Halowe mistrzostwa Polski w tenisie

W hali Mery dziesiąty tytuł mistrza Polski zdobył weteran kortów Bartłomiej Dąbrowski. Wśród kobiet po raz pierwszy wygrała warszawianka Alicja Rosolska.

W męskim finale mistrzostw spotkali się kończący już powoli karierę 33-letni Bartłomiej Dąbrowski i młodszy o osiem lat Maciej Diłaj, który przed paroma miesiącami wrócił po studiach z USA i postanowił "dać sobie jeszcze jedną szansę".

Szansę wykorzystał tylko połowicznie, bo do połowy meczu zdawał się jako jedyny w hali Mery mieć jakąś receptę na grę weterana Dąbrowskiego. Gdańszczanin wygrał pierwszego seta i był bliski ostatecznego triumfu, ale na drodze stanęło doświadczenie Dąbrowskiego.

Ten największy talent polskiego tenisa lat 90., mający na koncie już dziewięć tytułów mistrza Polski (cztery w hali, pięć na otwartych kortach), pokazał raz jeszcze, jak wiele brakuje jego młodszym kolegom.

W decydującym momencie umiał przełamać serwis rywala i odwrócić losy finału. Trzecia partia była już w zasadzie tylko formalnością po tym, jak szybko odebrał gema serwisowego Diłajowi.

- Dąbrowski spiął się na mistrzostwa, bo były do wygrania niezłe pieniądze [8 tys. zł - przyp. red.] - komentował ktoś złośliwie na trybunach. Być może z polskiej perspektywy to prawda, ale nie ma mu z tego co robić zarzutu, bo na całym świecie gra się o pieniądze, i to dużo większe niż w hali Mery. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że rzesza młodych polskich tenisistów nie jest w stanie uporać się z jednym tenisowym, choćby nawet i po mistrzowsku zmotywowanym "emerytem".

Rozstawiony z nr. 1 Diłaj robił, co mógł. Doprowadził do sytuacji, że Dąbrowski przegrał pierwszego seta w turnieju i musiał gonić, ale na więcej nie było go już stać.

Również wśród kobiet nie wygrała najwyżej rozstawiona zawodniczka, choć akurat w tym wypadku była to rzeczywiście niespodzianka. Warszawianka Alicja Rosolska znana była dotychczas z dobrych występów w deblu (wspólnie z Klaudią Jans lub siostrą Aleksandrą). Tymczasem na Merze udowodniła, że na krajowym podwórku może także walczyć o tytuły w singlu. Inna sprawa, że jej finałowa rywalka - najwyżej rozstawiona Olga Brózda - robiła, co mogła, by pomóc Rosolskiej. Im bliżej końca, tym więcej piłek psuła, a w ostatniego gema meczu oddała właściwie za darmo, popełniając trzy podwójne błędy serwisowe.

Wyniki finałów HMP. Kobiety: A. Rosolska (Warszawianka, 2) - O. Brózda (AZS Poznań, 1) 6:3, 6:4. Mężczyźni: B. Dąbrowski (Arka Gdynia) - M. Diłaj (Lechia Gdańsk, 1) 5:7, 7:5, 6:3.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.