Dragomir Okuka: Wszystkiego najlepszego

Z okazji świąt życzę wam, aby już nie zdarzały się takie przykre niespodzianki jak stracony gol w ostatniej minucie meczu z Amicą - mówi Dragomir Okuka. Serbski trener pracował w Legii przez dwa i pół roku, zdobył z nią mistrzostwo Polski i Puchar Ligi. Po półtorarocznym bezrobociu został selekcjonerem reprezentacji młodzieżowej swojego kraju

Maciej Weber: Z Legii odszedł Pan w czerwcu 2003 roku, gdy drużynie nie udało się awansować do europejskich pucharów. Perspektywy miały być świetlane, ale za takie trudno uznać ponad półtora roku bez konkretnej roboty. Jednak w końcu się udało. Dragomir Okuka został trenerem młodzieżowej reprezentacji Serbii i Czarnogóry.

Dragomir Okuka: Czekałem, czekałem, aż wreszcie się doczekałem. Ale nie było tak, że przez ten czas nie miałem żadnych propozycji. Miałem, tylko po Legii nie chciałem brać byle czego. Po powrocie do Belgradu mówiłem, że albo poprowadzę któryś z wielkich naszych klubów typu Crvena Zvezda czy też Partizan, albo podejmę się pracy z reprezentacją. Proponowano mi pracę w Sartidzie Smederevo, w Chinach, na Cyprze. Nie chciałem znowu wyjeżdżać za granicę, poza tym te niezbyt wysoko notowane na piłkarskim rynku kraje na tym etapie nie zaspokajały moich ambicji. W ubiegłym roku byłem jednym z głównych kandydatów na selekcjonera naszej kadry. Wtedy się nie udało. Uznano, że jestem jeszcze za młody stażem. Teraz zaproponowano mi prowadzenie młodzieżówki. Ofertę przyjąłem z satysfakcją.

Już rozpoczął Pan pracę?

- Tak, mieliśmy nawet jeden obóz przygotowawczy. Starałem się przyjrzeć wszystkim perspektywicznym graczom.

A z polskiej ligi Pan nikogo nie weźmie?

- Myślę nad powołaniem Vujovicia z Wisły Płock. I "Vuko" z Legii chętnie bym także powołał. Tylko na młodzieżówkę jest już, niestety, za stary.

Kiedy Pańska drużyna przyjedzie do Polski rozegrać jakieś spotkanie? Kontakty Pan ma, a więc...

- Zobaczymy. Jak mnie zaproszą, to nie widzę przeszkód. Może w przyszłości zmierzymy się w jakichś eliminacjach. Pewnie nie w tych, bo po ostatniej porażce z Belgią 0:4 będzie nam ciężko awansować. Po tamtym meczu nasza federacja straciła zaufanie do poprzedniego trenera, zwolniono go i dlatego teraz ja mam tę pracę. Ale zobaczymy, jak będzie, bo szans nie straciliśmy. Wy także nie. Drużyna prowadzona przez Władysława Żmudę też jeszcze nie przegrała tych eliminacji.

Po zdobyciu przez Legię mistrzostwa Polski w 2002 roku z Pańskiej drużyny aż trzech legionistów pojechało na mistrzostwa świata. Byłby i czwarty - Bartosz Karwan - gdyby nie doznał kontuzji. Obecnie Legię prowadzi jeden z tamtych zawodników - Jacek Zieliński - i z jego zespołu w kadrze też jest czterech piłkarzy.

- Wszystko, co dotyczy warszawskiego klubu, śledzę na bieżąco w internecie. Wiem, że powołania dostali Artur Boruc, Bartosz Karwan, Tomasz Kiełbowicz i Marek Saganowski. Na pewno na nie zasłużyli. A tyle powołań to także wyraz uznania dla pracy trenera.

Kiełbowicz wrócił do reprezentacji po przekwalifikowaniu go z pomocnika na obrońcę.

- To bardzo dobry pomysł Jacka Zielińskiego. Moje uznanie.

Pan, będąc trenerem Legii, jednak na to nie wpadł.

- To niezupełnie prawda. W trakcie jednego z przedsezonowych zgrupowań próbowaliśmy grać czwórką w obronie, na jej lewej stronie został ustawiony Kiełbowicz. Wówczas jednak bardzo słabo sprawdziło się to w sparingu ze Sturmem Graz. Przegraliśmy 1:4, Austriacy stwarzali mnóstwo sytuacji. Dlatego potem z tego pomysłu zrezygnowaliśmy.

Przez ponad dwa lata, gdy był Pan trenerem Legii, przez ten klub przewinęło się wielu Pańskich rodaków. Co się z nimi teraz dzieje?

- Aleksandar Vuković, jak doskonale wiecie, znowu jest w Legii. Stanko Svitlica gra w drugoligowym niemieckim LR Aahlen. W Legii szło mu zdecydowanie lepiej. Bardzo dobrze radzi sobie natomiast w lidze serbskiej wypożyczony z Partizana Ajazdin Nuhi, który wtedy przez pół sezonu grał u mnie na prawej pomocy. W tym sezonie strzelił bodaj cztery gole, a jego drużyna jest rewelacją rozgrywek. FK Zeta Golubovci po belgradzkich Crvenej Zvezdzie i Partizanie zajmuje trzecie miejsce w tabeli. O pozostałych Serbach z Legii już za wiele nie mogę powiedzieć. Bramkarz Zoran Mijanović gra gdzieś za granicą. Gdzie dokładnie nie wiem - zdaje się, że na Cyprze albo w Bułgarii. Rudi Gusnić, którego pewnie nawet za dobrze nie pamiętacie, już skończył karierę i jest trenerem w jednym z belgradzkich klubów. Za mojej kadencji w Legii był jeszcze Marjan Gerasimovski. To Macedończyk. On też miał kontuzję i też został trenerem, w kraju u siebie.

W Polsce mamy Wielkanoc. Większość piłkarzy polskiej ekstraklasy odpoczywa, pracują tylko reprezentanci.

- U nas Wielkanoc jest dopiero 1 maja, wtedy przypadają święta prawosławne. Pamiętam jednak, jak obchodzi się święta u was, i pamiętam, że zawsze było bardzo miło. Korzystając z okazji, życzę kibicom, piłkarzom i pracownikom Legii wszystkiego najlepszego. I oby nie zdarzały się wam takie niemiłe niespodzianki jak ostatnio, kiedy Legia straciła zwycięstwo w ostatniej minucie meczu z Amicą.

Copyright © Agora SA