Z Ireneuszem Mazurem, trenerem Skry Bełchatów, rozmawia Adrian Dąbek
(Śmiech) W aspektach czysto technicznych niewiele jest do ukrycia i tutaj raczej nie ma pola do popisu. Ale jest pewien margines niewiadomych związanych z indywidualnymi posunięciami trenera, dyspozycją dnia zawodnika czy sumą talentów graczy.
Siłą nie zostali wyrwani, być może zadecydowały walory finansowe. Taki jest sport. Nie traktuję tego w sposób negatywny. Spotykam się z nimi z przyjemnością i wciąż bardzo ich lubię.
Niby remis, ale matematycznie to ja bardziej dostałem w ucho (śmiech). Jednak w ważnym momencie nasz zespół potrafił się zmobilizować i wygrać w finale PP. Mam ogromną satysfakcję, bo Puchar Polski to jeden z siatkarskich diamentów do zdobycia w Polsce.
Graliśmy chyba dwa razy. Dwukrotnie przegrał, bo to jest cienias (śmiech). W bilard podobnie. Muszę powiedzieć, że w sprawach okołosportowych, niezwiązanych z siatkówką, moje doświadczenie jest większe.