Jarosław Hampel przygotowuje się do Grand Prix Europy we Wrocławiu

Drugie miejsce Jarosława Hampela w zeszłorocznym wrocławskim Grand Prix to jeden z największych sukcesów w karierze żużlowca Atlasu. Czy jest w stanie powtórzyć to osiągnięcie w najbliższą sobotę? - Czuję się na siłach do walki z najlepszymi, ale hurraoptymistą nie jestem - odpowiada Hampel

29 maja 2004 roku Jarosław Hampel był na ustach całej żużlowej Polski. Młody, bo wówczas 22-letni żużlowiec, zajął znakomite drugie miejsce we wrocławskim turnieju Grand Prix, pokonując takie gwiazdy światowego żużla, jak Tony Rickardsson, Tomasz Gollob czy Jason Crump.

24 tysiące widzów zgromadzonych na Stadionie Olimpijskim zgotowało mu wówczas ogromną owację, jakiej nie dostał wówczas żaden z innych żużlowców startujących w tym turnieju.

Wrocławskiego żużlowca komplementowali po zawodach wielcy i znani żużlowcy. - To niesamowicie bystry i inteligentny zawodnik. Jestem przekonany, że pewnego dnia zostanie mistrzem świata - mówi o "Małym" Greg Hancock, były mistrz świata na żużlu, aktualny brązowy medalista. - To wielki, klasowy żużlowiec, który ma poukładane w głowie - zauważył z kolei były mistrz świata Mark Loram.

Później, w kolejnych turniejach Grand Prix, naszemu żużlowcowi już tak dobrze nie szło (wcześniej w praskim GP Hampel też był drugi). "Mały" zdołał się utrzymać w czołowej ósemce cyklu, co i tak jest sporym sukcesem. Dzięki temu może startować w tegorocznej edycji mistrzostw świata, które rozpoczynają się w sobotę we Wrocławiu.

Czy Jarosław Hampel powtórzy zeszłoroczny sukces i znów dostarczy polskim kibicom tak wielu wrażeń? - Nie jestem hurraoptymistą, ale nie stawiam się na straconej pozycji. Przygotowywałem się sumiennie do sezonu. Nie powinno to zatem pójść na marne. Czuję się na siłach do walki z najlepszymi - zapowiada Hampel.

Na razie jednak "Mały" nie zachwyca swoją formą w meczach ligowych. Jeździ chimerycznie. W jednym wyścigu potrafi objechać czołowego żużlowca świata Leigha Adamsa, by później przegrać z przeciętnym polskim żużlowcem. Sam Hampel zdaje sobie sprawę, że jego postawa daleka jest od doskonałej. - Brakuje mi startów. Kwiecień miałem praktycznie stracony. Mało było meczów ligowych i sparingowych, a do tego z jazdy wykluczyła mnie choroba - tłumaczy.

Hampel musiał przejść bolesny i poważny zabieg usunięcia migdałka. - To jest na tyle poważne schorzenie, że angina to przy tym przyjemność - wyjaśnia zawodnik. Z tego powodu opuścił spotkanie ligowe z Wybrzeżem Gdańsk - Po tej chorobie wciąż jestem osłabiony - tłumaczy.

"Mały" nie zamierza jednak odpoczywać przed wrocławskimi zawodami. Już we wtorek wybiera się do Szwecji, aby wystartować w spotkaniu swojego zespołu Kaparny Goeteborg. - Muszę być bowiem w ciągu meczowym, mieć kontakt z motocyklem i jazdą - mówi Hampel. Zaraz po spotkaniu wrocławski żużlowiec wybiera się do Danii, do swojego tunera Flemminga Graversena, który ma mu przygotować motory na wrocławskie zawody. W minionym sezonie duński mechanik zwykle nie zawodził Hampela, który na wrocławskim Grand Prix dysponował świetnie przygotowanym sprzętem. - Po prostu chciałbym, żeby przygotował mi szybkie silniki - mówi Hampel.

Sam sprzęt zwycięstwa i dobrego wyniku mu nie zapewni. Hampel, w odróżnieniu od zeszłego roku, teraz będzie musiał zmagać się z ogromna presją wyniku. W tamtym sezonie mało kto liczył na jego dobry wynik. Teraz oczekiwania są dużo większe. - Nie obawiam się presji, bo na każdych zawodach się z nią zmagam. Jakoś sobie poradzę - kończy Hampel

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.