Maciej Wiśniewski: Szczerze... Piłka trafiła Bukowskiego w rękę, choć była ona tuż przy ciele zawodnika. No, odstawała może 10 lub 20 cm. Nie powinno być jednak karnego, bo to nie było celowe zagranie. Trudno o tym wszystkim mówić, bo każdy dobrze wie, o co chodzi. Gdyby karnego nie było w 92. min, to sędzia by jeszcze poczekał i podyktował go kilka minut później.
- Proszę Pana, grałem w Arce w sezonie 1996/97, kiedy ten zespół był jeszcze w III lidze, i doskonale wiem, jak się sędziuje w Gdyni.
- Tak, żeby gospodarze byli zadowoleni.
- Sobieraj przez całą drugą połowę biegał ze sędzią i pytał go wprost: "Panie sędzio, to kiedy ten karny?". Słyszało to wielu moich kolegów. Potem kapitan Arki chciał pomóc sędziemu, ale przewracał się zbyt nachalnie. Jak w walce judo przez ippon.
- Nie pierwszy raz. Podobnie było ostatnio w Polkowicach, kiedy graliśmy z Górnikiem. Tam też nas przerobili "na żywca". Na mecz przyjechał sędzia [Mariusz Siciński z Opola - red.], który już dwa razy nam pomógł, więc byliśmy spokojni. A tu niespodzianka. Gospodarze dostali karnego, potem sędzia pilnował, abyśmy nic złego im nie zrobili [Mława przegrała 1:2 - red.]. Sędzia zabrał nam to, co wcześniej od niego dostaliśmy. W Gdyni było to samo, choć w przerwie byliśmy w szoku. Zauważyliśmy, że sędzia gwiżdże sprawiedliwie, mamy więcej rzutów wolnych od gospodarzy. Nawet piłkarze Arki mówili, że w Gdyni dawno tego nie było. Ale po przerwie wszystko wróciło do normy.
- Gra fair w II lidze. Proszę pana... Takie bajki są dla dzieci z podstawówki, w piłce nie ma na to miejsca. Do ekstraklasy awansuje ten, kto ma pieniądze na sędziów. My mamy mały budżet, Arka duży i dlatego my gramy o utrzymanie, a oni o I ligę. Z innymi zespołami jest podobnie. Arka grała z nami w myśl zasady "szukajcie, a znajdziecie". Szukali karnego, upadali kilka razy pod naszą bramką i w końcu go znaleźli. Ale to normalne, to jest właśnie II liga.