Wojciech Kowalczyk, bożyszcze tłumów przy Łazienkowskiej, mówi do telewizyjnej kamery, że skandalem jest sprowadzenie do klubu Pawła Kaczorowskiego. Dodaje przy tym, że nie chodzi wcale o umiejętności piłkarskie, tylko o obrażanie klubu instytucji, czego Kaczorowski dopuścił się jako piłkarz Lecha. Kowalczyk jest idolem fanów Legii. I dlatego jego słowa są jak wyrok. Nie będzie zaskoczenia, jeśli Kaczorowski nigdy nie uzyska zaufania widzów z Łazienkowskiej.
Jasne, zachowania Kaczorowskiego po ubiegłorocznym finale Pucharu Polski nic nie usprawiedliwia. Tyle że również w minioną sobotę trener Jacek Zieliński i Łukasz Surma napisali apel do kibiców, by ci powstrzymali się od ataków na nowego piłkarza: "(...) Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich - tylko razem, wzajemnie wspierając się w każdej sytuacji, możemy wspólnie budować "wielką Legię" (...)".
Kowalczyk jest symbolem "wielkiej Legii". Ale w studiu zamiast piłkarza wyszedł z niego pospolity kibol. I udowodnił, że jego miejsce już tylko na "żylecie", wśród szalikowców.