Po-ligon Roberta Błońskiego: Bunt klubów

Najbogatsze polskie kluby sprzeciwiły się umowie, którą - niby w ich imieniu - podpisał z Ideą Polski Związek Piłki Nożnej. W całym sporze - na szczęście - najważniejsze nie są pieniądze. Chodzi o coś innego. PZPN, w osobie wiceprezesa Eugeniusza Kolatora, potraktował kluby w myśl powiedzenia: ?wy grajta, a my wam - nie bójta się?.

W styczniu, podczas spotkania przedstawicieli klubów z PZPN, doszło do głosowania w sprawie umowy z Ideą. Amica, Groclin i Legia - zgodnie - wstrzymały się od głosu. Wisła Kraków - również, tyle że prezesa Janusza Basałaja nie było już na sali (wyszedł wcześniej, gdyż poleciał do Moskwy).

Kluby z grupy G-4 domagały się prawa do wglądu ostatecznej wersji umowy. Dostały "wersję roboczą", naniosły poprawki i... na tym się skończyło. Żaden klub, choć podpisano klauzulę o poufności, nie dostał ostatecznej wersji umowy. Po prostu PZPN sprzedał Idei prawa. A kluby, których to wszystko dotyczy, nie wiedzą nawet, co w tej umowie się znajduje. Zostały potraktowane przedmiotowo. Jak uczniak, a nie partner.

Związek chciał załatwić wszystko starymi metodami. Po swojemu, bez konsultacji, narzucić z góry. Myślał, że kluby nie zareagują. Pomylił się. Stabilne finansowo, z poważnymi inwestorami, kluby już nie są bezsilne, bezwolne. A prezesi to biznesmeni, a nie działacze starej daty. Nie mają ciepłych posadek w najróżniejszych komisjach związkowych. Mają za to doskonałych prawników, sami świetnie we wszystkim się orientują. I, jak najbardziej słusznie, nie pozwolą PZPN na takie postępowanie. Chcą wiedzieć, co i na jakich zasadach podpisują.

Tym bardziej że umowa z Ideą to forpoczta daleko bardziej istotnej umowy dotyczącej praw do transmisji telewizyjnych. Jeśli związkowi udałoby się "po swojemu" załatwić kontrakt z Ideą, podobnie postąpiłby i w tej drugiej sprawie. Podpisałby umowę z dowolną telewizją, na dowolnych warunkach, bez konsultacji. Na to nikt się nie zgodzi. Bo tu w grę wchodzi nie 31,5 miliona złotych, ale kilka razy więcej.

Dobrze, że PZPN zdaje sobie z tego sprawę i we wtorek spotka się z przedstawicielami klubów. Skończyły się czasy załatwiania wszystkiego poza plecami, dyktatu i narzucania swojej woli, bo tak nam się podoba.

Zapomniał wół

Prezes PLP i Górnika Zabrze Zbigniew Koźmiński najbardziej ze wszystkich "wojuje" z grupą G-4. Powiedział nawet, że wyobraża sobie ligę bez Wisły i Legii. Domaga się surowych kar PZPN za to, brak reklam na koszulkach i stadionach buntowników. Chce, by wszystkie kluby były traktowane jednakowo! Bo w jedności siła. Ale prezes Koźmiński był kilka lat temu wiceprezesem Wisły Kraków. I wówczas nigdy by się na takie coś nie zgodził, wypowiadał się w identyczny sposób, jak teraz przedstawiciele G-4. Żadnej równości. My płacimy, jesteśmy najlepsi, najbardziej medialni, stabilni - nam należy się więcej niż choćby... Górnikowi. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jak dzielone są pieniądze

Za rundę wiosenną kluby mają dostać od Idei 4 miliony złotych. Od tej kwoty musi zostać odliczone dziewięć procent (360 tysięcy zł) dla pośrednika, czyli firmy Sportfive. To niejedyne pieniądze, jakie dostaje wybrany przez PZPN pośrednik. Za "roczną obsługę kontraktu" liczy sobie około 300 tys. złotych - czyli 150 tys. za rundę.

PZPN zamierza sobie wziąć z tych czterech milionów pieniądze na "obsługę" sędziowską - to znaczy dla arbitrów, kwalifikatorów, obserwatorów i delegatów. Tyle że PZPN jeszcze "nie wie, jaka to będzie kwota". Sędziowanie w ekstraklasie kosztuje - rocznie - półtora miliona złotych. A w II lidze - milion. Czyli - za pół roku - wychodzi 1 milion 250 tysięcy. Jeszcze ciekawsze w tej sprawie wydaje się to, że PZPN wziął już pieniądze na sędziów z pieniędzy od Canal+!

Po odliczeniu wszystkich pieniędzy wychodzi, że kluby - za rundę wiosenną - otrzymają (do podziału) około 2,2 mln zł.

Na razie jednak PZPN kazał każdemu klubowi obciążyć się fakturami w wysokości 215 tys. zł. Kluby II ligi mają dostać po... 10 tys. zł.

W tej kwocie są jednak zawarte pieniądze, które wypłaciłby... Canal+. W zamian za reklamy na stadionach stacja telewizyjna płaciła klubom - rocznie - po 65 tys. zł. Teraz "obowiązki" sponsora strategicznego ligi przejęła Idea.

Sędziowskie pomyłki

Tak jak napisałem w "Przed-ligonie" - niestety, polscy sędziowie nie przepracowali okresu przygotowawczego równie sumiennie jak piłkarze. I mylą się na potęgę. W Warszawie, w meczu Legii z Pogonią asystenci Krzysztofa Słupika albo machali chorągiewkami jak zawiadowcy na stacji, albo nie podnosili ich w ogóle (Włodarczyk przynajmniej dwa razy był na ewidentnym spalonym). Nie było także spalonego, kiedy Djoković strzelał samobója - Pogoń powinna w Warszawie prowadzić 1:0.

W Krakowie w meczu Wisły z GKS sędzia Siejewicz z Białegostoku nie podyktował karnego za faul na Frankowskim i nie wyrzucił z boiska Cantoro, który "z byka" przyładował w twarz Andruszczakowi... Argentyńczyk za swoje chamstwo powinien zostać zdyskwalifikowany przez PZPN.

Wychodzi - jak szydło z worka - kompletne nieprzygotowanie. Bo co innego sędziowanie turniejów halowych albo sparingowych meczów klubów III czy nawet II ligi w śniegu po kolana. One nie zastąpią meczów o stawkę. Dlatego może następnej zimy w czarterowych samolotach, którymi polskie kluby latają do Turcji czy na Cypr, powinno znaleźć się kilka miejsc dla sędziów?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.