywane w Sopocie i piątkowy mecz nr 3, który odbył się u nas. Za każdym razem byliśmy blisko wygranej, ale w końcówce przytrafiały się nam proste błędy, które doświadczony Prokom bezlitośnie wykorzystywał. Teraz tych błędów uniknęliśmy i od razu cieszymy się z wygranej. Szkoda, że wcześniej tak nie było. Wynik półfinału mógł być teraz inny - ocenił po meczu skrzydłowy Turowa Charles Bennett.

Gra zawodników podkoszowych była kluczowa. Rewelacyjnie zagrał zwłaszcza środkowy Turowa Chris Young (11/13 z gry), który rzucił 26 punktów, miał osiem zbiórek i trzy przechwyty. Young po raz pierwszy pomylił się dopiero przy 11 rzucie z gry, choć zaraz po niecelnym rzucie zebrał piłkę i skutecznie dobił. W końcówce dwa razy zablokował go jeszcze Aleksandar Radojević, ale Amerykanin i tak zdążył zrobić wiele dobrego. - Zagraliśmy dobrze, dla takiej walki warto przychodzić na mecze - trener Turowa Mariusz Karol chwalił nie tylko Younga, ale cały zespół.

W Prokomie zabrakło tym razem punktów Adama Wójcika, który zagrał najsłabszy w tym sezonie mecz przeciwko Turowowi. Środkowy Prokomu grał 17 minut i nie oddał żadnego rzutu za dwa punkty, za to aż pięć za trzy. Dobrą zmianę dał mu tym razem Radojević, który w piątek w ogóle nie pojawił się na parkiecie. Tym razem Serb wszedł i błyszczał, zagrał najlepszy mecz w play off. Trafił 5 z 6 rzutów z gry, 6 z 8 osobistych, miał cztery zbiórki. Nie zawiedli również Istvan Nemeth i Mark Miller, którzy zaraz po wejściu na boisko wnieśli do gry Prokomu dużo ożywienia, rzucali ważne punkty.

Obaj trenerzy podkreślali po meczu, że piątkowa wygrana Prokomu nie oznaczała wcale, że rywalizacja skończy się w czterech meczach. - Pokazaliśmy charakter i gramy dalej - mówił Karol. Prokom prowadzi w tej chwili 3:1 i cały czas jest o krok od awansu do finału. Czy zapewni go sobie już w najbliższy czwartek, kiedy w Sopocie o godz. 18 odbędzie się mecz półfinałowy nr 5?

Kwarty: 24:21, 18:27, 25:15, 21:17.

Turów: Young 26, Mollinari 22 (2), Szawarski 9 (1), Bennett 7, Avlijas 4 oraz Machowski 14 (1), Łopatka 6 (1), Laksa 0, Zabłocki 0, Czerwonka 0, Mordzak 0, Lozancić 0.

Prokom: Jagodnik 18 (1), Wójcik 8 (2), Pacesas 5 (1), Maskoliunas 3 (1), Masiulis 3 oraz Radojević 16, Nemeth 13 (2), Miller 10, Dylewicz 4, Bacik 0, Farmer 0.

Stan rywalizacji: 3:1 dla Prokomu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.