Zmiana trenera - komentarz

W dobrze jeżdżącym samochodzie nie wymienia się silnika, chyba że jest to motor z ferrari. Podobnie powinno być w drużynie piłkarskiej. Niestety, w Widzewie do solidnego auta włożono części z malucha. Nie ma co ukrywać, że zimowe zmiany w składzie Widzewa osłabiły zespół. Adam Kardasz ma może większe możliwości niż Radosław Becalik, ale na razie tego nie widać. Nathan Caldwell, którego tak łatwo się pozbyto, jest lepszy od Damiana Świerblewskiego i Franka Egharevby, i to razem wziętych. Jakby tego było mało, zniszczono wszystko, co było jesienią w Widzewie najlepsze:

n Po pierwsze - atmosferę, która była naprawdę silną stroną drużyny. Niestety, w przerwie zimowej prysła. Nie jest to wymysł dziennikarzy, bo wystarczy porozmawiać z zawodnikami, żeby dowiedzieć się jak bardzo zmieniły się treningi. Jesienią nikt nie krzyczał na piłkarzy, nie niszczył ich psychicznie (patrz - Probierz, Rybski, Plewnia). Efekty widać było na boisku. Jak jest po zmianie nastrojów, widzieliśmy w środę.

n Po drugie - prawą stronę. W ubiegłym roku aż miło było patrzeć, jak współpracują z sobą Rafał Pawlak i Vladmir Bednar. Ich gra była znakiem firmowym Widzewa. Nie przypadkiem Słowakiem zainteresowała się nim Legia. Środowy mecz Bednar oglądał zza ogrodzenia, bo przegrał rywalizację z Kardaszem i Świerblewskim!

n Po trzecie - niszczeni są Kardasz, Świerblewski i Jakub Wawrzyniak. Każdy z nich jest raz razie gorszym piłkarzem niż kilku innych siedzących na trybunach czy ławce rezerwowych. I na młodych skupia się krytyka, choć niezasłużona. Bo przecież oni lepiej grać nie potrafią.

n Po czwarte - pryska nadzieja na odbudowę silnego Widzewa. Tłumy na trybunach świadczą, a może świadczyły, o dużym optymizmie kibiców. Wiara w powrót do ekstraklasy jest coraz mniejsza i trudno przypuszczać, żeby jutro na stadionie pojawiło się tyle samo widzów, co w środę.

Powinienem teraz napisać, że jeszcze nie wszystko stracone, bo do końca sezonu pozostało 12 spotkań, itd. Niestety, po tym, co obejrzałem w meczu z Jagiellonią, trudno mi uwierzyć, że będzie lepiej. Nie uważam jednak, że sytuację poprawi zmiana trenera, bo Stefan Majewski jest fachowcem, co pokazał choćby w rundzie jesiennej.

Zamiast zmieniać Stefana Majewskiego chciałbym, by Majewski sam się zmienił. Żeby był taki, jak przed kilkoma miesiącami, dobrze odnoszący się do piłkarzy, przyjmujący krytykę, weselszy i bardziej dbający o atmosferę w drużynie. Żeby wszyscy zawodnicy mieli równe szanse. Żeby podnosił ich na duchu, a nie udowadniał, iż są słabi. Stać go na to!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.