Wygrana Spójni Stargard, pora¿ka Kotwicy Ko³obrzeg

KOSZYKÓWKA. 26. kolejka I ligi mê¿czyzn: Spójnia - Polpak ¦wiecie 83:65, Stal Stalowa Wola - Kotwica Ko³obrzeg 99:93.

Spójnia Stargard

Każdy mecz jest dla nas kluczowy. Nie mówię zawodnikom, że grają o życie, bo koszykówka nie jest całym ich życiem. Ale im powtarzam, że bez wygranych nie będzie play-offów - stwierdził trener Spójni Ireneusz Purwiniecki po wygranej nad Polpakiem Świecie.

Stargardzianom udała się rzecz wydawałoby się przed meczem niemożliwa. Goście to wiceliderzy rozgrywek, chcą od nowego sezonu grać w ekstraklasie, a w sk³adzie mają kilka gwiazd. Podopieczni Purwinieckiego też mają swoją ambicję: zaciekle walczą o play-offy. Porażka z Polpakiem przekreśliłaby te szanse, wygrana je przedłużała.

Nic więc dziwnego, że od pierwszej minuty spotkania kibice oglądali świetną grę Spójni. Każda akcja w ataku rozgrywana była w szybkim tempie, za to w obronie determinacją i walką do upadłego stargardzianie niwelowali różnicę wzrostu i umiejętności. Gracze Polpaku jedynie do ósmej minuty potrafili trzymać się naszego zespołu, ale w końcu pękli. Rozbił ich trójkami Kamil Piechucki, swoje dołożyli Piotr Nizioł I Hubert Mazur. Przewaga zaczęła gwałtownie rosnąć i tuż przed zejściem na przerwę osiągnęła 20 punktów.

- Ważne było to, że nie przestraszyliśmy się ich przed meczem. Wyszliśmy zmobilizowani i byliśmy bardziej waleczni - uważa Mazur. - Na parkiecie często biliśmy się wręcz, ale przyniosło to efekt. W dodatku dopisała skuteczność.

Druga połowa była równie emocjonująca. Goście zdecydowanie poprawili grę w defensywie i nie pozwalali tak często rzucać z czystych pozycji gospodarzom. Przewaga zaczęła powolutku topnieć i w ostatniej odsłonie Polpak zbliżył się na dziesięć punktów.

Być może nastąpiło rozluźnienie, bo wysoko prowadziliśmy. Był też strach, by utrzymać przewagę, a to paraliżuje grę - tłumaczy Mazur.

Spójnię uratowały dwie zbiórki w ataku oraz natychmiastowe dobitki Macieja Sudowskiego i Łukasza Bieli. Przewaga znów urosła do kilkunastu oczek. Pozwoliło to uspokoić się gospodarzom, co nie do końca spodobało się trenerowi Purwinieckiemu. Gdy rozgrywający Marek Łukomski pozwolił sobie na nonszalancką i nieskuteczną akcję, a goście po kontrze trafili za trzy, szkoleniowiec błyskawicznie poprosił o czas. Mimo bębnów kibiców i puszczonej muzyki, wszyscy słyszeli jak rozgrywający jest strofowany. Ciarki musiały mu przejść po plecach. Później żaden z zawodników nie pozwolił już sobie na "popisówki". To również świadczy o stopniu determinacji Spójni na parkiecie.

- Dziesięć punktów na dwie minuty przed końcem to nie jest duża przewaga. Od rozgrywającego musimy wymagać opanowania w takich momentach, a Marek zrobił głupotę. Miałem pretensje, stąd krzyk - wyjaśnił Purwiniecki.

Efektowną wygraną przypieczętowała trójka Piechuckiego na kilka sekund przed ostatnią syreną.

Wiedziałem, że nie ma szans, byśmy ich popędzili 30 punktami po przerwie. Wiedziałem, że oni poprawią grę i będzie nam coraz trudniej. To jest bardzo mocny przeciwnik, a większość zawodników ma za sobą lata gry na wysokim poziomie. My jednak podjęliśmy walkê fizyczną, by nie stracić zwycięstwa. Dzięki takim wygranym zespół się cementuje - podsumował Purwiniecki.

Gospodarze szaleli, za to goście szybko uciekli do szatni. Wychodzili z niej z nisko spuszczonymi głowami.

- Spójnia była lepsza, grała szybciej i z większą skutecznością. Dwie ważne zbiórki pozwoliliśmy im zebrać oraz dobić. To zadecydowało - stwierdził rezerwowy rozgrywający Łukasz Żytko.

On oraz Robert Morkowski i Andrzej Molenda grali wcześniej w barwach Spójni, ale w sobotę wypadli blado.

- Sportowo przegraliśmy w pierwszej połowie. Spójnia grała niewygodnie: szeroko na obwodzie, bez klasycznego dogrywania do centrów, bo ich nie ma. Po zmianie stron graliśmy lepiej, ale przeszkadzali nam trochę sędziowie. Jestem strasznie zły po tej porażce. Liczyłem na to, że lepiej wypadnę w Stargardzie - mówił Morkowski.

Kwarty: 21:14, 24:14, 16:19, 22:18.

Spójnia: Piechucki 20, Mazur 14, Sudowski 13, Biela 8, Nizioł 8, Łukomski 8, Soczewski 6, Leończyk 4, Szczerbala 2.

Polpak: Migała 16, Głowala 11, J. Kalinowski 10, Cywiński 9, Żytko 7, Molenda 6, Gołąb 4, K. Kalinowski 2, Kowalczyk 0, Morkowski 0.

Kotwica Kołobrzeg

Kotwica przegrała ważne spotkanie w Stalowej Woli i raczej może pożegnać się z marzeniami o pozycji wicelidera po rundzie zasadniczej.

Pierwsza połowa pojedynku między dwiema drużynami walczącymi o miejsce w czołowej ósemce ligi była bardzo wyrównana. Żadnemu zespołowi nie udawało się uzyskać kilkupunktowej przewagi. Do przerwy kołobrzeżanie wygrywali ze Stalą 43:41.

W trzeciej odsłonie gospodarze popełnili kilka prostych błędów, a goście skrzętnie to wykorzystali. Dobra postawa Jacka Gibalskiego i Dawida Witosa spowodowała, że przyjezdni po 30. minutach prowadzili 67:60.

W czwartej kwarcie gospodarze zwarli jednak szyki i zaczęli odrabiać starty. Poprawna obrona i skuteczny atak pozwoliły miejscowym zbliżyć się do rywali na dwa oczka (78:80). Do dogrywki doprowadził rzut Marcina Malcherczyka z półdystansu kilka sekund przed końcem regulaminowego czasu.

W doliczonym czasie gospodarze dominowali zdecydowanie. Stalowcy po celnych rzutach Romana Prawicy, Pawła Pydycha i Malcherczyka prowadzili już 11:0. W końcówce dogrywki Kotwica próbowała odrobić stratę, ale nie zdołała już odwrócić losów spotkania.

Kwarty: 22:20, 19:23, 19:24, 20:13.

Dogrywka: 19:13.

Kotwica: Gibalski 20 (4), Witos 16 (1), Radwan 16 (2), Małecki 8, Wichniarz 7 oraz Juszczak 9 (1), Kukuczka 9 (1), Nowak 4, Bajer 4, Kikowski 0.

26. kolejka I ligi: Spójnia Stargard - Polpak Świecie 83:65, Stal Stalowa Wola - Kotwica Kołobrzeg 99:93, Zastal Zielona Góra - Kager Gdynia 68:59, Górnik Wałbrzych - Pyra Poznań 79:71, Sokół Łańcut - ŁKS Łódź 66:50, AZS Radom - Tytan Częstochowa 77:90, Basket Kwidzyn - Siarka Tarnobrzeg 90:57.

Copyright © Agora SA