Efes Pilsen Stambuł - Prokom Trefl Sopot 86:62 w meczu Euroligi

Koszykarze Prokomu już w pierwszym meczu przekonali się, co ich czeka w Top 16 Euroligi. Debiut mistrza Polski na tym etapie rozgrywek był bolesny. Efes grał świetnie pod koszem, na obwodzie szalał Henry Domercant i Turcy nie zostawili cienia wątpliwości, kto jest lepszy

Goran Jagodnik w swojej karierze grał przeciwko Efesowi już 10 razy. Bez względu na to, czy był zawodnikiem słoweńskiej drużyny Kovinotehna Polzela, tureckiego Turk Telekomu Ankara czy Prokomu, wynik zawsze był ten sam - Jagodnik za każdym razem przegrywał. Wczoraj Słoweniec stanął naprzeciwko Efesu po raz jedenasty i znowu jego zespół był słabszy.

O porażce Prokomu, który już w pierwszej rundzie Euroligi dwukrotnie przegrał z Efesem, zdecydowała druga kwarta, a konkretnie jej pięć minut, które Prokom przegrał aż 0:20! Mistrzowie Polski pudłowali kolejne rzuty, Efes uciekał, a niemoc strzelecką zespołu z Sopotu, który do przerwy miał zaledwie 32 proc. skuteczności w rzutach za dwa punkty i 27 proc. za trzy, przełamał dopiero Mariusz Bacik i to po zbiórce w ataku.

Jagodnik jest ostatnio w fantastycznej formie. W dwóch meczach ligowych z Czarnymi Słupsk i Anwilem Włocławek rzucił odpowiednio 31 i 33 pkt, w obu spotkaniach aż osiem razy trafił za trzy punkty. - Nie mogę przełamać tej granicy, ale zostawiłem to sobie na mecz w Stambule - śmiał się przed wyjazdem do Turcji koszykarz Prokomu. W meczu z Efesem Jagodnik nie pobił swojego rekordu. Trafił tylko 2 z 7 rzutów za trzy, ale także 6 z 11. Był najlepszym zawodnikiem Prokomu, do 21 punktów dołożył siedem zbiórek.

Turcy zagrali wczoraj znakomicie. Oni mierzą w tym sezonie w turniej Final Four w Moskwie i dla nich dopiero teraz zaczęła się poważna gra w Eurolidze. Prokom osiągnął sukces już awansując do Top16. Widać to było we wczorajszym meczu i to nie tylko na parkiecie. W porównaniu z poprzednim meczem tych drużyn z pierwszej rundy w hali pojawiło się zdecydowanie więcej kibiców (ok. 7 tys.), inna była oprawa tego spotkania. I przede wszystkim inaczej - zdecydowanie lepiej - zagrali koszykarze Efesu. W pierwszej połowie nie do zatrzymania był Domercant, po przerwie świetnie grał Nikola Prkacin, cały czas wspierali ich pozostali gracze. Prokom potrafił nawet zbliżyć się w 27. minucie na 12 punktów (44:56), ale po serii skutecznych akcji Efesu, straty szybko i znacznie urosły.

Mecz w Stambule miał być poważnym testem dla środkowego Prokomu Aleksandra Radojevicia (220 cm), który w dotychczasowych meczach Euroligi z Estudiantes Madryt, Climamio Bolonia i Ciboną Zagrzeb grał niewiele. Głównie dlatego, że miał kłopoty z faulami. Teraz naprzeciwko olbrzymiego Serba stanęła czwórka wysokich graczy Efesu - Nikola Prkacin, Ermal Kuqo, Kaya Peker i Goran Nikolić, którzy w pierwszej rundzie w meczu rozgrywanym w Gdańsku rzucili Prokomowi w sumie 46 punktów. - Liczę, że Radojević wykorzysta swoje centymetry i nie pozwoli im na łatwe zdobywanie punktów - mówił przed meczem trener Prokomu Eugeniusz Kijewski. Wczoraj czwórka Prkacin, Kuqo, Peker i Nikolić znowu zagrali świetne spotkanie. Rzucili w sumie 49 punktów, czyli jeszcze więcej niż w Gdańsku. Radojević grał jednak nieźle. W 20 minut rzucił 12 punktów, miał 4 zbiórki.

Prokom, który jako pierwszy zespół z Polski gra w Top 16 Euroligi, ma wyjątkowo trudny początek rundy. Wczoraj grał w Stambule, a już w następny czwartek, także na wyjeździe, zmierzy się z innym faworytem grupy G Benettonem Treviso. Wczoraj Włosi przegrali niespodziewanie na wyjeździe z AEK Ateny 75:83.

Kwarty: 22:17, 22:10, 17:19, 25:16

Efes: Domercant 17 (2), Kuqo 11, Nikolić 9, Solomon 5 (1), Yilmaz 0 oraz Prkacin 17, Peker 12, Arslan 10 (2), Kecman 5 (1), Abi 0

Prokom: Jagodnik 21 (2), Wójcik 8 (2), Pacesas 3 (1), Masiulis 2, Maskoliunas 0 oraz Radojević 12, Nemeth 9 (2), Farmer 4, Bacik 3, Miller 0

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.