Mówi Sławomir Drabik

Drabik wygrał piątkową galę żużlową na Toropolu. Były mistrz Polski należy do najlepszych żużlowców i propagatorów ścigania się na lodowisku.

Arkadiusz Kuglarz: Przed galą miał Pan wątpliwości, czy na trybunach zasiądzie komplet kibiców.

Sławomir Drabik: Opole to specyficzne miasto, byłem tu na kilku imprezach, także na Toropolu, i za każdym razem było bardzo dużo wolnych miejsc. Tym bardziej się cieszę i jestem mile zaskoczony, że w piątek był komplet kibiców. Zabawa była przednia, cel szczytny, ludzie reagowali bardzo żywo. Bez podlizywania się powiem, że była to jedna z najlepszych imprez tego typu w kraju.

Jednak w parku maszyn było nerwowo.

- Zabawa zabawą, ale reguły są jasno określone. Wszyscy mają jeździć na tak samo grubych, długich i tego samego typu wkrętach. A tu chłopcy przesadzili, mieli dłuższe i zupełnie inne kolce. Przez to mogli jechać dużo szybciej i zagrażali sobie i innym. Przecież Sekula trzymał non stop gaz i wszystkich mijał, aż wyciął w bandę. To było niebezpieczne, a większość z nas nie przyjechała tu się połamać.

Po uznaniu protestu pojechaliście dalej.

- Tak, ale to zamieszanie było zupełnie niepotrzebne. Mówię im, by zmienili opony, a oni dyskutują, choć nie mają racji. Nie zdawali sobie sprawy, co mogą zrobić takie kolce, gdy najedzie się nimi na innego żużlowca. Ale to wszystko teraz nieważne. Była superjazda, a zebrane pieniążki pomogą chłopcu wrócić do zdrowia. Mam nadzieję, że w przyszłym roku urządzimy jeszcze większą imprezę, bo kibice w Opolu na to zasługują.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.