Dwa zwycięstwa we własnej hali zapewniłyby naszej drużynie trzecie miejsce w serii A. Tymczasem nieoczekiwanie to pilanki wygrały dwa razy...
W sobotnim spotkaniu BKS rozczarował. Zawodniczki tylko momentami grały na mistrzowskim poziomie - zawodziło szczególnie rozegranie i przyjęcie.
Pomysłu i umiejętności wystarczyło BKS-owi tylko na wygranie jednego seta.
Porażka w tej partii tak zdenerwowała pilanki, że w następnym secie zdeklasowały nasz zespół, wygrywając do 13.
W niedzielę o zwycięstwie drużyny z Piły zadecydował dopiero tie-break. BKS przegrywał już w setach 0:2, ale głównie dzięki skutecznej Lubie Jagodinie doprowadził do wyrównania. W tie-breaku bielszczanki dokonały rzeczy niemożliwej - prowadziły już 14:11, a mimo to przegrały. Pięciu kolejnych ataków nie potrafiła skończyć Jagodina, którą zawodniczki z Piły raz za razem zatrzymywały blokiem. - Już byłyśmy w busie, w drodze na kolejny mecz w Pile i musiałyśmy z tego busa wysiąść - żałowała Joanna Staniucha, siatkarka BKS-u.
- Najpierw chcieliśmy za wszelką ceną zdobyć złoto, potem zależało nam na brązie, a na koniec chcieliśmy zostawić po sobie dobre wrażenie. Chciałbym nadal pracować w Bielsku i odkuć się za rok - podkreślał Zbigniew Krzyżanowski, trener bielskiej drużyny.
Sobota
Złoty medal zapewniły sobie Winiary Kalisz, które w finale trzy razy z rzędu pokonały Centrostal GP Adrianę Bydgoszcz.