Zbigniew Dobosz: Nie, nie zamieniłbym się, bo głęboko wierzę w to, że te baraże mimo wszystko zakończą się naszym sukcesem. Mówię mimo wszystko, bo jest bardzo dużo problemów, które mogą dość niespodziewanie zaistnieć. Myślę m.in. o słabych wynikach Rakowa w meczach kontrolnych. Chociaż jest taka teoria, że rezultaty sparingów nie są ważne, to ja się z nią nie zgadzam. One oddają pewną sytuację w drużynie, w klubie. Raków w ciągu ostatniego miesiąca wygrał tylko dwa sparingi, z A-klasowym Piastem Przyrów i MLKS-em Woźniki. Walczymy z tym. Chodzi o dekoncentrację drużyny. Widać piłkarze podświadomie przyjęli, że jak mają trzynaście punktów przewagi, to mogą sobie pozwolić na luz.
- To trafna uwaga, bo rzeczywiście jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. My, trenerzy, dostrzegamy ten problem. Niestety, nie przez wszystkich jest on zauważany i traktowany poważnie. Jednak mimo wszystko wielki stres i obciążenie będą nas czekały dopiero na końcu, czyli na przestrzeni tygodnia, gdy rozegrane zostaną baraże. Nasi potencjalni rywale z grupy II będą się z nim borykać przez całą rundę. Dlatego, wracając do pierwszego pytania, jednak bym się nie zamienił. Trzeba pogodzić się z tym, co jest, i w odpowiedni sposób prowadzić zespół. Oczywiście, baraże są trudne, bo ciężko przewidzieć, co się w nich zdarzy, ale mimo obaw wierzę, że nam się uda awansować.
- Jednak nie. Ja i trenerzy Samodurow i Turek, którzy mają przecież wielkie doświadczenie, oceniamy to podobnie. Sytuacja nie jest tak doskonała, jak się przeciętnemu kibicowi wydaje. Przecież każdy będzie chciał wygrać z liderem i faworytem grupy, a każda porażka u zawodników przyzwyczajonych do zwycięstw może powodować zdenerwowanie. Zachowując proporcje, Wisła Kraków ma 10 pkt. przewagi w I lidze i nie powinna jej stracić, ale czy gwarantuje to awans do Lig Mistrzów? Niestety, nie, bo rywale są innej klasy.
- Tu też są pewne niebezpieczeństwa. Kadra jest niby równa, ale zauważamy różne podejście zawodników do tego, co się dzieje. Nie wszyscy traktują swoje obowiązki w taki sam sposób. Ci bardziej doświadczeni nieco inaczej niż ci młodzi, z ambicjami na sportowy awans. W tamtym roku drużyna była w bojowym nastawieniu psychicznym. Gdy teraz ten czynnik przestał działać i pojawiła się rutyna, to wyniki z tymi samymi rywalami są dużo gorze. To świadczy o tym, jak ważne jest to, co się nazywa przygotowaniem psychologicznym.
- Nie, to nie jest moment przełomowy. Zdecydowanie nie. Raków wszedł w kolejną fazę swojej ewolucji. Jeśli nawet nie awansujemy - bo chociaż wierzę w awans, to jednak tylko sport - to cytując prezes Bielecką, mogę powiedzieć, że nie będzie trzęsienia ziemi, nic się nie zawali. To nie jest asekuracja. To realna ocena sytuacji. Uważam, że w najbliższych latach Raków będzie się rozwijał. Dorasta pokolenie młodych zawodników, którzy popchną ten klub do przodu. Oni już wchodzą do drużyny, ale jeszcze są za młodzi, żeby decydować o jego obliczu. Jednak za kilka lat, wierzę w to, poprowadzą Raków wyżej. O tym, że Raków nie stoi w miejscu, świadczy też powrót do nas doświadczonych graczy, którzy jeszcze niedawno w ogóle nie brali pod uwagę takiej możliwości. To jest dla mnie znak odbudowy Rakowa