Dla podopiecznych Artura Sakowicza będzie to ostatnie spotkanie w sezonie przed białostocką publicznością. A więc jedyna okazja, aby zatrzeć fatalne wrażenie po meczach w play off. Białostoczanki nie tylko przegrały półfinał z AZS-em AWF-em 0:3, ale w żadnym z tych spotkań nie wygrały seta.
- Chcemy poprawić nadszarpnięty porażkami wizerunek, a te przegrane dodatkowo nas motywują - tłumaczy Małgorzata Bartoszuk, siatkarka WSAP-AZS. - Ostatnio solidnie trenowałyśmy, a naszym największym atutem powinna być zagrywka i gra we własnej hali. Mam przeczucie, że wszystko pójdzie dobrze.
Białostocki zespół przez cały tydzień trenował pod okiem drugiego trenera Jarosława Mirończuka. Pierwszy szkoleniowiec leżał w tym czasie w łóżku złożony chorobą.
- Miałem z tego powodu nawet wyrzuty sumienia - martwi się trener Sakowicz. - Będę na meczu z Politechniką, który wcale nie musi być łatwy. W Radomiu przegraliśmy 2:3, a u siebie gładko pokonaliśmy rywalki 3:0. Nie możemy zlekceważyć radomianek, bo to może się dla nas źle skończyć. Każda z drużyn będzie chciała efektownie zakończyć sezon, poza tym trzecie miejsce w tabeli to nie czwarte.
Podobne zdanie na temat dwumeczu kończącego sezon ma trener radomianek.
- Nie ma już tej adrenaliny i walka będzie mniej zacięta, ale ten sezon chcielibyśmy zakończyć na trzecim miejscu - wyjaśnia Michał Kalita, trener Politechniki. - To dla nas okazja do zrewanżowania się za porażkę w Białymstoku. Wówczas zaskoczyła nas niewielkich rozmiarów salka, na której mieliśmy problemy z przyjęciem zagrywki. Ale tym razem nie odpuścimy meczu, postaramy się zaprezentować ze znacznie lepszej strony.
Spotkanie WSAP-u z Politechniką rozpocznie się o godz. 15.30 (hala II LO przy ul. Narewskiej).