AZS Gaz Ziemny Koszalin - Deichmann Śląsk Wrocław 93:94

ERA BASKET LIGA. Tym razem szczęście było przy koszykarzach Deichmanna Śląska. Gospodarze w końcówce dwukrotnie rzucali z trudnych pozycji, ale za każdym razem piłka wypadała z kosza. Wrocławianie wygrali kolejny horror i są już prawie pewni play off

Trzydzieści sekund przed końcem Robert Skibniewski został sfaulowany i stanął na linii rzutów wolnych. Rozgrywający wrocławian, który przed tygodniem mógł przesądzić o zwycięstwie z Prokomem, ale został zablokowany w ostatniej akcji meczu, tym razem zrobił, co do niego należało: wykorzystał oba rzuty. To były ostatnie punkty w tym spotkaniu. W ostatniej akcji spotkania rzucali najpierw Chudney Gray, a następnie po olbrzymim zamieszaniu Marcin Sroka, ale opatrzność czuwała nad Śląskiem. Zwycięstwo uspokoiło sytuację w tabeli, a o wszystkim zdecydował jeden punkt, jeden rzut.

Cały mecz był bardzo zacięty, a żadnej z drużyn nie udało się zbudować większej przewagi. Lepiej zaczęli gospodarze, wśród których świetne spotkanie rozgrywał Paweł Kowalczuk. Nie mogli sobie z nim poradzić ani Ryan Randle, ani Raitis Grafs i środkowy gospodarzy zakończył spotkanie z dorobkiem 25 punktów na znakomitej skuteczności 9/10 z gry, w tym 3/3 z dystansu, i 9 zbiórek.

Oba zespoły jednak słabo broniły. Aż sześciu zawodników Śląska zdobyło minimum dziesięć punktów. Grafs nie spudłował żadnego z pięciu rzutów z gry, a najlepszy mecz w ataku rozegrał Aivaras Kiausas. Litwin do tej pory był specjalistą od obrony, a w ataku raził nieporadnością jak mało kto. W Koszalinie był najskuteczniejszym zawodnikiem Śląska i rozegrał bardzo dobry mecz po obu stronach parkietu: trafił 5 z 8 rzutów z gry, 4 z 6 wolnych, miał 3 asysty, 7 zbiórek i 4 przechwyty. Ale na obwodzie wrocławianie mieli więcej broni, bo skuteczni byli i Skibniewski (3/6 z dystansu), i Kobale (4/8), który trafiał w trudnych momentach, gdy zespół nie miał pomysłu na grę w ataku.

Obrona zaczęła się dopiero w ostatniej kwarcie. Śląsk prowadził już 91:86 w 36. minucie, ale później miał olbrzymie kłopoty ze zdobywaniem punktów. Autry, który wcześniej bardzo dobrze kierował atakiem (9 asyst i trójka w ważnym momencie), w końcu spadł za faule (w sumie grał niecałe 20 minut). Na szczęście błędy popełniali też rozgrywający gospodarzy. Jovan Zdravković w końcówce popełnił cztery straty, a Gray pomylił się w najważniejszej akcji. I wrocławianie wygrali, choć nerwów znowu było co niemiara. Liczy się jednak wynik, a biorąc pod uwagę ostatnie rezultaty, to dobrze się stało, że szczęście sprzyjało wrocławianom w spotkaniach z Czarnymi i AZS-em, a nie Prokomem, niż gdyby miało być odwrotnie.

Kwarty: 30:26, 18:29, 29:25, 16:14.

AZS: Kowalczuk 25 (3), Sroka 17 (3), Gray 12 (1), Briegmann 7 (1), Thomas 4 oraz Vukas 10, Zdravković 10 (1), Miszczuk 5, Balcerzak 3 (1).

Śląsk: Kiausas 16 (2), Grafs 11, Ignerski 10, Autry 7 (1), Randle 6 oraz Hyży 13, Kobale 13 (4), Skibniewski 13, Zieliński 5 (1).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.