Nysanie rozpoczęli prawdziwy maraton w walce o pozostanie w serii A. By tego dokonać, muszą wyeliminować Górnika Radlin, a potem wicelidera serii B - wrocławską Gwardię. W sumie potrzebują siedmiu zwycięstw w 12 spotkaniach. Pierwszy krok uczynili już w sobotę.
- To był bardzo ważny, bo pierwszy i wyjazdowy mecz - mówi kapitan nysan Adam Kurek. - Gdybyśmy tam przegrali, kolejny pojedynek mamy u siebie i bylibyśmy pod ścianą, bo mecze numer trzy i cztery gramy znów na wyjazdach. Na szczęście ten czarny scenariusz się nie sprawdził - podkreślił Kurek. Rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw. Kurek dodaje, że za wszelką cenę muszą wygrać we wtorek we własnej hali i jechać na wyjazdy po kolejne zwycięstwa.
- Stać nas na to. W sobotę zagraliśmy równo, w każdym wygranym secie prowadziliśmy od początku i kontrolowaliśmy wynik. Moi młodzi koledzy zobaczyli, że można grać spokojnie i nie wpadać w panikę po kilku nieudanych akcjach - podkreślił Kurek. Goście świetnie grali blokiem, w trzecim secie aż siedem punktów zdobyli tym elementem. Nastrój optymizmu tonuje trener AZS Maciej Jarosz. - To dopiero początek, zwycięstwo cieszy, ale o niczym nie przesądza. Dla mnie najważniejsze, że chłopcy realizują założenia taktyczne, reagujemy na wydarzenia na boisku - mówi Jarosz. Nowością była gra w pierwszej szóstce mistrza Europy kadetów, atakującego Bartosza Kurka, którego trener wystawił tym razem na pozycji przyjmującego. - Był trzecim nominalnym przyjmującym, bo główny ciężar spoczywał na Adamie Kurku i libero Rafale Kwasowskim - tłumaczy Jarosz. Przy nie najmocniejszej zagrywce radlinian to ustawienie zdało egzamin. Przyjęcie zespołu opierało się na Adamie Kurku, odebrał aż 48 z 69 zagrywek rywali.
Górnik Radlin - AZS PWSZ Nysa 1:3 (21:25, 25:20, 21:25, 18:25)
Nysa: Macionczyk, A. Kurek, M. Kaczmarek, B. Kurek, Augustyn, Wilk, Kwasowski (l), Dymowski, Kisielewicz, Kordysz, Lewicki.
Radlin: Pęcherz, Lip, Grygiel, Sobczyński, Domonik, Fijoł, Dohnal (l), Szabelski, Lisiecki.