To nie była powtórka wielkiego meczu między PZU Polfą a Wisłą Kraków, jaki pabianiccy kibice oglądali jesienią. Tym razem stawka nieco sparaliżowała obie drużyny, bo zawodniczki często traciły piłkę i prześcigały się w niecelnych podaniach. Głównie w pierwszej, wyrównanej kwarcie, koszykarki długo nie mogły złapać właściwego rytmu gry.
Drugie dziesięć minut spotkania, to już kapitalna gra w obronie pabianiczanek, dzięki czemu straciły wtedy tylko dziewięć punktów. Bohaterką była wówczas Olga Pantelejewa, która zdobyła 11 punktów. Na przerwę Polfa schodziła prowadząc 38:25. Druga połowa była bardziej wyrównana, choć miejscowe miały za zadanie jedynie utrzymać prowadzenie. I to im się udawało. Każda z kolejnych kwart miała też inną bohaterkę. W trzeciej odsłonie skutecznością popisała się Emilia Lamparska, która m.in. dwa razy celnie rzuciła za trzy punkty, a w czwartej części najlepszą zawodniczką na boisku była Elżbieta Trześniewska.
Pabianiczanki wygrały między innymi dzięki dużo lepszej grze pod tablicami. W obronie i ataku zebrały 35 piłek, podczas gdy ich przeciwniczki tylko 24. Momentami wiślaczki były bezradne wobec dobrej gry miejscowych i często uciekały się do fauli. W sumie nazbierały ich 21, o co Wojciech Downar-Zapolski, trener krakowianek miał pretensje do... sędziów. - Punkty, jakie traciliśmy na skutek odgwizdywanych fauli mogły zdecydować o przechyleniu szali zwycięstwa - komentował.
Tadeusz Aleksandrowicz miał zastrzeżenia do swoich zawodniczek o małą skuteczność w rzutach z dystansu. Pabianiczanki 15 razy próbowały rzutów za trzy, a trafiły tylko cztery.
PZU Polfa: Pantelejewa 18, Trześniewska 10, Lamparska 10, Da Costa 7, Kristofova 6 oraz Toma 10, Głaszcz 4.
Wisła: Johnson 10, Perovanowić 12, Tillis 10, Gburczyk 6, Skerovic 5, oraz Radwan 6, Trafimova 5, Kress 4.