Paweł Golański: Nie było źle

Jerzy Walczyk: Cieszy się Pan z przełożenia pierwszej wiosennej kolejki? Z taką grą trudno było liczyć na punkty w meczu z Podbeskidziem.

Paweł Golański: Nie było aż tak źle. Stworzyliśmy kilka sytuacji, których nie udało się wykorzystać. Jesteśmy zadowoleni, bo zrealizowaliśmy wszystkie przedmeczowe założenia trenera. Należy pamiętać, że graliśmy z zespołem pierwszoligowym, który choć będzie walczyć o utrzymanie, ma zdecydowanie lepszy skład od czołowych zespołów drugiej ligi.

Po raz pierwszy zagraliście w nowym ustawieniu?

- Kontuzje naszych napastników i niespodziewana choroba Arka Mysony spowodowała, że trener zdecydował się na wystawienie pięciu pomocników i jednego napastnika. Myślę, że ten wariant zdał egzamin. Wspólnie z Rafałem Niżnikiem próbowaliśmy wspomagać Igora Sypniewskiego, a skrajni pomocnicy - Rafał Wodniok i Sławomir Kamiński - dość często stwarzali przewagę liczebną. Niestety, skuteczność nie była naszym atutem.

Ale Pan był znów najlepszym piłkarzem ŁKS...

- Mogę się tylko cieszyć, że udało mi się dojść do wysokiej formy. Wracając do meczu, to miałem za zadanie wspomagać Igora Sypniewskiego w ataku. W sobotę przeciwnik był wymagający, dlatego ciężko było nam wypracować więcej sytuacji do zdobycia gola. Na razie nie wszystkie akcje nam wychodziły, ale do ligi pozostał jeszcze tydzień. Będziemy chcieli wykorzystać ten czas na lepsze zgranie zespołu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.