Gipsar Ostrów - Turów Zgorzelec 65:90

Turów gromi i deklasuje! Zgorzeleccy koszykarze upokorzyli w Ostrowie miejscową Stal, wygrywając 90:65. - Nasza forma jeszcze rośnie - przekonywał po meczu skrzydłowy Turowa Wojciech Szawarski.

- Cóż można powiedzieć o tym meczu. Po prostu byliśmy lepszym zespołem - trafnie ocenił trener Turowa Mariusz Karol

Jego zespół zagrał już kolejny, świetny mecz, prezentując koszykówkę skuteczną, efektowną, którą z przyjemnością się ogląda. Nawet jeśli mecz ma wybitnie jednostronny przebieg jak w Ostrowie, gdzie emocji nie było żadnych. Na początku trzeciej kwarty Turów prowadził już 61:32.

Wówczas trener Turowa Mariusz Karola wprowadził na parkiet graczy rezerwowych, a szkoleniowiec gospodarzy Wadim Czeczuro ściągnął z boiska dwóch Amerykanów - Jameela Haywooda oraz Brandona Spanna, którzy mimo że zaprezentowali się przeciętnie, byli i tak wyróżniającymi się postaciami w ostrowskiej ekipie.

Te posunięcia niewiele zmieniły obraz gry. Turów kontrolował mecz i jedyną niewiadomą były tylko rozmiary zwycięstwa zgorzeleckich koszykarzy. Zrezygnowany trener gospodarzy Wadim Czeczuro do końca meczu obserwował pojedynek, niemal nieruchomo stojąc przy linii bocznej z założonymi rękami. Zupełnie inaczej zachowywał się szkoleniowiec Turowa Mariusz Karol, który reagował tak, jakby mecz był na styku. Co chwila instruował swoich zawodników, co mają grać, a niektórych koszykarzy nawet rugał. Dał jednak pograć wszystkim 11 graczom. - Mamy wyrównany skład i każdy z zawodników, który wchodzi na boisko, ma swoje zadania do spełnienia - tłumaczył.

Najlepszy mecz w barwach Turowa rozegrał Aleksandar Avlijas, który jednak udowodnił, że może być dobrym strzelcem, natomiast wciąż kłopot sprawia mu rozgrywanie (jedna asysta i cztery straty). Na szczęście jednak Turów ma w drużynie Yanna Mollinariego, być może nawet najlepszego rozgrywającego ligi. W sobotę zagrał mniej niż zwykle (22 minuty), ale gdy był na parkiecie, to Turów grał nie tylko efektywnie, ale również efektownie. Tak było chociażby na początku meczu, gdy po jego akcjach goście prowadzili już 6:0, a wszystkie punkty zostały zdobyte po wsadach środkowych Chrisa Younga oraz Charlesa Bennetta. Gospodarze byli bezradni.

- Zagraliśmy tragicznie - skomentował ich trener Wadim Czeczuro.

- Żal mi było ostrowskiego zespołu. Szkoda tych kibiców, którzy tutaj przychodzą i muszą oglądać tak wysokie porażki - przyznał z kolei po meczu skrzydłowy Turowa Wojciech Szawarski, który cztery poprzednie sezony występował w Ostrowie, a jego nazwisko było skandowane przez kibiców obu zespołów! - To bardzo dziwne, ale zarazem przyjemne uczucie. Po raz pierwszy w karierze coś takiego mi się przydarzyło.

Turów po tym zwycięstwie umocnił się na czwartym miejscu w tabeli, ale teraz dopiero zaczynają się schody. Czekają go bowiem spotkania z najlepszymi zespołami ligi: Polonią, Anwilem i Prokomem. - Nasza forma jeszcze rośnie, jesteśmy w stanie wygrać ze wszystkimi - mówi Szawarski.

GIPSAR STAL OSTRÓW - TURÓW ZGORZELEC 65:90

Kwarty: 19:31, 12:19, 10:25, 24:15

Gipsar: Spann 7 (1), Rudzitis 2, Lewandowski 2, Heywood 24, Lalić 10 oraz Małecki 9, Krajewski 6, Karlikanovas 3, Parzeński 1, Krzykała 0.

Turów: Mollinari 8 (1), Machowski 11 (2), Szawarski 9, Bennett 14, Young 8 oraz Avlijas 16 (3), Laksa 10, Zabłocki 5 (1), Łopatka 4, Lozancić 4, Czerwonka 1.

Mówi Aleksandar Avlijas

Dariusz Kopeć: Turów był faworytem meczu w Ostrowie, ale aż tak łatwego zwycięstwa chyba się nie spodziewaliście?

Aleksandar Avlijas: Rzeczywiście, grało nam się łatwiej, niż przypuszczaliśmy, choć nie można powiedzieć, że przeciwnik był słaby. Na pewno zespół z Ostrowa nie jest słabeuszem. Doszło tam ostatnio dwóch niezłych Amerykanów. Dziś udowodnili, że mają ogromny potencjał, ale są zbyt krótko z zespołem i widać było u nich brak zgrania. Ciężko od razu w pierwszym meczu zaprezentować się wszystkie swoje umiejętności. Coś wiem o tym, bo ja też niedawno dołączyłem do zespołu i dopiero zgrywam się z nim.

Zagrał Pan najlepszy mecz w barwach Turowa, ale pochwały należą się za skuteczność, bo znów miał Pan problemy z rozgrywaniem.

- Rzeczywiście, grało mi się dobrze, choć mam pretensję do siebie, jeśli chodzi o grę na jedynce. Cztery straty to trochę dużo. Wciąż jednak nie rozumiem się do końca z kolegami z drużyny. Często było tak, że ja coś chciałem zagrać, a oni nie skojarzyli moich intencji, ale bywało i na odwrót. Na pewno gdybym zaprezentował się lepiej, to mecz skończyłby się wygraną z różnicą większą niż 50 punktów.

A może po prostu lepiej wychodzi Panu gra na dwójce, gdyż na tej pozycji, a nie na jedynce, występował Pan dotąd najczęściej?

- Zawsze grałem na dwójce i byłem takim wspomagającym rozgrywającego. Tak też jest i tutaj w Turowie. Myślę, że z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. Najważniejsze jest jednak to, że odnieśliśmy zwycięstwo, a także to, że dużo czasu na parkiecie spędzili zawodnicy drugiej piątki. Będzie to miało znaczenie przy kolejnych meczach.

Kolejne mecze to pojedynki z bardziej wymagającymi rywalami, jak Prokom, Anwil czy Polonia. Z taką formą, jaką zaprezentowaliście dziś, stać was na zwycięstwa z wszystkimi tymi zespołami?

- Myślę, że tak. Mamy dobry zespół i stać nas na walkę z każdym zespołem. Na pewno jednak kolejne mecze będą dużo trudniejsze od tego spotkania w Ostrowie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.