Białostoczanki po pięciu ligowych porażkach z rzędu w sobotę wygrały 85:69 z Dudą i wyrównały stan rywalizacji w play off. Jeśli dzisiaj zagrają równie pomysłowo w ataku, agresywnie w obronie i skutecznie na tablicach, mają szansę powtórzyć sobotni wynik na boisku rywalek. Zwłaszcza że w Lesznie już wygrały - w sezonie zasadniczym pokonały przeciwniczki 72:60.
- W trzecim spotkaniu każda z nas powinna dołożyć swoją cegiełkę do ostatecznego wyniku - mówiła po drugim meczu Magdalena Gawrońska, która z 28 punktami była najskuteczniejszą zawodniczką na parkiecie. - Ważne, że wszystkie punktujemy i w każdej chwili można na nas liczyć. Ostatnią wygraną udowodniłyśmy, że w tych najważniejszych spotkaniach potrafimy się mobilizować.
- Jedziemy po wygraną - ucina spekulacje trener Bogusław Bobka. - Musimy tylko zagrać tak konsekwentnie, jak po przerwie drugiego meczu. Jestem świadomy, że na parkiecie w Lesznie będzie bardzo trudno i niczego nie można być pewnym.
Krótki odstęp między drugim a trzecim meczem odpowiada białostoczankom, które nie mają gdzie trenować. Hala Włókniarza jest dla nich zamknięta, bo PJG zalega z opłatami ze wynajem.
- Jeśli awansujemy do półfinału play off, będziemy trenować w I LO przy Brukowej - dodaje Bobka.
Pewne zwycięstwa w decydującym meczu są również koszykarki z Leszna.
- Lubimy grać przed własną publicznością, więc mam nadzieje, że i tym razem nie zawiedziemy kibiców - mówi Ewa Ślotała, jedna z czołowych zawodniczek Dudy. - Dla mnie mecz w Białymstoku był pierwszym, który mogłam rozegrać w pełnym wymiarze czasowym, wcześniej miałam kontuzje. Liczę, że powrót do drużyny wzmocni jej siłę. Najbliższe spotkanie nie ma faworyta, ale trzeba pamiętać, że ściany przeważnie pomagają gospodarzom.
O wyższości drużyny Dudy nad białostoczankami jest przekonany trener lesznianek.
- Mam lepszy zespół i dlatego nie zakładam innego scenariusza, jak nasz awans do dalszych gier - tłumaczy Krzysztof Zajc. - Ale w trzecim spotkaniu wszystko może się zdarzyć.